Nad strumieniem, w małej chatce, żyła sobie kobieta. Pewnego dnia, gdy jak zwykle szła rankiem zaczerpnąć wody ze strumienia, na brzegu znalazła poranionego węża. Ulitowała się nad nim. Zabrała go do swojej chatki, opatrzyła rany, ułożyła na miękkiej poduszce w koszyku. Codziennie go doglądała, poiła, karmiła a z czasem i pokochała. Pod jej troskliwą opieką wąż wracał do sił. Ale kiedy któregoś wieczoru jak zwykle pochyliła się nad koszykiem, by go pogłaskać, wąż nagle skoczył i ją ukąsił. Był jadowity. Kobieta, zwijając się z bólu w śmiertelnych męczarniach, zapytała go ostatkiem sił:
- Wężu, dlaczego to zrobiłeś? Uratowałam ci życie, poświęciłam się dla ciebie, pokochałam...
W odpowiedzi usłyszała:
- Zamknij się głupia kobieto. Przecież kiedy mnie zabierałaś, doskonale wiedziałaś, że jestem wężem.