(Anty)Komiksowa dzida #11
2 l
6
Witajcie dzidki.
Chciałem was przestrzec przed "dziełem" spod szyldu DC Comics. Autorem tegoż tworu jest niejaki Tom Taylor, który ma na swoim koncie sporo nienajgorszych komiksów z serii "X-Men", "All New Wolverine", "Injustice" czy nawet "Deadpool", a za ilustracje odpowiedzialny jest Darick Robertson znany m.in. ze zilustrowania wyśmienitych "The Boys". Mamy więc doświadczonego scenarzystę i cenionego ilustratora, co zatem poszło nie tak, że postanowiłem was ostrzec? Otóż... w sumie wszystko, le pokolei.
Hellblazer: Wzlot i upadek to nie jest komiks, od którego warto zacząć poznawanie kultowego już Johna Constantine'a ponieważ mimo krótkiego wstępu przedstawiającego narodziny i lata młodzieńcze lata Johna to nie wyjaśnia on kim jest Constantine, czym tak naprawdę się zajmuje, czemu jest jaki jest, skąd zna pojawiające się postacie. Innymi słowy - przed przeczytaniem tego komiksu warto już znać choć trochę histrorię egzorcysty.
Z drugiej strony w.w. wiedza też wam się do niczego nie przyda ponieważ nie ma w tym zbiorze autor nie ma czasu i chęci przybliżyć modus operandi poszczególnych postaci, bo to ledwo 152 strony komiksu (minus ok. 10 stron galerii okładek).
Historia. Jakaś tam jest, ale również cierpi na zbyt mało miejsca na rozwój. UWAGA SPOILERY: John pojawia się na miejscu zbrodni, bo akurat siedział w pubie i widział w TV, że coś się dzieje, więc postanowił to sprawdzić, bo ofiara miała anielskie skrzydła (bez znajomości profilu postaci wyda się to głupie). Detektywem prowadzącym śledztwo jest AKURAT PRZYPADKIEM koleżanka z dzieciństwa Constantine'a, która również jest poniekąd zamieszana w śmierć chłopca, którego opętał demon.
Chciałem was przestrzec przed "dziełem" spod szyldu DC Comics. Autorem tegoż tworu jest niejaki Tom Taylor, który ma na swoim koncie sporo nienajgorszych komiksów z serii "X-Men", "All New Wolverine", "Injustice" czy nawet "Deadpool", a za ilustracje odpowiedzialny jest Darick Robertson znany m.in. ze zilustrowania wyśmienitych "The Boys". Mamy więc doświadczonego scenarzystę i cenionego ilustratora, co zatem poszło nie tak, że postanowiłem was ostrzec? Otóż... w sumie wszystko, le pokolei.
Hellblazer: Wzlot i upadek to nie jest komiks, od którego warto zacząć poznawanie kultowego już Johna Constantine'a ponieważ mimo krótkiego wstępu przedstawiającego narodziny i lata młodzieńcze lata Johna to nie wyjaśnia on kim jest Constantine, czym tak naprawdę się zajmuje, czemu jest jaki jest, skąd zna pojawiające się postacie. Innymi słowy - przed przeczytaniem tego komiksu warto już znać choć trochę histrorię egzorcysty.
Z drugiej strony w.w. wiedza też wam się do niczego nie przyda ponieważ nie ma w tym zbiorze autor nie ma czasu i chęci przybliżyć modus operandi poszczególnych postaci, bo to ledwo 152 strony komiksu (minus ok. 10 stron galerii okładek).
Historia. Jakaś tam jest, ale również cierpi na zbyt mało miejsca na rozwój. UWAGA SPOILERY: John pojawia się na miejscu zbrodni, bo akurat siedział w pubie i widział w TV, że coś się dzieje, więc postanowił to sprawdzić, bo ofiara miała anielskie skrzydła (bez znajomości profilu postaci wyda się to głupie). Detektywem prowadzącym śledztwo jest AKURAT PRZYPADKIEM koleżanka z dzieciństwa Constantine'a, która również jest poniekąd zamieszana w śmierć chłopca, którego opętał demon.
Główny złoczyńca niby chce ukarać Constantine'a, ale w sumie to nie, niby chce przejąć władzę nad piekłem, ale też nie do końca, bo jego główny plan dotyczy czegoś innego. No takie ogólnie pierdololo. Pewne rzeczy się dzieją, bo tak i autor miał wyjebane w konsekwencje czynów bohaterów. I co z tego, że demon zabił pół Liverpoolu i prawdopodobnie cała Anglia właśnie dowiedziała się o istnieniu demonów i piekła. Ważniejsze to kurwa pokazać jak ci "dobrzy" się zachlewają i całują po kiblach (pocałunek Lucyfera i Johna to kurwa największe marnotrastwo i tak okrojonego miejsca). KONIEC SPOILERÓW.
Do tego cała historia jest polana surowym, gorzkim sosem komunizmu. Przez całą historię przewija się próba przekonania czytelnika, że każdy bogacz to źródło całego zła na świecie.
A i jeszcze jeden SPOILER: główni bohaterowie od tak sobie rujnują gospodarkę Wielkiej Brytanii, przelewając każdemu Brytyjczykowi 30 tys. Funtów i twierdzą, że to coś dobrego, bo będą mogli się teraz wszyscy napić.
Takich pierdół jest tu więcej, a przypomnę, że to TYLKO 152 strony. Końcówka z ojcem jest totalnie z dupy, pozostawiona bez żadnego wyjaśnienia, tak samo jak ten motyw radości kibiców Liverpoolu i Evertonu w duszy Constantine'a.
Może jestem za głupi, żeby to wszystko ogarnąć, ale ogólnie odradzam zakup. Pierwszy raz miałem ochotę odsprzedać komiks zaraz po przeczytaniu go.
Ilustracje wg. są brzydkie, ale mi się nigdy nie podobała kreska w The Boys, natomiast jeśli wam się podoba to dodajcie sobie ten jeden plusik.
Do tego cała historia jest polana surowym, gorzkim sosem komunizmu. Przez całą historię przewija się próba przekonania czytelnika, że każdy bogacz to źródło całego zła na świecie.
A i jeszcze jeden SPOILER: główni bohaterowie od tak sobie rujnują gospodarkę Wielkiej Brytanii, przelewając każdemu Brytyjczykowi 30 tys. Funtów i twierdzą, że to coś dobrego, bo będą mogli się teraz wszyscy napić.
Takich pierdół jest tu więcej, a przypomnę, że to TYLKO 152 strony. Końcówka z ojcem jest totalnie z dupy, pozostawiona bez żadnego wyjaśnienia, tak samo jak ten motyw radości kibiców Liverpoolu i Evertonu w duszy Constantine'a.
Może jestem za głupi, żeby to wszystko ogarnąć, ale ogólnie odradzam zakup. Pierwszy raz miałem ochotę odsprzedać komiks zaraz po przeczytaniu go.
Ilustracje wg. są brzydkie, ale mi się nigdy nie podobała kreska w The Boys, natomiast jeśli wam się podoba to dodajcie sobie ten jeden plusik.