Anon lvl 23 jedziesz kupić rodzicom woka na święta i kosz to śmieci dla siebie. Słyszałeś że obie te rzeczy można kupić w Ikei a że blisko i nigdy tam nie byłeś dajesz szansę temu sklepowi i wbijasz. To była najgorsza decyzja w twoim życiu. Wchodzisz po schodach i jeszcze nie wiesz że właśnie zaczyna się najcięższa przygoda w twoim życiu. Wchodzisz do działu ze stylizowanymi pokojami, nie wiadomo po chuj tam swoi 50 różnych mini pokoików ale ok, idziesz dalej, droga zaczyna się robić coraz bardziej kręta, a ty sobie w głowie myślisz, kurwa jestem tutaj po patelnię i kosz, gdzie tutaj to można znaleźć, a że jesteś wycofanym społecznie spierdoxem lvl 2137 to na razie nie spytałeś. Widzisz skrót do wyposażenia kuchennego, zajebiście, idziesz. Kurwa taki chuj skrót się okazał jakąś pojebaną drogą przez mękę poprzez 5 innych działów po czym wychodzisz w tym samym miejscu. Jebana Ikea, widzisz że sklep robi cię ostro w chuja. Starasz się znaleźć wyjście, wszystkie alejki wyglądają tak samo, wkurwiasz się coraz bardziej i jednocześnie wpadasz w panikę że już na zawsze tutaj zostaniesz między stylizowanymi pokoikami, łazienkami i meblościankami rodem z barw szczęścia. Chodzisz już tak od godziny szukając wyjścia, chuj z koszem chuj z prezentem, jebać to. Po kilku godzinach błądzenia i mega wkurwienia znajdujesz w stylizowanej kuchni nóż, bierzesz go. Zaraz kurwa pokażę tym ikeowym skurwysynom. Pracownicy ogarnęli o co chodzi uciekają na twój widok chowając się w tym pierdolonym labiryncie. Żadnego nie możesz dopaść. Widać nie jestem pierwszą ofiarą tego pojebanego labiryntu, ale tanio skóry nie sprzedam kurwy. Zakładasz obóz. Srasz w stylizowanych łazienkach, codziennie w innej. Straciłeś rachubę, nie wiesz ile dni już tutaj siedzisz, liczysz czas na podstawie ujebanych kibli. Dobrze że do tego sklepu przychodzą codziennie nowi klienci więc masz co jeść. Po kolejnym tygodniu udaje mi się dotrzeć do parteru, ale taki chuj, kolejna porcja pojebanych labiryntów. Po kolejnych godzinach przypadkiem znajdujesz cel twojej podróży tutaj: patelnię i kosz na śmieci. Bierzesz z apatią to gówna rękami ociekającymi krwią poległych klientów i jakimś cudem trafiasz do kasy samoobsługowej. Kupujesz i wychodzisz. Widzisz w oczach pracowników Ikei zawód i wiesz że następnego dnia system labiryntów będzie bardziej skomplikowany, ale nie ze mną te numery kurwy. Nigdy więcej tutaj nie wrócisz. Wychodzisz ze sklepu. Wschodzi Słońce. Nie wiesz ile tutaj byłeś, straciłeś rachubę czasu. Co najważniejsze przeżyłeś, ale kilku współklientów tam zostało. Będę żył dla nich, ale uraz na psychice i ataki paniki pozostaną. Wjeżdża Low Roar - "I'll Keep Coming".