Sędzia Dr. Roman Kiełkowski, który zajmował się zbieraniem dowodów po wojnie na niemieckie zbrodnie w Kobierzynie, nie miał wątpliwości, że: ,,(…) złe żywienie chorych nie było bynajmniej wynikiem braku żywności w szpitalu, lecz planową akcją zmierzającą do wyniszczenia psychicznie chorych. Przez cały czas okupacji administracja niemiecka w Kobierzynie otrzymywała przydziały żywności (mąkę, cukier, tłuszcz, marmoladę, makaron) w dużych ilościach, lecz zapasy te były magazynowane i nie wydawano ich chorym." , głodzenie pacjentów szpitala wpisywało się w niemiecką politykę,, eliminacji życia niegodnego życia". Doktor Kiełkowski podkreśla, że w chwili przejęcia placówki przez Niemców było w niej „przeszło 900 chorych, to po niespełna 2 latach, mimo iż nowych przyjęć było miesięcznie do 50 osób, pozostało w szpitalu zaledwie 537 chorych!”. Głodzenie pacjentów nie było jedyną metodą okupanta, w zimę duży problem stanowił brak opału, jak wspomina Pani Janina wszyscy bardzo marzli, a personel ubierał pacjentów w co można był, lecz to nie wystarczyło: ,,Ci, którzy mogli się poruszać, lepiej znosili chłód, ale leżący zaziębiali się, przemrażali ręce, nogi. Przykro było na nich patrzeć, ale nie można było im pomóc. Kilku pacjentów uciekło, zdarzały się też samobójstwa.".