"Światomówstwo" - Rozdział I "Wezwanie"

72
"Światomówstwo" - Rozdział I "Wezwanie"
Hej, Dzidki. W sumie nie wiedziałam do końca, gdzie to wstawić, gdyż nie jest to pasta, a moje autorskie gryzmoły. A że moim hobby jest między innymi pisanie, to dochodzę do wniosku, że może właśnie powinno znaleźć się w dziale "Hobby". W każdym razie życzę miłej lektury, jeśli komuś zechce się czytać fantasy, które zwykle wypisuję "do szuflady", żeby oderwać się czasami od obowiązków i porobić coś, co lubię.
Rozdział I

"Wezwanie"


Obejrzała się przez ramię rzucając spojrzenie podążającego za nią w deszczu kotu. Nie tyle wyglądał na głodnego, co na spragnionego wrażeń.

„Dziwne – pomyślała mimowolnie – Być może koty wyczuwają obecność wiedźm.”
Odwróciła się w kierunku zwierzęcia rzucając mu gniewne spojrzenie.
Kot, nieporuszony jej reakcją, z dużą dozą ignorancji podążył w jej stronę, prezentując Syldze swoją godność i zdecydowanie.

- Dobra – rzekła szarej przybłędzie w czarne pręgi – Możesz iść, ale na swoją własną odpowiedzialność.
Jej słowa nie wywarły na kocie żadnego wrażenia. Podążał dalej na przód, po czym wyprzedziwszy Sylgę o kilka kocich kroków, obejrzał się za siebie i zaczął wymachiwać coraz bardziej nerwowo ogonem, jakby chciał jej zakomunikować: „Idziesz, czy będziemy dalej tak sterczeć?”.

Kobieta cicho roześmiała się, po czym podążyła przed siebie starając się nie wywrócić o włóczęgę plączącego się jej pod nogami. Z daleka widniało akwamarynowe światło dobiegające z głębi lasu. Niewidoczne dla zwykłego śmiertelnika, jednak Sylga wiedziała, że wezwanie jest nadzwyczaj pilne. Zapewne musiała zaistnieć komplikacja, której nie przewidziała Rada.
Przyspieszyła kroku. Nadal nie była pewna, czy powinna była pozwolić kotu podążyć za sobą. Mogła go zabić, jednak nie wyczuła w nim Zmiennokształtnego. Nawet, jeśli nim był, musiał dysponować tak silną magią, której nie mogła wyczuć. Jak nauczyło ją doświadczenie – z silniejszą magią nie można bezmyślnie igrać, jeśli masz jeszcze powody do życia.

„Jeśli to rzeczywiście Zmiennokształtny, uśmiercą go członkowie Rady” – pomyślała w duchu na uspokojenie, podążając pewnym krokiem po skrzypiącej pod jej butami grubej warstwie wielotygodniowego śniegu.
***


Tajemnicze szmery wypełniały pustkę nocy prowadząc Sylgę w kierunku sygnału nadanego przez Radę Łączników, kiedy gęste krzewy zasłaniały bijące z niego światło. Łkanie umarłych. Ich ciche jęki przeklinały władających magią. I nic dziwnego – najczęściej pozostawiali za sobą zgliszcza po spokojnym życiu śmiertelnych.
O ile Sylga miała problem z przemierzaniem gęstego lasu, o tyle kot wydawał się być dobrze zaznajomiony z tym miejscem, podążając pewnie dwa kroki przed wiedźmą.

- No, no. Skąd ty znasz takie miejsca? – zapytała. Kot spojrzał na nią ze zmarniałym wyrazem pyska, jakby ktoś zapytał sprzedawcę ryb o cytryny.

Pomimo zaistniałej sytuacji wydawało się, że kot wie, dokąd idą. Trudno było stwierdzić, czy prowadzi go instynkt czy naprawdę jest Zmiennokształtnym. Pomimo przemyśleń, ani kobieta ani kot nie zwalniali kroku. W końcu światło stawało się coraz wyraźniejsze, dzieliły ją już tylko kroki, kiedy zobaczyła siwobrodego Aegira i pokrytego bliznami, potężnego Gorma rozmawiających ze sobą.

