Pietro Di Lorenzo, sekretarz generalny turyńskiego oddziału Siap, czyli włoskiego związku zawodowego policji powiedział, że takie miejsca, gdzie "żyją" nielegalni migranci nazywają "Dzikim Zachodem" i do realizacji interwencji muszą ściągnąć z Turynu wszystkie okoliczne radiowozy, co osłabia ochronę innych miejsc.
Ma to już przełożenie na sondaże wyborcze. Ludzie chcą bezpieczeństwa i porządku, a nie chaosu, fali przestępstw, niepewności i poczucia zagrożenia. Ludzie widzą, że sprawy nie idą tak, jak ich zapewniało się. Na każdej łodzi, która przybija do Wyspy Lampedusy jest od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu nielegalnych migrantów, a takich łodzi potrafi być dziennie kilkadziesiąt.