Portrety Rzeczypospolitej: bohaterowie, dowódcy, zdrajcy vol. 1: „Jam nie z soli ani roli…”: Stefan Czarniecki
7 2 4

7
Nie urodził się w złotym pałacu, nie uczył się za pacholęcia siedmiu języków jak jakiś laluś z Kabat. Przyszedł na świat w skromnym dworku, był synem ubogiego szlachcica, bez rodowego splendoru i zagranicznych uniwersytetów. Zamiast nosić księgi, wolał dzierżyć szablę. Zamiast zakuwać, wolał słyszeć pod sobą stukot końskich kopyt. 

Jako młodzian dołączył do legendarnego oddziału lisowczyków [1], watahy niepokornych jeźdźców, prawdziwych wilków stepowych, którzy pojawiali się jak duchy i znikali w dymie bitewnym, zostawiając po sobie ino kurz, popiół i stosy trupów. To właśnie wśród tych dzikich jeźdźców hartował się jego charakter i tam narodził się przyszły hetman polny [2], który miał wstrząsnąć całą Rzeczpospolitą.
Portrety Rzeczypospolitej: bohaterowie, dowódcy, zdrajcy vol. 1: „Jam nie z soli ani roli…”: Stefan Czarniecki
Uczestniczył w kampaniach przeciwko Szwedom, Moskalom, Tatarom i Kozakom. U boku hetmana Stanisława Koniecpolskiego uczył się od najlepszych, ale nie minęło wiele czasu, a sam stał się mistrzem i nauczycielem wojny dla całej Rzeczpospolitej. Gdzie wróg myślał, że ma przewagę, tam Czarniecki wyskakiwał na koniu z szablą w ręku i robił porządek. Zasłynął w 1637 roku, kiedy pod Kumiejkami poprowadził szarżę tak brawurową, że nawet konie musiały mieć stalowe nerwy. Kozacki tabor? Rozwalony w pył, zanim zdążył się przeżegnać. Właśnie wtedy Czarniecki zrozumiał jedno: jeśli masz dobrą jazdę i stalową wolę, możesz wygrać każdą bitwę.
Portrety Rzeczypospolitej: bohaterowie, dowódcy, zdrajcy vol. 1: „Jam nie z soli ani roli…”: Stefan Czarniecki
W 1652 roku, pod Batohem, armia koronna została rozniesiona w krwawą miazgę. Czarniecki był jednym z nielicznych, którzy z tego piekła wyszli żywi. Zamiast jednak lizać rany, dostał awans, został oboźnym koronnym (to nie to samo co woźny). Rok później już sam dowodził i znów poszedł pierwszy. Pod Monasterzyskiem nie czekał, aż ktoś wyda rozkaz, ruszył na wroga. Kula trafiła go prosto w twarz. Normalny człowiek padłby jak dąb, ale nie nasz bohater. Medycy musieli mu potem wstawić metalową blaszkę w podniebienie i to na ponad 300 lat przed Robocopem. Nawet Grucha takiej kozackiej protezy nie dostał.
W 1655 [3] Rzeczpospolita była w ruinie, król w potrzasku, a co na to szlachta i magnateria? Jeden po drugim klękają przed Szwedem, jak Tusk przed Niemcem. Ale nie Czarniecki, ten się nie kłaniał, nie zdradził ojczyzny w godzinę próby. Został przy królu, gdy inni odwracali wzrok. Nieugięty jak stal, twardy jak buława, której jeszcze wtedy nie miał ale już na nią zasługiwał. W styczniu 1656 roku został mianowany regimentarzem. Od tej pory miał nie tylko serce do walki, ale i prawo do rozkazów. Tyle że on rozkazów nie wydawał zza stołu. Sam rzucał się w wir walki, pierwszy z szablą w ręku bił Szweda. Czarniecki nie był mistrzem od blichtru i parady. Jego specjalność to wojna szarpana bez fanfar, za to z skutecznymi uderzeniami tam, gdzie wroga najbardziej zabolało. Znikał, by uderzyć znienacka. Nękał, osłabiał, a potem dobijał. Partyzantka na koniu, z szablą i wściekłością.
Portrety Rzeczypospolitej: bohaterowie, dowódcy, zdrajcy vol. 1: „Jam nie z soli ani roli…”: Stefan Czarniecki
Kieedy przyszło do wielkiej bitwy, pokazał, że nie tylko potrafi kąsać, ale też rozszarpać na otwartym polu. W 1660 roku rozbił Rosjan pod Połonką jak stary mistrz wojennej szachownicy. Po tej kampanii był już o włos od największego tytułu. Po śmierci Lanckorońskiego król Jan Kazimierz chciał wręczyć mu buławę hetmańską, ale senat się uparł i postawił veto (to jak dziś w naszym Sejmie w sumie)

Wielu mówiło wtedy: „Czarniecki to wojownik, nie polityk” i właśnie dlatego nie pasował do zakulisowych gier magnaterii. Buławę otrzymał dopiero w 1665 roku, kiedy tłumił bunt na Ukrainie. Ale to już był zmęczony bohater. Wyczerpany, połamany w środku, lecz nadal walczący. Tytuł przyszedł za późno, by go naprawdę cieszył. Zmarł w drodze do Warszawy, gdzie miał świętować tryumf, było to dnia 16 lutego 1665 roku. Co prawda nie na polu bitwy, ale wciąż w siodle. Odszedł, jak żył w ruchu, bez pompy, bez skargi, Rzeczypospolita straciła jednego z swych najznamienitszych synów.
Portrety Rzeczypospolitej: bohaterowie, dowódcy, zdrajcy vol. 1: „Jam nie z soli ani roli…”: Stefan Czarniecki
[1] Nazwa pochodzi od ich pierwszego przywódcy: Aleksandra Józefa Lisowskiego, który zebrał wokół siebie grupę banitów, najemników, byłych żołnierzy i wszelkiej maści awanturników. Nie byli regularnym wojskiem, tylko formacją najemną, często służącą za pieniądze. 
[2] Hetman polny był zastępcą hetmana wielkiego, czyli głównodowodzącego armią koronną (dla Korony) lub armią litewską (dla Wielkiego Księstwa). Mówiąc krótki prawa ręka głównodowodzącego. 
[3] Początek inwazji Szwecji na Rzeczpospolitą, w litertaurze okreslanej jako "Potop szwedzki". 
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+73
0.09609317779541