Dzidki, jestem tak stary że pamiętam czasy, gdy ojcu po fajki i piwo biegłem do sklepu i nikt nie miał problemu. Raz byla taka akcja. Zima, mróz, my po robocie (dom się sam nie zbuduje), ja 14 +, podjechaliśmy pod wiejski sklep. Wchodzę ujebany cały- poproszę dwie paczki Sobieskich czerwonych (fajki), denaturat i oranżade hellena. Babka patrzy, skasowała. Ale aż jebana wyszła obczaić. Ps. Stary lal denaturat do baku, bo inaczej zamarzało. Takie byly zimy i paliwo. Oranżadka dla mnie do jacka Orlando.