- Ładuj! - Ktoś drze się mi nad głową. - Philips, kurwa mać, ładuj!
Nagle oprzytomniałem. Szybko łapię rękoma głowicę balisty. Ciepło z ładowania kryształowego grotu parzy mi dłoń. Gdy w krysztale widać efekty szalejącej energii, pośpiesznie cofam dłonie i daję znak obsłudze, że mogą strzelać. Po tej wielkości maszynie człowiek spodziewałby się potężnego huku lub chociaż drżenia ziemi przy zwolnieniu spustu. Zamiast tego słychać jedynie świst cięciwy, który wydaje się jedynie szeptem przy odgłosach bitwy 500 metrów dalej. Huk eksplozji i 50-metrowa wyrwa w szeregach wroga potwierdzają trafienie.
- Maley, nowy cel. Zwiadowcy donoszą o dwóch Taumaturgach wychodzących z jaskiń. Celować w wejście.
- Ronald, dawaj mi tu bełt z dwufuntowym kryształem.
Dwufuntowy kryształ. Kurwa mać. Tyle energii, ile trzeba w niego włożyć, normalny mag zużywa w miesiąc. Nie mówiąc o tym, że ja jestem tylko praktykantem.
- Panie sierżancie, z całym szacunkiem, ale dwa funty naładuję tylko raz.
Sierżant spojrzał się na mnie z wyrzutem. Prosząc o wsparcie maga, dostał mnie. Definitywnie nie był zadowolony z przydziału.
- Ronald! Stój. Załaduj zwykły bełt z dwufuntowym grotem. Mamy tylko jedną szansę z kryształem.
Maszyna trzeszczała od naciągania cięciwy korbami. Szybkie korekty celowniczego i obsługa była gotowa do strzału.
Tymczasem u wylotu jaskiń pojawiły się nasze cele. Taumaturdzy. Czarne płaszcze, czarne konie i czarne charaktery. Chwilę przyglądali się bitwie, po czym rozstawili sprzęt. Dwa czarne kryształy na stojakach, po jednym na każdego.
- Maley, celuj w tych dwóch. Na mój znak.
Taumaturdzy, spokojnie dotykając kryształów, zaczęli wpływać na morale żołnierzy po naszej stronie. Nagle niepokojąca fala paniki ogarnęła paru żołnierzy i rozprzestrzeniała się w szaleńczym tempie w głąb armii. Czarne kryształy służą tylko i wyłącznie do niszczenia i manipulowania wolą ludzi. Gdy zawodzą zwykłe czary, wtedy zostają ataki mentalne.
- Pal! - Bełt z gracją pomknął ku wzgórzu. Na Taumaturgach nie wywołało to większego wrażenia. W ostatnich dziesięciu metrach bełt po prostu rozpłynął się w powietrzu.
Mając aktywną tarczę, nie muszą się martwić bronią konwencjonalną. Zaraz dostaną coś bardzo niekonwencjonalnego.
- Ronald, dawaj kryształ, Philips, nie stój tak, kurwa, tylko ładuj!
Dwu i półmetrowy bełt z dwufuntowym kryształem robi wrażenie. Tylko kryształ nie wyglądał jak zawsze, nie zgadzał się kolor. Zwykle kryształy bojowe były przezroczyste, aby było widać, kiedy są naładowane, a ten tutaj był czerwony jak krew. Nigdy o takich nie słyszałem.
- Panie sierżancie, coś jest nie tak z tym kryształem, on jest...
- Jest, kurwa, czerwony. Jak dadzą sraczkowaty, to będziesz ładował sraczkowate.
- Ale...
- Żadnych ale, taki dostaliśmy i takim strzelimy, bez dyskusji.
Nie mając wyboru, dotknąłem kryształu. Nie czułem żadnej różnicy. Przepływ energii jak zwykle parzył dłoń, starałem się delikatnie pchać energię w stronę kryształu. Bardziej czułem, niż widziałem, że kryształ potrzebuje więcej energii niż zwykły przezroczysty. Nagle poczułem żar i zapach przypalonej skóry na dłoniach, kryształ zasysał z niewyobrażalną mocą. Próbowałem odciągnąć rękę, ale bezskutecznie. Zawyłem z bólu. Ostatnie, co pamiętam, to sierżant z deską w ręce, który z rozpędu przewrócił mnie, zanim do końca spaliłem sobie dłoń. Jakby przez mgłę słyszałem tylko sierżanta.
- Dawać medyka! - Energicznie zaczął mną potrząsać. - Philips, kurwa, ty mi tu nie wykituj, bo to brzydko w raporcie będzie wyglądać.
Próbowałem otworzyć oczy, ale coś strasznie jasno świeciło. Otrzeźwiający strzał w policzek zmył ze mnie resztki dezorientacji. Kryształ świecił się jak mała gwiazda, najdziwniejsze jest to, że świecił coraz jaśniej, jakby sam zaczął pobierać energię z otoczenia. Gdy ładowali mnie na nosze, sierżant objawił histerię. A więc zasięg czarnych kryształów skierowali na nas, blask zaniepokoił Taumaturgów.