Witam szanowne grono
Jako że ostatnia weselna historia spotkała się z nawet sporym zainteresowniem, postanowiłem podzielić się następna, którą usłyszałem od swojego wujka, również muzykanta.
Akcja dzieje się w późnych latach 80. Na południu Polski w niektórych regionach zachował się zwyczaj tzw odgrywek czyli przygrywania przez orkiestrę do rymów wodzireja dla danego gościa. Być może niektórzy z was kojarzą takie momentami żałosne przyśpiewki ale cóż, taka tradycja. Zazwyczaj gdy odegrano już wszystkim gościom, wypadało wejść do kuchni i odegrać również dla kucharek, w końcu dzięki nim było co jeść na weselu. I właśnie podczas odgrywania dla kuchni, dzieje się nasza dzisiejsza historia. Wujek z kolegami wszedł do kuchni, wodzirej zaczyna swoje przyśpiewki, a tymczasem do kuchni wszedł kot, który prawdopodobnie dostał jakiejś wódy od dzieci bo wyglądał jakby był najebany xd. Gdy wodzirej skończył swoje rymy, do akcji wkracza orkiestra która na raz zaczyna donośnie przygrywać, a wtedy kot przestraszył się i podskoczył w taki sposób że wpadł do wielkiego gara z gotującym się rosołem, który stał na takich niskich palnikach prawie przy samej podłodze. Kot momentalnie obszedł z sierści która pływała już w rosole xd kucharki widząc to próbowały szybko wyłowić kota z rosołu ale ten niestety szamotał się i po chwili prawie przestał się ruszać. Tak, kot utopił się w rosole, a w nim pływała jego sierść, mało apetycznie. Zdesperowane kucharki po całym zajściu prosiły orkiestrę wręcz na kolanach, żeby nikomu nic nie mówili, a one za to ugotują im coś ma świeżo tylko żeby nikt się o tym nie dowiedział. Finał akcji był taki, że kucharki przelały rosół przez sito i podały gościom. Pojebana akcja ale autentyczna.