Dziś, wybranka mojego życia, chyba przyszła denatka, zatankowała mojego Volfa 5 -1.9 TDI (90km) benzyną, a mianowicie do 6-9 litrów ropy w baku dolała 6 litrów Pb95 i ujechała 500-700m od stacji (wiem bo ją ściągałem). Silnik zgasł po tych 600m, około 4 razy próbowała odpalić (mówiła, że nie kręciła długo- Boże oby tak było), potem jakieś chłopy ją popychali (Gang Bang xd ) ale nie odpalił. Wspólnie doszliśmy na twarz, że benzynę wlała. Auto już zholowane, jutro rano spuszczam benzę z baku i przewodów i do mechanika na ogląd. Boję się czy nie poszły pompowtryski itp i ile będzie mnie to kosztowało. Czy spuszczenie paliwa z baku i układu, wymiana filtra i zatankowanie ON do pełna pomoże, czy lepiej nie ryzykować, że po jakimś czasie wszystko padnie? Od dzisiaj nagle jestem Misiem, kochany, skarbem - tak mnie rozpieszcza i zrobi wszystko żebym się nie gniewał (zamierzam skorzystać ;-) if you know what i mean). Dziękuję dzidki za pomoc, odwdzięczę się jak mogę...