Obaj mężczyźni zebrali się tutaj na wezwanie Rady. Kiedy pojawiła się Sylga, starszy mężczyzna skinął z lekka głową delikatnie marszcząc brwi, podczas gdy ten potężny jak niedźwiedź, nie przerywając swojej opowieści, objął kobietę z szerokim uśmiechem niknącym w gęstej, czarnej brodzie i uniósł ją, jakby nic nie ważyła. Odstawiając ją na ziemię powitał ją donośnym, tubalnym głosem:

- Sylga, kopę lat, staruszko! Nie widzieliśmy się już chyba 16 pełni!
- 14 – poprawiła go kobieta. – Czy ktoś oprócz nas został wezwany przez Radę? – rzuciła bardziej w stronę Aegira, niż Gorma.
- Tak. – rzekł spokojnie, z lekkim smutkiem - Rada od tego nieszczęsnego wydarzenia w Dolinie Greyleaf zaczęła wysyłać czteroosobowe grupy na zwiady większej wagi. Podobno przydzielili nam adepta.
- Jak to? – zapytała niezadowolona kobieta. – Dlaczego przy tak ważnym wezwaniu Rada nie wyśle kogoś bardziej doświadczonego? Przecież kodeksy ustalone przez Radnych zabraniają wysyłania na zwiady niedoświadczonych młodzików.
- Niestety – rozpoczął starzec zerkając na przyglądającego się mu kota spoczywającego nieopodal stojącej Sylgi, po czym ponownie nawiązał kontakt wzrokowy z kobietą – W przeciągu ostatniego roku podczas zwiadów zaginęło jedenastu Naznaczonych. Nie mają już kogo posyłać. Zaczyna brakować nam ludzi, a nie rodzą się nowi Naznaczeni. Poszukiwaliśmy, jednak wszystkie nowonarodzone dzieci to zwyczajni śmiertelnicy. Jeśli tak dalej pójdzie, Zakon upadnie.

- Przepraszam? – przerwał z oddali niepewny, męski głos należący do jakiegoś młodzika. – Czy znajdę tutaj Sylgę?
- Tak – rzuciła z lekkim wyrzutem kobieta o siwych już ze starości włosach.
- Przyniosłem pismo polecające z Zakonu. Mam niezwłocznie rozpocząć praktykę. – rzekł nieco zdenerwowany, po czym podał pismo coraz bardziej niezadowolonej wiedźmie.
Sylga rozwinęła pismo zdecydowanym, płynnym ruchem, po czym zatopiła się w lekturę skupiając na sobie jak zwykle uparte spojrzenie Gorma.
***


Ku niezadowoleniu Sylgi, zgodnie z treścią zawartą na przekazanym zwitku, nie dość, że miała poprowadzić zwiad w okolicy trzech osad rozsianych po całej Vyrvienbergii, krainie pod rządami szarych elfów, to jeszcze mieć na oku młodzika, za którego pierwszą praktykę była odpowiedzialna.

- No, lala, masz teraz pełne ręce roboty. Dobrze, że nie padło na mnie, nie mam cierpliwości do uczenia młodych – odparł z charakterystycznym dla siebie nietaktem i beztroską Gorm, który przeczytał pismo polecające przez ramię Sylgi i skomentował je, zanim ta w ogóle zdążyła skończyć je czytać.
Spojrzała na młodzieńca i starając się zachować swoją pełną godność zdobywaną przez lata jako Naznaczona zapytała go szorstko:

- Jak cię zwą? – młodzieniec przerażony szorstkością wiedźmy tylko się wzdrygnął zaskoczony. – Czy może nie nosisz żadnego imienia i czcigodny Hallvard przysłał mi bezpańskiego psa.

W tym momencie Gorm parsknął śmiechem. Jeśli komuś tutaj dopisywał humor w takiej sytuacji, to mógł być tylko ten rubaszny krasnolud.

