Siedze tak sobie i myślę... Z góry ostrzzegam że to nie będzie śmieszna pasta, więc jak szukasz rozrywki śmiało przewiń. Zresztą sam usune żeby nie śmiecić ale czasem jakoś tak ten, człowiek potrzebuje popisać. Czuje niedosyt. Jakbym za mało brał z życia, jakbym się marnował i niewykorzystywał potencjału. Rok za rokiem leci, a tu żadnych spektakularnych zmian, żadnych wielkich osiągnięć. Człowiek coraz boleśniej uświadamia sobie upływ czasu, coraz dosadniej dociera do niego że pewnych rzeczy już mu się zrobić nie uda. Tak siedzę sobie i myśle... Myśle nad opcjami, nad wariantami które mogły się wydarzyć, ale się nie wydarzyły. Myślę nad przyszłością, nad rzeczami które chciałbym osiągnąć, nad drogą którą chciałbym obrać, pomysłami które chciałbym realizować i dołuje się jeszcze bardziej. Myślę o kolejnym biznesie który nie wypalił, o kolejnej opcji która nie zadziałała i powoli, z bólem zaczynam godzić się ze świadomością zapierdalania na etacie po kres swoich dni. Godzić się na życie co prawda nie w biedzie, ale też nie takie na 100%. Takie średnie. A średnio to wcale nie jest super. Nie mam pomysłu, a boję się że nawet gdybym miał, to zabranie mi już sił, woli i samozaparcia by znowu spróbować. Doskwiera, z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej, każde marzenie którego realizacja staje się coraz mniej realna. Przestaje wierzyć w "któregoś dnia to zmienie". Nie wiem. A chciałbym wiedzieć. Tyle dobrze że jutro urlop. Może coś merytorycznego w końcu skleje.