Mój stary to fanatyk architektury. Pół mieszkania zajebane kalkami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi cyrkiel czy ołówek i trzeba wyciągać w szpitalu. W swoim 22 letnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła to kazała buta ściągać bo myślała, że znowu coś w nodze.
Druga połowa mieszkania zajebana Archiramą, eVolą, architizerem xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie architektoniczne tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into internety bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jakichś forach dla architektów i kręci gównoburze z innymi architektami o najlepsze elewacje itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypierdolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkurwił to założyłem tam konto i go trolowałem pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu Corbusier to ciota. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę “WITRUWIUSZ”, za najebanie 10k postów."
"Jak jest ciepło to co weekend zapierdala na przetargi. Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę jem zupę ziemniaczaną na obiad a ojciec pierdoli o zaletach ergonomicznego ustawienia stołu w kuchni. Jak się dostałem na studia to stary przez tydzień pie**olił że to dzięki temu, że mam okno od pokoju skierowaną w stronę południa i mózg mi lepiej pracuje.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym mirkiem całą rodzinę w nocy bo zamiast spać napierdalają rysunki w archicadzie .
Przy jedzeniu zawsze pierdoli o architekturze i za każdym razem temat schodzi w końcu na Izbę Architektów Rzeczypospolitej Polski, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr niedostatecznie zabudowujo tylko kradno hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Encyklopedię salonów łazienkowych żeby się uspokoić.
W tym roku sam sobie kupił na święta niwelator z łatą. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko już wczoraj go rozpakował i niwelował podłogę w dużym pokoju.
Pół roku temu zainteresował się modernizmem. Zaczęło się od wynoszenia doniczek z roślinami na dach bloku. Ojcowi odjebało do tego stopnia że wykupił pół sklepu ogrodniczego zajebując po drodzę doniczki z klatek schodowych na całym osiedlu żeby cały dach obłożyć chwastami. Jak policjanci przyszli do nas do chaty to zaczął wrzeszczeć że forma wynika z funkcji i że ma w dupie zgłoszenia. Pewnej nocy obudził prawie cały blok bo pod wpływem natchnienia zaczął rozwalać ściany zewnętrzne w mieszkaniu młotkiem do gwoździ z castoramy bo chciał zrobić szklaną elewację. Matka tak go opierdoliła że przez nastepne trzy dni chodził ze spuszczoną głową
Gdybym mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich inwestorów w polsce to bym wziął i zapierdolił.
Raz poszliśmy do palmiarni w Zielonej Górze to stary wszedł na stalowe podpory na trzecim piętrze i mierzył je linijką bo chciał obciążenia policzyć. Ochroniarz ryczał ze śmiechu jak widział xD
Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny to stary jako prezent wziął mnie ze sobą na budowę w drodze wyjątku. Super prezent kurwo. Popierdalał po budowie ze swoją plastikową przeźroczystą linijką koloru niebieskiego firmy “MAPED” i wcześniej wspomnianym młotkiem z castoramy. Przez pół dnia miałem się skradać żeby nie wypłoszyć studentów na praktykach. Wystarczyło mu że ściana była o 1 cm za gruba i napierdalał w nią swoim orężem z gracją pijanego żula. Kierownik budowy kazał mu wypierdalać i więcej się nie pokazywać.
Wspomniałem, że ojciec ma kolegę mirka, z którym jeździ na budowy. Kiedyś towarzyszem wypraw był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku z kalkulatorem inżynieryjnym w kieszeni. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o typach zabudowy. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze są arialne czy wolnostojące.
WEŹ MNIE NIE WKURWIAJ ZBYCHU, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ ZABUDOWĘ ATRIALNĄ?
KURWA TADEK W POLSCE TYLKO WOLNOSTOJĄCA. TO SWOJE ATRIUM TO MOŻESZ SOBE W DUPĘ WSADZIĆ
CO TY MI O WOLNOSTOJĄCEJ PIERDOLISZ JAK TY LEDWO POTRAFISZ PODŁOGĘ W AUTOCADZIE NARYSOWAĆ
TO TY PIERDOLISZ JAK TY MYLISZ RZEKĘ Z ULICĄ NA MAPIE
No i aż się zaczeli nakurwiać zapasy na dywanie w dużym pokoju a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona zbysia, że zbysio spadł ze stropu i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec
I bardzo kurwa dobrze
Tak go za to atrium znienawidził.
Raz stary nie mógł przeżyć faktu że przy północnej części naszego bloku nie ma chodnika. Podpierdalał bruk z sąsiedniej budowy i układał go jak klocki w tetrisie chwaląc się że nawet projektu zagospodarowania nie potrzebował.