- Styr – młodzieniec wyprostował się i przedstawił przeskakując spojrzeniem to na Sylgę to na milczącego od dłuższego czasu Aegira. Kot usiadł pod jego stopami i zamiauczał próbując skupić na sobie uwagę zajętej teraz czym innym wiedźmy.
- Dobrze, Styr. Posłuchaj mnie teraz. Czasy są niepewne i Naznaczeni zaczynają znikać, są zabijani w niewiadomych dla nas okolicznościach. Co dziwniejsze, nie przychodzą na świat nowi albo nie mamy takich informacji. Musimy udać się do krain szarych elfów, by tam odszukać ostatnio zaginionych, chociaż prawdopodobnie zostały po nich ciała. – Sylga wzięła wdech i kontynuowała wypowiedź. – Kiedy odszukamy ciała, będziemy je musieli zabezpieczyć do badań i przetransportować niezauważenie, aby ustalić przyczynę zgonu. Bardzo ostrożnie będziemy badać okoliczności, w jakich te osoby straciły życie. Tak aby wzbudzić jak najmniej podejrzeń. Czy wszystko zrozumiałeś?
- Tak.
- To dobrze. I jeszcze jedno – cokolwiek się stanie, zaufaj mi i rób co mówię. Nigdy nie poddawaj się wpływowi chwili ani swoim emocjom, nawet jeśli któreś z nas zginie, pamiętając, że powodzenie naszego zadania zależy od działania według zleconych przez Radę wytycznych.
- Tak, rozumiem – odpadł młodzik wyraźnie zaskoczony bezwzględnością kobiety. Ale Sylga wiedziała swoje, była już na niejednych zwiadach i nieraz ktoś zginął, podczas gdy inni musieli starać się ujść z życiem i zakończyć zlecenie.
- To świetnie. W takim razie ruszamy. Nie ma czasu do stracenia.

Mężczyźni przytaknęli zgodnie, kot wstał, przeciągnął się wysuwając pazury i podążył wraz z innymi za wiedźmą. Wyposażeni w zabrany z domostw najbardziej potrzebny ekwipunek wyruszyli. Noc jest dobrym sprzymierzeńcem dla tych, którzy chcą ukryć się w ciemnościach.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Powiesc cz2

9
Drugi wolniejszy plan jest bardziej skomplikowany i bardziej chaotyczny gdyż potrzeba od 10-20 akcji wciągu jednej godziny w jednym mieście. . Co mam na myśli?
Otóż uderzenia w wiarę i kulturę jak i ekonomię państwa. Czyli podpalenie kościołów i urzędów państwowych (miasta, zus, nfz itp), kompletne niszczenie pomników i miejsc kulturowych (muze, kina, teatry) i na sam koniec to co jest modne za grnicą czyli rabowanie sklepów w ciągu tych akcji. Wiadomo zę służby ratunkowe będą mocno zajęte całą tą akcją z podpaleniami więc mozną brać co się chce ale pamiętajmy by podczas rabunku było nas minimum 30 sobó. Jeśli chodzi o kwestię podpalnia wystarczy nieraz jedna osoba. Jeśli chodzi że przecież służby ratunkowe następnym razem wzmożą nadzór to pamiętajcie że jak raz ludzie zobaczą że coś takiego się dzieje a po całej akcji można kraść to zamiast 30 osób będzie 100. Inflacja zrobiła swoje więc każdy będzie chciał coś mieć i dla siebie. Potem to już z górki bo młodzierz której odmaiwają nowego sprzętu elektronicznego sama się zgrupuje i pójdzie za ciosem.Miasta dość szybko pogrążą się w anarchii. Pamiętajmy żeby w 2-3 akcji podpalić również domy, mieszkania polityków by ci wiedzieli że uderzamy w nich.

W momencie kiedy władze się wyłamie i ucieknie, trzeba będzie stworzyć nową która uszczelni prawo tak by każdy następny polityk nie mógł kraść nie bojąc się o konsekwencjie.
Dodatkowo dobrym pomysłem będzie usunięcie inmunitetów by nie mogli sobie nimi ryj wycierać. Tak samo nałożenie obowiązku braku posiadania jakiejkolwiek działalności w rodzinie dajmy na to do 3 pokoleń w porzód i tył. Jeśli chodzi o kwestię wykszałcenie bez preferencji. Wiadomo że rolnik co pracuje na farmie, dba o nią i regularnie pracuje w niej bez używek pokroju alkohol czy narko. Będzie wiedział co jest 5 ale nie powiem są szkoły gdzie rolników uczą ciekawych rzeczy.

