Ostatnie depresyjne obrazki, dyskusja w komentarzach oraz moje własne doświadczenia zainspirowały mnie do napisanie tego krótkiego tekstu. Wiem że wielu z was zmaga się codziennie z poważnymi problemami natury egzystencjonalnej. Nie jesteście zadowoleni ze swojego życia uważacie że jest przegrane i z góry skazane na porażkę. Nie wiem ile w tym prawdy, a ile zgrywy i szukania atencji. Ale jestem pewien że znajdzie się wśród was grono osób które nie żartują i naprawdę mają problemy. Dla mnie ostatnie 3 miesiące również były bardzo ciężkie, ale na pewno nie mogę powiedzieć że miałem depresje. Stan depresji jest czymś co dosłownie rujnuje wam życie, zabiera jakikolwiek powód do tego żeby wstać z rana z łóżka i powoli zabija was od środka. Jeżeli ktokolwiek z was podejrzewa że ma depresje, zamiast szukać pocieszenia na durnej stronie z memami powinien natychmiast zgłosić się do lekarza specjalisty i poddać się leczeniu. Jeżeli jednak problem nie jest aż tak poważny ale mimo to czujecie że jest z wami źle i chcecie coś zmienić w swoim życiu to kolejnych klika akapitów jest dla was. No właśnie, chęć zmiany. To pierwszy i najważniejszy punkt który chce poruszyć. Jeżeli czujesz że jesteś na dnie, nie masz żadnej radości z życia i wszystko cię dobija, ale akceptujesz ten stan jaki jest i chcesz bez żadnego wysiłku, żeby wszystko samo się ułożyło, to nikt i nic ci nie pomoże. Zmiany w swoim życiu na lepsze możesz dokonać tylko ty sam. Nie chce się zbytnio rozpisywać na swój temat ale parę słów musze powiedzieć. U mnie taki ciężki stan był związany z pracą. Zmieniłem ją niedawno i była to zmiana zdecydowanie na gorsze. Nie widziałem zupełnie sensu w tym co robiłem, czułem ciągły stres. Pomimo wykonywania pracy umysłowej, czułem jak każdy mój mięsień był napięty, a na koniec dnia byłem bardziej zmęczony niż po przerzuceniu 10 ton węgla. Zaczęło się to odbijać na moim zdrowiu. Dostawałem dziwnych skurczy, duszności, nerwobóli. Nie dawałem sobie rady, zwykłe czynności przerażały mnie, czułem strach przed swoim przełożonym. Czułem że przegrałem. Dodatkowo bałem się że stracę prace w czasach epidemii (dobijał mnie strach, że mogę zwyczajnie wylądować na bezrobociu), a nie pracuję tylko na swój rachunek. Musze też zapewnić byt swojej rodzinie. Będąc po jednym z takich dni, mając kompletny mętlik w głowie, na skraju załamania nerwowego, obmyślając plan jak dostać l4 żeby chociaż przez chwilę móc odetchnąć, poszedłem na zakupy. W markecie z owadem zauważyłem książkę której tytuł zwrócił moją uwagę. „Jak przestać się martwić i zacząć żyć”. Zaintrygowała mnie. Zupełnie jakby ktoś czytał w moich myślach, właśnie coś czego potrzebowałem wpadło mi w ręce. Pomyślałem co mi szkodzi, 20 zł a może faktycznie mi pomoże. Kupiłem i następnego dnia zacząłem czytać. Nie ma magicznego sposób żeby nagle pozbyć się swoich problemów i zmienić diametralnie swoje życie. To ciężka i długa praca, samodoskonalenie latami i nauka siebie samego. Ale można to i owo zmienić nawet w jeden dzień. Już od pierwszego akapitu poczułem się lepiej. Sama świadomość że w końcu coś ze sobą zrobię i być może wydobrzeje napełniła mnie dziwna siłą. Książka jest zbiorem ogólnych porad, historii ludzkich oraz wskazówek na temat tego jak sobie radzić ze stresem. Jak pokonywać problemy, jak akceptować porażkę oraz mówi o tym dlaczego nie warto się skupiać na tym co było złe lub będzie. Zacząłem wprowadzać rady z książki w życie i nastąpiło coś czego się zupełnie nie spodziewałem. Zaakceptowałem moment w którym się znajduje, oraz to co mnie czeka w najbliższym czasie i odzyskałem dawno zapomniany spokój. Nagle przestałem się ciągle zamartwiać i dobijać. Przestałem bić się z myślami i zacząłem myśleć trzeźwo, oceniając właściwie sytuacje i znajdując najlepsze rozwiązanie. Ta książka to coś więcej niż „coachingowe pitolenie” o tym że musisz wyjść ze swojej strefy komfortu. To faktycznie podręcznik który stosowany w życiu codziennym i potraktowany poważanie, daje ci szanse na przemianę, może po