Pozwolę sobie streścić najważniejsze informacje na temat dzisiejszych wydarzeń, bo w końcu miałem czas usiąść i zebrać je do kupy. Przebieg moich starań obywatelskich opisywałem pod dzisiejszą wrzutką, do której serdecznie zapraszam dla szerszego kontekstu.
W długi weekend drogowcy zalali ulicę Zamkową w Lublinie grubą warstwą asfaltu, przykrywając większą część starej trylinki. Większą, bo jak się okazuje, pozostawili po obu stronach wylewki przestrzeń odsłaniającą starą nawierzchnię. Po obu stronach jest nierówno, a różnice pomiędzy szerokością nowej wylewki miejscami wynoszą nawet 30 cm. Nie mówiąc już o tym, że wahania występują po obu stronach, więc nie zrobili tego na wymiar do jednej strony, powiedzmy od ulicy Ruskiej, czyli tej bardziej reprezentacyjnej, tylko przejechali środkiem „na oko”.
Całość została sfinansowana ze środków dzielnicy i zatwierdzona przez konserwatora zabytków.
Zanim wylano asfalt, rozważano użycie kostki brukowej, która może wymagałaby zerwania starej nawierzchni, ale przynajmniej wyglądałaby estetycznie. Niestety, według nieokreślonych grup (o których kustosz wspomina jako „środowiska twórcze”), skutecznie zatrzymano przebudowę, argumentując, że bruk nie pasuje do charakteru Starego Miasta...
Idąc tym tropem, trzeba będzie niedługo zalać całe Stare Miasto w cholerę, bo przecież jeżdżą tam rowery i wózki, a ponoć to przyświecało kustoszowi, gdy wydawał pozwolenie na wylewkę.
Muzeum nie wydało oficjalnego oświadczenia, bo ulica Zamkowa nie należy bezpośrednio do Muzeum Narodowego w Lublinie, a przez to nie miało wpływu na wybór rodzaju nawierzchni.
Koniec końców, moja dzisiejsza batalia zakończyła się tym, że zrobiłem masę kilometrów i nie dowiedziałem się, czym była podyktowana ta inwestycja. Jako że wolę uniknąć ewentualnych pozwów, powiem tylko tyle, że nie istnieje poważne podejrzenie, iż kwota 165 tysięcy złotych, wydana rękami radnych dzielnicy, mogła być zbyt wysoka jak na taką inwestycję. Nie insynuuję również tym samym, że czcigodny Zygmunt Ostrowski – Przewodniczący Rady Dzielnicy, ani tym bardziej szanowna Izabela Waleczek-Bartnik – Wiceprzewodnicząca Rady Dzielnicy, ani powszechnie kochana Anna Wypych – Wiceprzewodnicząca Rady Dzielnicy, mieli dokonać jakiegokolwiek uchybienia. Tym samym ucinam tę jakże inkryminującą plotkę, jakoby była to inwestycja głupia lub, co gorsza, niepotrzebna.
A skoro każdy jest w tej sytuacji czysty, to co mi zostaje, biednej cebuli, która chciałaby tylko, aby miejsca pamięci zostały odpowiednio uszanowane? Mogę tylko naskrobać ten tekst, ewentualnie zmieniając go we wrzutkę, celem nadania choćby minimalnego rozgłosu sprawie.
Najlepsze zostawiam na koniec. Rzekomo asfalt ma łączyć się lub prowadzić do parkingu... szkoda tylko, że parking znajduje się niżej i nie ma bezpośredniego połączenia dla aut od strony ulicy Zamkowej. Oto empiryczny dowód: 51.250981469766224, 22.572030333744166. Jedyna opcja to zjechać w dół po schodach. Jutro rozsyłam dalej maile, aby dowiedzieć się, co dokładnie za tym stoi, ale jak już wiemy, na pewno nie ma mowy o nierozważnym gospodarowaniu finansami publicznymi ;)
Jutro ruszam dalej w bój, by zdobyć odpowiedzi na to proste, z pozoru, pytanie: Po co?
Apeluję jednocześnie do Was, kochani internauci, by nie pozostawać biernymi wobec niszczenia miejsc pamięci ani dewastacji przestrzeni publicznej. Jeśli kiedykolwiek zauważycie, że samorząd wydaje pieniądze w sposób nierozważny (czego, rzecz jasna, nie insynuuję w tym przypadku), zgłaszajcie to odpowiednim instytucjom.
Jako że mój telefon ma aparat fatalnej jakości, zdjęcia pozwoliłem sobie pożyczyć z Kuriera Lubelskiego.
Fot. Małgorzata Genca