Jako iż mam za dużo wolnego czasu postanowiłem zrobić taki mały przewodnik po świecie Westeros.
Przedstawiam wam Lorda Pijawek, milczącego Najemnika Północy
Roose Bolton -Lord Pijawek, zdzieracz skór, pan na Dreadfort, namiestnik północy(po śmierci Młodego Wilka), lojalista wobec Żelaznego Tronu. Sojusznik Lannisterów z Casterly Rock(warto tu wspomnieć że lannisterowie jako dosyć liczny ród posiadali wiele bocznych gałęzi) oraz bliski sojusznik rodu Frey'ów z Przeprawy poprzez małżeństwo z Waldą ,,Grubą'' Frey w swoim trzecim i aktualnym małżeństwie.
Jeśli jednym słowem miałbym określić jego wygląd byłoby to nie nijaki, lecz ciężki do opisania. Na kartach powieści lord Bolton nie jest ani wysoki, ani niski. Ani gruby ani chudy. Jego twarz jest niczym maska ze skóry naciągnięta na czaszkę, pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu. Nie nosi żadnego zarostu ani ozdób poza zapinką z symbolem rodu(oskórowanym człowiekiem na nakrapianym różowym polu).
Jego oczy zasługują jednak na chwilę uwagi. Niezwykle jasne, niemal białe tęczówki oraz czarne źrenice niczym studnie bez dna. Jedno jego spojrzenie wystarczyło by większość ludzi natychmiast milkła. A to dosyć ważny fakt. Roose Bolton nigdy nie podnosił głosu. Jego cichy i spokojny ton wielokrotnie ciężko było odróżnić od szeptu przez co nawet podczas uczt musiała zapaść całkowita cisza aby go usłyszeć.
Wielokrotnie lubił powtarzać swoje ulubione powiedzonko, które niejako stało się jego credo ,,spokojny kraj, cisi ludzie''. Oznaczało to mniej więcej tyle że był osobą niezwykle skrytą. Nie lubił być na widoku i wszystko co robił i myślał zachowywał tylko i wyłącznie dla siebie. Zamiast afiszować się z okrucieństwem i zwyczajami Boltonów ukrywał je nie afiszując się nimi. Jeśli już musiał uciekać się do przemocy zawsze dopilnował by nikt się o tym nie dowiedział. Stąd krążyły o nim mgliste i niejasne plotki.
I tu ponownie musimy coś zaznaczyć, zwyczaje Boltonów były okrutne i nieludzkie, lecz Roose nigdy nie czerpał przyjemności z cierpienia samym w sobie. Traktował to bardziej jako narzędzie w drodze do celu.
Z charakteru jest to postać niezwykle spokojna oraz pragmatyczna. Nigdy nie dawał się ponieść emocjom oraz wszelkie decyzje jakie podejmował miały na celu tylko i wyłącznie dobro rodu Boltonów.
Skróćmy jego historię tak jak możemy(z racji na limit słów)
Podczas Rebelii Roberta stanął po stronie sojuszu Winterfell, Orlego Gniazda, Krańca Burzy oraz Riverrun. Wojska Boltonów pod sztandarami Starków stanowiły najliczniejszą grupę biorąc udział w praktycznie każdej bitwie jaka rozegrała się z ich udziałem.
Roose wielokrotnie doradzał Nedowi aby porzucił swoje łaskawe podejście i że okrucieństwo jest drogą do celu. To właśnie on nalegał aby stracić rycerza gwardii królewskiej Szalonego Króla ser Barristana Selmyego po bitwie nad Tridentem.
Po zakończeniu wojny Roose (prawdopodobnie) wziął udział w tłumieniu rebelii Greyjoyów.
Jego ukochany oraz jedyny syn został wysłany Doliny(mam już mało miejsca więc po prostu wspomnę że był on niezwykle miłym, spokojnym oraz wykształconym chłopakiem).
Młody dziedzic Dreadfort wyruszył zobaczyć się z bękartem głowy rodu który został najprawdopodobniej spłodzony z gwałtu na młynarce. Podczas tego spotkania został on otruty i zginął z ręki bękarta. Tu znowu wychodzi pragmatyczny charakter Boltona który po śmierci dziedzica przyjął swojego Bękarta do zamku aby podtrzymać linię rodów Boltonów.
Wyruszając na wojnę razem z Młodym Wilkiem podobnie jak jemu ojcu doradzał aby nie wystrzegał się okrucieństwa i był przygotowany na poświęcenia. Odradzał mu defensywnej taktyki bronienia ziem Riverrun i by przeszedł do ofensywy.
W wyniku tajnej umowy z rodem Lannisterów zdradził on podczas krwawych godów ród Starków za co otrzymał tytuł namiestnika północy. Aby zjednoczyć lordów północy obiecał razem z siłami Freyów przegnać żelaznych ludzi i odbić fosę Cailin oraz Winterfell.
Aktualnie razem z większością lordów Północy szykuje się na bitwę ze Stannisem.