Cześć wszystkim! Jako że i mnie dopada czasem ból z powodu istnienia, poczucie braku sensu egzystencji i świadomość że to wszystko jest jakieś takie kurde nie wiem, postanowiłem się podzielić tym co regularnie robię aby poczuć się potrzebny. A mianowicie regularnie oddaję krew. Odebrałem ostatnio po 12 latach aktywnego krwiodawstwa najważniejszy artefakt, godmode na stare baby w kolejce do apteki i przychodni, czyli legitymację ZHDK I stopnia po oddaniu 18 litrów krwi. Uświadomiłem sobie że dzięki mojej małej decyzji, gdzieś ktoś w Polsce albo na świecie dostał szansę na dalsze życie bo była dostępna krew do transfuzji czy przygotowania kaszanki. A z 18 litrów zrobiłby pewnie dość sporą ilość kaszanki, ewentualnie uratował jakiegoś motozjeba co nie potrafił zapanować nad skuterem. Zachęcam każdego kto czuje się zdrowy do wycieczki do najbliższego punktu oddawania krwi, bo naprawdę można się poczuć potrzebnym w tym smutnym jak pizda kraju.