To tyle na ten moment Jak pisałem na końcu tak napiszę znowu jest to powieść pokroju fantasy nic więcej. Nienamawiam i nie radzę urzeczywistniac tejże opowieści. Poproszę o ostrą krytykę bym rzygał obiadem z komunii. Jak i o poprawki. I na sam koniec WYPIERDALAM
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Powieść cz1

14
Objaśniam że jest to tylko wytwór literacko-fantastyczny. Nie namawiam ani nie radzę urealistyczniać tej wizji. Ma ona podejście czysto hipotetyczne.

Jak dokonać rewolucji są 2 sposoby jeden szybki drugio czasochłonny.

Zacznę od szybszego.

Na początek potrzebna będzie broń. A jak wiadomo każdy z polaków ma broń w domu. Jęsli nie wiesz o czym mówię to po prostu chodzi mi o nóż. Każdy z nas posiada to staromodne ale jak i potęzne narzędzie w domu. Tylko po co one. Ano żeby zdobyć broń palną. Jak wiadomo policja czy też straż miejska poruszają się w zespołach 2-4 osobowych a więc dodatkowo poptrzeba nam w zespole 5-7 osób na zdobycie lepszego arsenału. Wiadomo że większość z nich chodzi uzbrojona. Jak zacząć. Proste jak bułka z masłem. 3 chłopów udaje że pije piwo w parku(jak powiedziałem najlepiej udawać bo promile szybko uderzą do głowy i plan się nmie uda). Dlaczego w parku? Najmniej monitoringu oczywiście. W parku trzeba będzie krzyczeć ile tylko się da najlepiej blisko bloków mieszkalnych póki jeden z cebulaków nie wezwie policji/straży miejskiej. W tym czasie 3-4 pozostałych krąży blisko swoich aktorów wyczekując. W momencie pojawienia się służb porządkowych ( wiadomo że władza uderza im do głowy więc podejdą z autorytetem na luzie do was) w momencie kiedy zaczną rozmowę pozostali podchodzą i mówią jak to ta trójka zakłócała ciszę nocną. Kiedy niebiescy zaczną pisać i kontynuować rozmowę pozostała ekipa która podeszła i potwierdzała nocne krzyki podrzyna gardła funkcjonariuszą. Trzeba pamiętać że trzeba to zrobić szybko i naraz żeby nie było możliowści reakcji policji. W momencie kiedy Ci się będę topić w własnej krwi, dobijamy ich i zabieramy EQ. Pamiętajcie o rękawicszkach i o założeniu czepków kąpielowych pod czapki i oczyszczeniu się przed akcją by nie zostawić ani jednego włosaczy śladów DNA. Po całej akcji znikamy z miesjca. Akcję można powtórzyć kilka razy zmieniając tylko miejsca typo w bramie, pod sklepem. Pamiętajmy by wcześniej sprawdzić czy  w okolicy nie ma monitoringu. Bo niestety dość szybko nas namierzą. Po zdobyciu broni dla każdego czas znaleść adres zamieszkania polityka/wójta/posła/prezydenta. Jeśli chodzi o aders zamieszkania dość łatwo znaleść w dzisiejszych czasach. Pytanie to jak dostać się do środka bo nie ukrywajmy tego monitoring, bądź możliwość posiadania ochroniarza do 2.
Najszybszym sposobem będzie udawać kogoś z glovo. Jest to tak popularne że nie musimy się martwić o jakąś podejrzliwość. W momencie pojawienia się naszego celu zaczynamy egzekucję. Pamiętajmy by upewnić się że nasz cel jest w domu. Niestety bądź stety ale egzekucję wykonujemy na wszystkich domownikack jacy są w domu czyli kobiety i dzieci również(nie zależnie od wieku). Tego typu akcję będę otwierać ludzią oczy że czas rządów i kradzieży jak i kłamstw dobiegł końca. Po pewnym czasie tego typu egzekucje będą dokonywanie już nawet za dnia. Aż do czasu nie wkroczenia wojsk polskich do miast. Ale to będzie obusięczny miecz gdyż tak naprawdę powstanie podziemne ugrupowanie które będzie krok po kroku likwidować wosjko tak samo jak szare szeregi w starych czasach.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.10805296897888