Well boys and girls. Przyszła i na mnie kolej.
Jestem tu wystarczająco długo żeby i mnie dopadła malaria.
Leżę już trzy dni i mogę wam coś o tym opowiedzieć.
Pierwsza sprawa jest taka, że objawy są jak przy bardzo poważnej grypie. Czy to jest atak już posiadanej choroby czy też pierwszy raz początek zawsze wygląda tak samo. W ok. 20 minut czujesz że opadasz z sił i czujesz się dziwnie. Można to pomylić z przepracowaniem się w tym strasznym klimacie.
Generalnie oczywiście nie masz apetytu, a jeść trzeba żeby przyjąć leki...
Gorączka, która raz jest mocna do tego stopnia, że cieknie z ciebie pot strumieniami, a czasami na tyle słaba że jesteś w stanie doczołgać się do łazienki. Takie zmiany w gorączce zachodzą ok. 5/7 razy dziennie. A do łazienki chodzicie często...
Totalna strata poczucia czasu i dziwne sny...
Niektórzy lokalsi są tak już zaprawieni, że po dwóch dniach, biorac leki, już są normalnie na nogach. W innym przypadku czasami kilka dni na lekach, a bez leków to trup w kilka dni.
Będę żył. Dzisiaj już czuję się lepiej, ale wczoraj serio chciałem pisać testament.
Nie wiem tylko czy będę miał malarię do końca życia jak zdecydowana większość ludzi, którzy zachorowali czy może będę miał szczęście.
Dajcie mi trochę czasu, bo teraz nic dłuższego nie napiszę.