Pierwsza część: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3295445/dzisiaj-kolejne-czesci-afery-o-skokach
> Chyba najbardziej bezczelne: "KNF została poinformowana przez Kasę Krajową w 2012, a SKOK Wołomin zamknięto dopiero w 2015, to aż 3 lata!"
Po pierwsze: niecałe 2,5 roku
Po drugie: jak wyżej, KNF nie została poinformowana, SKOK-i po prostu puściły w obieg dupochron, właśnie w celu budowania tej narracji
Po trzecie: od momentu wejścia ustawy w życie, KNF rozpoczęła kontrolę w trybie iście ekspresowym. Ustawa weszła pod koniec 2012 roku, a kontrola rozpoczęła się w lutym 2013, do jesieni 2014 było w zasadzie zamiecione. Przeprowadzono kilka kontroli, aresztowano mnóstwo ludzi, ustanowiono zarządy komisaryczne, postawiono zarzuty.
Po czwarte: fakt, że kontrole trwały półtora roku wynika przede wszystkim z tego, że SKOK-i robiły co mogły, by je opóźniać, o czym również możemy przeczytać w harmonogramie prac KNF.
Po piąte: to typowe odwrócenie uwagi od prawdziwych przestępców. Bierecki z kolegami nic w tej sprawie nie robili przez lata, więc gdy sprawa wybuchła, postanowili przekierować winę na KNF, której prace sami celowo spowalniali. Tak, oni są i byli tak bezczelni.
> "Najwyżsi urzędnicy KNF współpracowali z gangsterami"
Tak, szczególnie Wojciech Kwaśniak, którego owi gangsterzy o mało nie zabili. Albo jego szef Andrzej Jakubiak, który w sposób miażdżący dla SKOK-ów przedstawiał w Sejmie wyniki kontroli KNF.
> Drugą główną osią było połączenie afery SKOK z prezydentem Komorowskim. Powód jest oczywisty - trwała kampania, a zarówno Adrian jak i jego mityczny mentor Kaczyński, byli w sprawę mocno umoczeni. Zastosowano więc starą kremlowską technikę obrócenia oskarżenia o 180 stopni, choćby było to daleko poza granicami absurdu. A było. Podejrzewam, że w redakcji należącego do Biereckiego periodyku rybackiego Sieci musieli myśleć całymi tygodniami jak połączyć Komorowskiego ze SKOK-ami, aż im się pewnie śledzie skończyły.
A jak znaleźli, to musieli chyba naprawdę dostać od Prezesa po Scooby Chrupku. Tak powstała narracja, że:
> "Bronisław Komorowski przyjaźnił się z agentami WSI ze SKOK Wołomin"
No. Byłoby grubo, gdyby to była prawda, nie? JEDYNYM dowodem, jaki Partia i Karnowscy przedstawili na tą tezę było zdjęcie z premiery filmu "Bitwa Warszawska 1920", na której dwaj prezesi Wołomina przyszli cyknąć sobie z prezydentem fotkę. Podobnie jak setki osób tylko tego dnia i pewnie jakieś dziesiątki tysięcy w trakcie kadencji Komorowskiego. Jedno zdjęcie. Jedno podanie ręki obcym ludziom. "Dziennikarzom niezależnym" wystarczyło. Funkcjonariuszom aparatu partyjnego też.
> To nie było zwykle kłamstwo, tylko operacja dezinformacyjna wymierzona w społeczeństwo, a przeprowadzona wedle najlepszych rosyjskich wzorców. Oto bowiem JEDNO zdjęcie jest dowodem na zażyłą przyjaźń, podczas gdy lata współpracy w wielokącie Kaczyński-Biereccy-Jedliński-gangsterzy... w ogóle nie jest omawiana. Nikt o zdjęciu nie dyskutuje, traktuje się je jak dogmat i przekierowuje się debatę na dywagowanie o detalach typu "czy Komorowski o tym wiedział w 2001 czy w 2002". Kaczyński o tym wiedział w 1990, 1992, 1995, 2006, 2008 i 2009. Obaj Kaczyńscy.
> Nie muszę dodawać, że podobnie jak w kłamstwie smoleńskim, Partia wprost oskarżała najwyższe władze w państwie o spisek, nie dostarczając żadnych dowodów na cokolwiek.
> "Komorowski jako szef MON-u w 2001 roku zakazał służbom rozpracowywania późniejszych prezesów Wołomina"
Dowód? Brak. Tak po prostu na sejmowej komisji powiedział Jacek Kurski a inni od 7 lat powtarzają. Ale jak pięknie zmienia fejkową znajomość prezydenta z gangsterami na wieloletnie dawanie im ochrony, prawda? Suweren może niemal zapomnieć, że krył ich Lech Kaczyński.