Wojny kosmiczne

14
Myślicie, że wojny kosmiczne istnieją? 
Już mamy broń termojądrową i zjednoczona rasa na bank ją posiada. Stosunkowo szybko opracowaliśmy bardzo potężną broń wytwarzającą miliony stopni Celsjusza. Więc co za problem za pomocą fizyki opracować np. broń inicjującą rozpad atomów?
Z taką potężną bronią możliwe, że wojny kosmiczne są rzadkością.

Biorąc pod uwagę fakt, że jakaś rasa powinna podbić galaktykę to albo dopiero taką rasa to zaczeła albo na pewnym etapie ewolucji rasy nie potrzebuje już planet do egzystencji a kto wie może i technologii bo np są telekinetycznymi glutami.
Jakoś trzeba wyjaśnić to, że jeszcze nikt nas nie podbił zwłaszcza tak prymitywną rasę od minimum 10.000 lat.

Chyba, że teorie luszu są prawdziwe i do szcześliwego życia jest potrzebna ewolucja energetyczna rasy i żywienie się energią duchową niższych ras. Chodzi mi o to, że rzeczywistość jest zaplanowana tak, że jeszcze nikt nas nie exterminował z jakiegoś powodu. A na bank kosmici istnieją.
Wierzący w Boga czy reinkarnacje nie powinni wierzyć, że Bóg stworzył wadliwy wszechświat gdzie rasy się unicestwiają samoczynnie a w to, że ich rozwój dopiero się rozkręca gdy są na naszym poziomie.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Polacy dość kłótni

76
W obliczu trwającej wojny i zbrodniczych dzialań bolszewików nie ma nic gorszego niż kłótnie i bierność. Jako Polacy powinniśmy trzymać się razem i dążyć do zjednoczenia. Na bok kłótnie, na bok partyjne podziały. Nie sprzedawajmy Polski za cenę chwilowego poczucia politycznej wygranej. Zwracam się do wszystkich którym los naszego kraju leży na sercu: dążmy do zjednoczenia, bo sytuacja robi się coraz gorsza. To przyszłość nasza i naszych dzieci. Tylko razem stawimy jako spoleczenstwo opór bolszewii. Dość klótni zacznijmy działać razem! Pierwszy krok to mobilizacja spoleczenstwa bez wzgledu na polityczne sympatie. Mamy wojnę za drzwiami i musimy zaczac dzialac juz teraz.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Po co nie wiem

55
Cześć. Nie pije od czerwca. Mam 32 lata. Poszedłem na terapię indywidualną bo żona napierała abym przestał pić a ja nie umiałem sam sobie poradzić. Odkąd poszedłem w maju na terapię miałem jedną wpadkę w czerwcu i od tamtej pory nie piję. Ja nie pije i zgodnie z zaleceniami nie trzymam w domu alkoholu ani nie utrzymuje kontaktu z osobami pijącymi oprócz pracy bo pracuje w knajpie i póki nie znajdę nic lepszego to muszę tu pracować. Na początku Przymykalem oko na popijanie żony aż zaczęło się to robić notoryczne i codzienne. W końcu zażądałem aby przestała pić bo mi to bardzo przeszkadza. Oburzyła się na to i od tamtej nasza relacja upadła. Rozmawiamy bo musimy i więcej się sprzeczamy. Mamy małe 4 letnie dziecko. Nie mam znajomych, którzy by nie pili więc zostałem sam. Nie mam nawet z kim o tym porozmawiać. Sytuacja w domu drastycznie obniża mój nastrój bo nawet dziś gdy miałem wolny dzień i zaplanowałem, że spędzę go bawiąc się z dzieckiem musiałem znosić jej ciągle pretensje o każdą bzdurę, rzeczy sprzed roku czy gdybanie co będzie. Robiła wszystko abym nie czuł się komfortowo, wtrącała się za każdym razem gdy chciałem rozmawiać z dzieckiem nie dając mi nawiązać kontaktu i wywołując sprzeczki. Czuje się  zły, smutny i bezradny...
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.11262392997742