Łączy nas wspólna historia

30
Łączy nas wspólna historia
Łączy nas wspólna historia
Mniej liczny, aczkolwiek równie znaczący udział w pacyfikacji Powstania Warszawskiego mieli Ukraińcy. Ukraińcy służyli w formacjach ukraińskich jak również rosyjskich i mieszanych niemiecko-ukraińskich. Wśród nich byli mieszkańcy zarówno Ukrainy zachodniej (wchodzącej przed wojną w skład Rzeczpospolitej Polskiej jak i Ukrainy wschodniej rosyjskojęzycznej. Ci pierwsi dobrze znali język polski.
          W Warszawie przed powstaniem były dwie ukraińskie kompanie policyjne (prawdopodobnie wchodzące w skład Ukraińskiej dywizji Waffen SS Galizien -Hałyczyna), ukraińska formacja była w straży Pawiaka, a grupy Ukraińców w oddziałach Hiwis. Po wybuchu powstania skierowano również do Warszawy 34. policyjny pułk strzelecki, mający w składzie I batalion niemiecki i dwa bataliony niemiecko-ukraińskie.
          Do jednostki SS, zajmującej gmach wyższej Szkoły Nauk Politycznych przy ul. Wawelskiej, wcielona była kompania Ukraińców. Również w skład grupy bojowej Schutzpolizei (1700 żołnierzy) wchodziła kompania Ukraińców (150 żołnierzy) kwaterująca w alei Róż pod numerami 9 i 25. Po wybuchu Powstania, część z nich usiłowała przedrzeć się samochodami przez Śródmieście w kierunku Ogrodu Saskiego. Na Marszałkowskiej samochody rozbite zostały ogniem powstańców. Ukraińcy ukryli się w okolicznych domach, gdzie wymordowali wielu mieszkańców, w tym kobiety i dzieci, zanim nie zostali wybici przez zorganizowane grupki powstańców.
          Ukraińcy, chyba wszyscy z rosyjskiej Ukrainy, stanowili duży odsetek w oddziałach rosyjskich i kozackich tłumiących Powstanie. Byli w pułku RONA (Rosyjskiej Narodowej Armii Wyzwoleńczej), dowodzonym przez B. Kamińskiego.
          Ukraińcy stanowili również od 1943 r. uzupełnienie Pułku Specjalnego SS "Dirlewanger" dowodzonego przez Oskara Dirlewangera, przydzielonego do zgrupowania policyjnego Heinza Reinefartha, które zostało skierowane przez Heinricha Himmlera do stłumienia Powstania Warszawskiego.

          Od 15 września na Powiślu i Czerniakowie walczył Legion Wołyński (Niemcy nadali mu oficjalną nazwę 31. Schutzmannschafts-Bataillon der SD). Legion w sile ok. 400 ludzi walczył od 15 do 23 września 1944 na Czerniakowie z powstańcami zgrupowań "Kryska" i "Radosław". Walczył także z 9. Pułkiem Piechoty 3. DP im. Traugutta 1. Armii WP, który spieszył na pomoc powstańcom, a następnie brał udział w operacji "Sternschuppe" (27-30 września 1944 r.) przeciwko zgrupowaniu Armii Krajowej w Puszczy Kampinoskiej.
          Legionem Wołyńskim, którego żołnierze brali uprzednio udział w rzeziach Polaków na Wołyniu (w latach 1943-44), dowodził płk Petro Diaczenko, przedwojenny oficer kontraktowy Wojska Polskiego.

          Wielu żołnierzy z formacji rosyjskich dławiących Powstanie przyznawało się do tego, że są Ukraińcami. Byli to Ukraińcy, z formacji rosyjsko-kozackich, stacjonujący w byłej remizie strażackiej przy ul. Chłodnej, w budynkach byłej Szkoły Gazowej na ul. Gdańskiej oraz w budynkach byłej szkoły zawodowej na Bielanach.
          Ukraińska dywizja Waffen SS Galizien (Hałyczyna) nie brała udziału w dławieniu Powstania Warszawskiego. Jednak jest faktem, że 150-osobowa ukraińska kompania policyjna, stacjonująca przy alei Szucha, należała do SS Galizien. [...]

          Żołnierze ukraińscy zachowywali się wyjątkowo okrutnie, popełnili mnóstwo potwornych zbrodni szczególnie wobec ludności cywilnej. Przypisywano im w zasadzie wszystkie zbrodnie i niegodziwości dokonane przez żołnierzy słowiańskich służących w armii niemieckiej w czasie powstania. Z pewnością duży wpływ miały na to informacje o rzezi wołyńskiej dokonanej na ludności polskiej przez sąsiadów Ukraińców w latach 1943-1944.
          Ukraińcy brali również czynny udział w niszczeniu i grabieniu Warszawy po kapitulacji Powstania Warszawskiego w okresie październik 1944 - styczeń 1945 r.

http://www.sppw1944.org/powstanie/cudzoziemcy.html
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Gruzżot zgasł i nie wstaje.

46
Braćki, ratujta.
Pacjent Peugeot 307 SW 1.6 Hdi, 2007.

Dzieje się to od dłuższego czasu,  co kilka miesięcy, jednorazowo. Potem wszystko wraca do normy, aż do dziś.

Schemat wygląda następująco: auto odpala, przejeżdżam dany dystans przez dłuższy czas, nagle jest szarpnięcie i auto ALBO jedzie dalej,  ALBO silnik staje, ja się toczę i pojawia się komunikat Low Oil Pressure Level. 
Wcześniej po chwili byłem w stanie odpalić auto i jeździłem normalnie, nawet przez pół roku bez pierdnięcia. Potem w losowym momencie dzieje się to samo i objawy są identyczne. Tak jak dzisiaj, z tym, że nie byłem w stanie odpalić auta przez 5 minut. Silnik kręcił, ale nie zaskakiwał więc faktycznie jakby nie podawało ciśnienia(?). Dopiero po 10 minutach na moment odpalił, dałem mu po rajtach dławiąc się, dojechałem na parking i tam zostawiłem auto. Obecnie kręci ale wciąż nie odpala.
Poziom oleju jest w normie, dolewałem zresztą niedawno. Jakoś pół roku temu był wlewany nowy olej (ten co zawsze), nowe filtry,  uprzednio robiona była płukanka miski olejowej, bo myślałem, że może to być po prostu zapchany smok więc wyczyściliśmy ją. No i tak jeździłem dłuższy czas bez problemu aż do dzisiaj.

Może czujnik ciśnienia oleju jest padnięty? Pompa oleju(oby nie)? Przy czymś takim to nie wiem czy to nie powinno dziać się non stop, a tutaj takie skoki paru miesięczne-półroczne, więc może to byłby jedynie czujnik ciśnienia oleju? Podpięcie do kompa nie wskazuje żadnego błędu. Nie wiem co o tym myśleć :/
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.1113269329071