Białorusin Igor Pikus vel Aleksander Wołodin i Robert Cieślak używający pseudonimu „Cieluś” za pomocą fugasów, min, granatów i innych ładunków wybuchowych zaminowali ogród przy domu znajdującego się przy ulicy Środkowej w Magdalence, w którym się ukrywali. Podczas próby zatrzymania w nocy z 5 na 6 marca 2003 roku, gdy funkcjonariusze o godzinie 00:44:24 weszli do domu, ładunki wybuchowe eksplodowały, zabijając jednego z antyterrorystów na miejscu. Przestępcy rozpoczęli ostrzał z 29 jednostek broni, pistoletów samopowtarzalnych (Glock 17, TT pw wz. 33, CZ-75 Full Auto), pistoletów maszynowych (Sa vz. 61, Uzi Mk.3, PM-98 i PM-84P), karabinków automatycznych (AKMS i AKS-74U), sztucera, strzelby (Franchi SPAS-12). W wyniku odniesionych obrażeń zmarło dwóch funkcjonariuszy z Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji: na miejscu zginął podkomisarz Dariusz Marciniak (ur. 1973), a w szpitalu zmarł dowodzący akcją komisarz Marian Szczucki (ur. 1967). 17 innych funkcjonariuszy odniosło obrażenia.
W wyniku walki wybuchł pożar, budynek częściowo się zawalił i spłonął. Przestępcy zmarli na skutek zatrucia tlenkiem węgla. Igor Pikus i Robert Cieślak nie zostali postrzeleni wbrew temu, co twierdzili policjanci, którzy brali udział w akcji – sekcja zwłok nie wykazała ran postrzałowych na zwłokach obu przestępców. Kilku policjantów po akcji w Magdalence w wyniku szoku porzuciła na zawsze służbę w formacjach policyjnych. Spekulowano na temat służby Igora Pikusa w jakiejś formacji sił specjalnych Związku Radzieckiego, specnazie KGB, specnazie wojsk podległych Głównemu Zarządowi Wywiadowczemu (GRU). Przestępcy byli doświadczonymi użytkownikami broni, mającymi znaczne zdolności w posługiwaniu się nią i w prowadzeniu ognia.
W operacji prowadzonej w Magdalence uczestniczyli funkcjonariusze z Wydziału Terroru Kryminalnego Komendy Stołecznej Policji oraz Wydziału Bojowego Zarządu Wsparcia Bojowego Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji. W sumie było tam według przekazów 23 policjantów. Prawdopodobnie w chwili wejścia na teren posesji funkcjonariusze zostali zauważeni, gdyż na górze włączono światło, a zaraz potem je zgaszono. Istnieje teoria mówiąca o tym, że obu przestępców mógł wspierać ktoś z policji, dzięki czemu około miesiąca wcześniej Robert Cieślak uciekł w lesie z taksówki, która była obserwowana. Do dziś nie wyjaśniono wątku współpracy bandytów z informatorem w policji