Z jednej strony nie chcę wam zawracać gitary po nocy dzidki, ale z drugiej... Czemu nie? Myślę, że mimo wszystko ta historia może was zaciekawić. A mianowicie...
Pracowałem kiedyś z Pudzianem, a właściwie to pracowałem u niego. Nie, nie na Stadionie Dziesięciolecia bo to jakaś ściema. Było to w czasach gdy był właścicielem wielkiej fermy drobiu. W porywach w kurnikach było kilkanaście tysięcy niosek, po kilka tysięcy brojlerów, gęsi i kaczek. Dziennie produkowaliśmy kilka tysięcy jajek. Problemów w firmie za wielkich nie było poza tym, że ktoś permanentnie podkradał odżywki, antybiotyki i preparaty wzrostu stosowane w hodowli drobiu. Także przed zawodami szefa cała produkcja jajek szła na potrzeby własne. Podobnie był z produkcją kurczaków. Ale poza sezonem biznes szedł jak z nut. Przy takiej produkcji zawsze jest problem z piórami ptasimi. Nie ma co z tym zrobić a utylizacja tego świństwa jest piekielnie droga. W Polsce nikt nie chciał tego kupować bo ile piór można upchać do parówek i pasztetowej? Ale tak się szczęśliwi złożyło, że skontaktował się z nami przedsiębiorca z zachodniej Ukrainy, który chciał wziąć każdą ilość piór, które są podstawą tamtejszej kuchni. Już wszystko było dograne ale tuż po podpisaniu umowy Mariusz zapytał po i le właściwie sprzedajemy te pióra. Powiedziałem mu, że za pióra z gęsi dostaniemy 2$ za kilo, z kaczki i gęsi po 1$ za kilo, a z kury po 20 centów za kilo. Jak Mariusz to usłyszał to z nerw wyszedł i powiedział, że tak tanio z kury nie sprzeda. No i cały kontrakt szlag trafił, trzeba było płacić kary umowne i koniec końców firma padła. Ale Mariusz do końca powtarzał, że tanio z kury nie sprzeda. Ma nawet taki tik, że podczas każdego wywiadu podtrzymuje stanowisko i kiedy się da podkreśla, że tanio z kury nie sprzeda mimo, że firmy już nie ma.