Byłem z rodzinką na spacerze w lesie, ogólnie spoko i zauważyłem że jakiś dziadek sobie chodzi i szuka jesiennego złota czyli grzybów. Po dłuższej chwili razem z synem dotarliśmy tam gdzie spacerował ów dziadek i syn krzyczy:
- tata, zobacz grzybek. ( Zwykły szatan)
Widzę a dziadek patrzy się w moją stronę i mówię głośniej.
- synek, trafiłeś na wysyp podgrzybków! I wyliczam, jeden, drugi trzeci, patrz cztery pięć ooo tam szósty.
I dodaje do żony.
- kochanie, daj tą siateczkę to weźmiemy na sosik do placuszków.
Widzę że dziadek stoi i patrzy. I znowu do żony mówię:
- masz tą siateczkę ? Jak nie, to zostawię je tutaj. I odchodzę.
Po chwili widzę jak dziadek się wraca w to miejsce, zdaje sobie sprawę co się odjebało i patrzy na mnie.
Dziadek :