Kilka dni temu w kanadzie odbyła się impreza dla pracowników służby zdrowia. Ktoś stwierdził, że świetnym pomysłem będzie zaproszenie komika i aktora komediowego Roba Schneidera aby zrobił stand-up.
Nikt chyba się nie spodziewał jakie aktualnie poglądy ma hollywoodzki gwiazdor.
Najpierw powiedział, że Kanada nie jest taka gówniana, skoro to w stanach skazano Trumpa za wymyślone zarzuty.
Potem powiedział, że kanadyjski premier ma dar przekonywania bo tyle osób zmusił do wielokrotnych szczpień podczas jak to nazwał "scam-demii" (epidemii oszustw).
Potem zaczął jechać po transach stwierdzają, że za jego czasów kobiety bez penisów były bardziej lubiane. Potem opowiedział jak to jego syn jest kiepski w sportah, ale doradził mu, żeby podał się za dziewczynkę, to może nawet wygra jakieś medale.
Najbardziej jednak rozsierdził buczącą już od połowy występu publiczność słowami poparcia dla Roberta Keneddiego Jr.
To przelało czarę goryczy i został wyrzucony z imprezy.