Dzś mija 144 rocznica wybuchu wulkanu na wyspie Krakatau w Indonezji. Hałas jaki wygenerowała eksplozja był słyszalny z odległości kilku tysięcy kilometrów. Do dziś uchodzi za najgłośniejszy dźwięk w historii. Podczas erupcji 2/3 wyspy zapadło się pod powierzchnię morza powodując lawiny i potężne fale tsunami, które dotarły aż do Hawajów i Ameryki Południowej. Największa fala miała 41 m wysokości. Podczas głównej eksplozji popiół wulkaniczny został wyrzucony na wysokość 80 km czyli wyżej, niż grzyb atomowy najpotężniejszej w historii świata bomby wodorowej zdetonowanej przez człowieka - Car Bomby (60 km). Główna fala uderzeniowa osiągnęła prędkość 1100 km/godz. trzy razy okrążając kulę ziemską. Szacuje się, że życie straciło wtedy ok. 36 tyś. osób.

Obecnie w tym miejscu strach budzi inny wulkan - Anak Krakatau. Jego silna erupcja w 2018r. spowodowała duże tsunami i śmierć ponad 400 osób. "Dziecko Krakatau" jest ciągle aktywne i podobna apokalipsa jak ta z 1883r. może się kiedyś powtórzyć.

Ciekawe czy Włochy zapłacą kary za nadmiar emisji CO2 wulkanu Etna? Dlaczego jeszcze nie ma podatku od wulkanów? Przecież wiemy, że podatki ratują planetę. No i dlaczego Ostatnie Pokolenie nie przykleiło się u podstawy wulkanu.

Pod koniec kwietnia tego roku, w Gwatemali doszło do początkowej fazy wybuchu Vulcán de Fuego. Wydobywającym się klebom dymu, popiołu i niewielkim odlamkom skalnym towarzyszyły potężne wyładowania atmosferyczne. 
Miłego oglądania i wypierdalam.