W związku z niedawnym wielkim sukcesem SpaceX, chciałbym wam przedstawić najpiękniejszą chyba pamiatkę z okresu pierwszego i największego zachwytu nad podbojem kosmosu.
Znajdują się tu zarówno piosenki ogniskowe jak "Fly, Columbia" (chociaż ta najbardziej mnie przyprawia o łzy) jak i poetyckie perełki w postaci "Hope Eyrie" czy "Light-Ship".
Jest w nich to fascynujące połączenie zapisu z przeszłości i nadziei na przyszłość (która nie nadeszła), które u mnie za każdym razem powodują potok łez