Necromunda Kampania: Sektor K1 - Czarny Przypływ. Część 01

2
Necromunda Kampania: Sektor K1 - Czarny Przypływ. Część 01
Drogi pamiętniczku
już tyle czasu minęło odkąd opuściłem w miarę bezpieczną przystań Kopca Primus. W wyścigu do rdzenia ponieśliśmy porażkę. Ha! porażka to mało powiedziane. Ksiądz proboszcz Tadeusz został spopielony podstępnym strzałem ze strony gangu Maelstrom. Ja sam zostałem pozbawiony nagrody tuż przed jej dotknięciem. Strzał w plecy. Potem długi spadek w dół. Na szczęście spadłem do wozu asenizacyjnego. Kiedy tylko się z niego wygrzebałem wiedziałem, że przede mną tylko jedna droga. Musiałem opuścić Kopiec. Szukać szczęścia i odkupienia na Pustkowiach.
Ukrywałem się przez kilka tygodni. Widziałem polowanie wygłodniałych łowców na resztki gangu Ordo Furries, którzy haniebnie wycofali się w Wielkiej Gry. Rodzina Radia Święta Celestyna przestała istnieć na wyżynach generatorium, więc nikt nie podejrzewał, że ktoś mógł przetrwać. Wyczekałem na okazję i wydostałem się Bramą nr 03.
Na Pustkowie wydostałem się w nocy. Bijąca łuna od Kopca oświetlała drogę. Bardzo szybko musiałem przerwać bieg. Wszechobecny duszący pył wdzierał się wszędzie. Do oczu, ust, płuc, wszędzie. Padłem w jakimś skalnym załomie i czekałem na śmierć. Płuca płonęły. Nagle czarne niebo rozświetliły błyskawice. jakby potężne wyładowania elektryczne. Po chwili poczułem na twarzy kroplę wody. Po chwili kolejną! za chwilę całe niebo płakało wodą. Wodą! Woda która w Kopcu była zawsze reglamentowana tutaj wprost spadała z nieba! Otworzyłem usta i starałem się nasycić życiodajnym płynem. Dzięki Imperatorze! Takie błogosławieństwo pośród tego jałowego krajobrazu! Po chwili padłem na kolana. Ten płyn palił żywym ogniem. Cały żołądek płoną, Gardło nabrzmiałe od pyłu teraz po raz kolejny walczyło z agonią. Żołądek targany skurczami raz za razem rzygał resztkami. Straciłem przytomność.
Zaczynam myśleć, że tutaj wcale nie jest bezpieczniej...
Kilka dni później gdy zapasy się skurczyły prawie do zera trafiłem na osadę górniczą. Robotnicy mieli właśnie odprawę przed kolejną szychtą. Nadzorca kończył przemawiać. Stawiać zadania i rozdzielać pracę. Poczekałem aż zniknie i ruszyłem do nielicznej grupy która wracała do baraków. Wskoczyłem na podwyższenie i chciałem ich zatrzymać. Przemówić do nich. Nakłonić do wybrania jedynej ścieżki odkupienia jaką oferuje nasza wiara w Imperatora.
Początkowo mój głos niknął w gwarze. Ale najpierw jeden, potem kolejny i kolejny zatrzymywali się słuchali. A ja.. ja opowiadałem im przypowieść o robotnikach.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.14336109161377