Wspominałem też o arcywrogu mojego starego czyli IZBIE ARCHITEKTÓW RZECZYPOSPOLITEJ POLSKI. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś był trzęsienie ziemi to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych skurwysynach z IZBY ARCHITEKTÓW powiedzieć. Gazety nie architektoniczne też przestał czytać bo miał ból dupy, że o architekturze polskiej ani aferach w IARP nic się nie pisze
Szefem IARP w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskim projektom przez Izbę i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakiś przetarg gdzie występował Adam i stary wrócił do domu z podartą koszulą bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpierdalał.
Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem IARP ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu IARP i Adama na forach lokalnych gazet. Napierdalał na niego jakieś głupoty typu, że Adam oszukiwał inwestorów albo że kradł projekty itd. Nie nauczyłem ojca into TOR więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi 2000zł.
Jak płacił to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec kurwił na przekupne sądy, IARP, Adama i w ogóle cały świat. Z jego pierdolenia wynikało, że IARP jak jacyś masoni rządzi całym krajem, pociąga za szurki i ma wszędzie układy. Przeliczał też te 2000 na kalki, skalówki czy bloki techniczne i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. stropów Teriva za te 2k kupić (mało xD).
Stary jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć całe biuro projektowe z odjebanym komputerem do projektowania schodów
synek prawdziwe architekty to biura majoo a nie w piwnicy z laptopajem jak jaki studenciak hehe!
ale nie było go stać ani nie miał go gdzie zrobić a że jest hehe frajerem to on nie jest żeby komuś płacić za wynajem więc zgadał się z jakimiś architektami z okolicy, że kupią wyposażenie biura + garaż na spółkę, garaż będzie jakiegoś janusza, który ma dom a nie mieszkanie w bloku jak my i się będą tym biurem dzielili albo będą projektować razem.
Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle ale w któryś weekend ojciec się rozchorował i nie mógł z nimi jechać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy dzwonili, że inwestorzy dzwonią jak pojebani więc mój ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkurwienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni projektują bez niego bo przecież po równo się zrzucali i w niedzielę wieczorem, jak te janusze już wróciły z wyprawy, wyszedł nagle z domu.
Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na zewnątrz a tam nasz samochód z dywanem składaną szafą biurkiem i komputerem za 5 koła na siedzeniach i w bagażniku xD Pytam skąd on to wziął a on mówi, że januszowi zajebał z garażu bo oni go oszukali i żebym łapał z nim sprzęt i wnosimy do mieszkania XD Na nic się zdało tłumaczenie, że zajmie cały duży pokój. Na szczęście biurko nie zmieściło się w drzwiach do klatki więc stary stwierdził, że on to przed domem zostawi.
Za pomocą jakichś łańcuchów co były w samochodzie i mojej kłódki od roweru przypiął ją do latarni i zadowolony chce iść wracać do mieszkania a tu nagle przyjeżdżają 2 samochody z januszami współwłaścicielami, którzy domyślili się gdzie ich własność może się znajdować Zaczęła się nieziemska inba bo janusze drą mordy dlaczego biuro ukradł i że ma oddawać a ojciec się drze, że oni go oszukali i on 2000zł się składał a nie projektował w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację żeby ojciec od nich nie dostał wpierdolu bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:
-Mój ojciec leży na ziemi, kurczowo trzyma się biurka i krzyczy, że nie odda
-Janusze krzyczą, że ma oddawać
-Jeden janusz ma rozjebany nos bo próbował leżącego ojca odciągnąć od biurka za nogę i dostał drugą nogą z kopa
-Dwóch policjantów ciągnie ojca za nogi i mówi, że jedzie z nimi na komisariat bo pobił człowieka
-We wszystkich oknach dookoła stoją sąsiedzi
-Moja stara płacze i błaga ojca żeby zostawił biurko a policjantów żeby go nie aresztowali
-Ja smutnazaba.psd
W końcu policjanci oderwali starego od biurka. Ja podałem januszom kod do kłódki rowerowej i zabrali biurko z resztą wyposażenia, przelewając wcześniej staremu 2000zł i mówiąc, że nie ma już do niego żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy w urzędach nie spotkali. Matka ubłagała policjantów, żeby nie aresztowali ojca. Janusz co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie pie**olił z łażeniem po komisariatach i ma to w dupie tylko ojca nie chce więcej widzieć.
Trzy tygodnie później kolega ojca zaprosił go na ryby...