Ciekawa postać

13
Ciekawa postać
Rafał Gan-Ganowicz mawiał, że antykomunizmu nauczyli go sami komuniści. Całe swoje życie poświęcił zwalczaniu sowieckiej zarazy.

Rafał Gan-Ganowicz zasłynął cytatem: „Nie zabijałem ludzi, tylko komunistów”. Dlaczego polski najemnik tak bardzo nienawidził sowieckiej ideologii?

Rafał Gan-Ganowicz urodził się 23 kwietnia 1932 roku w Warszawie. We wrześniu 1939 roku z rąk Niemców zginęła jego matka. Rafała wychowywał ojciec. Niestety krótko – zginął on w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku. O jego śmierci Gan-Ganowicz dowiedział się ukrywając się z innymi dziećmi w jednej z piwnic. „Ojciec zginął” – usłyszał jedynie od polskiego żołnierza, który na chwilę zajrzał do kryjówki dzieci.

Rafał Gan-Ganowicz wychowywał się bez rodziny. Mając 16 lat wstąpił do jednej z młodzieżowych grup oporu, która walczyła z nowym, sowieckim okupantem. Już wówczas Gan-Ganowicz rozumiał, że komunizm jest tak samo morderczym ustrojem, co nazizm. Po latach pisał:
„Kto widział przemarsz Armii Czerwonej pod koniec drugiej wojny światowej, ten nigdy nie zapomni sowieckiego wandalizmu. Czego sowieciarz nie mógł ukraść to niszczył. Dlaczego tak strasznie niszczyli? Czyżby pchała ich do tego zazdrość, że ktoś mógł żyć w warunkach jakie oni, obywatele przodującego kraju widywali tylko w kinie? A może jest to natura sowieckiego człowieka napędzanego wódką? Nie wiem. Ale barbarzyństwo sowieckie pamiętam”.

W Niemczech Zachodnich Gan-Ganowicz wstąpił do Polskich Kompanii Wartowniczych, które utworzone zostały przez Amerykanów. Zadaniem wartowników była ochrona obiektów wojskowych. Ganowicz, jak wielu innych Polaków, miało jednak nadzieję, że jest to zalążek polskiej armii formowanej przy pomocy Amerykanów pod auspicjami generała Władysława Andersa. Wszyscy zawiedli się. Dla Ganowicza Kompanie Wartownicze były jednak pierwszym krokiem ku zupełnie nowemu życiu. Wkrótce zdecydował się wyjechać do Francji.



Rafał Gan-Ganowicz urodził się 23 kwietnia 1932 roku w Warszawie. We wrześniu 1939 roku z rąk Niemców zginęła jego matka. Rafała wychowywał ojciec. Niestety krótko – zginął on w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku. O jego śmierci Gan-Ganowicz dowiedział się ukrywając się z innymi dziećmi w jednej z piwnic. „Ojciec zginął” – usłyszał jedynie od polskiego żołnierza, który na chwilę zajrzał do kryjówki dzieci.

Rafał Gan-Ganowicz wychowywał się bez rodziny. Mając 16 lat wstąpił do jednej z młodzieżowych grup oporu, która walczyła z nowym, sowieckim okupantem. Już wówczas Gan-Ganowicz rozumiał, że komunizm jest tak samo morderczym ustrojem, co nazizm. Po latach pisał:
„Kto widział przemarsz Armii Czerwonej pod koniec drugiej wojny światowej, ten nigdy nie zapomni sowieckiego wandalizmu. Czego sowieciarz nie mógł ukraść to niszczył. Dlaczego tak strasznie niszczyli? Czyżby pchała ich do tego zazdrość, że ktoś mógł żyć w warunkach jakie oni, obywatele przodującego kraju widywali tylko w kinie? A może jest to natura sowieckiego człowieka napędzanego wódką? Nie wiem. Ale barbarzyństwo sowieckie pamiętam”.
W czerwcu 1950 roku komunistyczna Służba Bezpieczeństwa rozpracowała organizację, w której działał Ganowicz. Pozostało mu tylko jedno wyjście – uciekać z Warszawy. Początkowo przeniósł się do Wrocławia, a stamtąd, trochę przypadkiem, wyjechał do Berlina Zachodniego. 
W Niemczech Zachodnich Gan-Ganowicz wstąpił do Polskich Kompanii Wartowniczych, które utworzone zostały przez Amerykanów. Zadaniem wartowników była ochrona obiektów wojskowych. Ganowicz, jak wielu innych Polaków, miało jednak nadzieję, że jest to zalążek polskiej armii formowanej przy pomocy Amerykanów pod auspicjami generała Władysława Andersa. Wszyscy zawiedli się. Dla Ganowicza Kompanie Wartownicze były jednak pierwszym krokiem ku zupełnie nowemu życiu. Wkrótce zdecydował się wyjechać do Francji.
We Francji Rafał Gan-Ganowicz postanowił wrócić do szkoły. Ukończył szkołę średnią i zdał maturę. Dostał się później do szkoły oficerskiej prowadzonej przez NATO. W listopadzie 1959 roku został podporucznikiem. Niedługo później otworzył, z punktu widzenia swoich biografów, najbardziej spektakularny rozdział swojego życia.
Kondotier, najemnik
Rafał Gan-Ganowicz w 1964 roku wyjechał do Afryki, do Demokratycznej Republiki Konga, gdzie trwała wojna domowa.
„Stałem się wreszcie kimś innym... Stałem się Polakiem, któremu jest dane walczyć z czerwoną zarazą z bronią w ręku. Bo przez całe lata przygotowywałem się do tego, myśląc, że doczekam się wreszcie walki o wyzwolenie ojczyzny. Po latach oczekiwania – olśnienie. Z komunizmem walczyć można i trzeba wszędzie tam, gdzie zagraża on jakiemuś społeczeństwu. Na międzynarodówkę komunistyczną – odpowiedzieć międzynarodówką antykomunistyczną. Walczyć, a nie kibicować” – pisał w swojej książce „Kondotier”.

„Czerwona zaraza zabija. Zabija ciało, gdy nie może zabić ducha. Szliśmy przez spalone wioski. Sowieci już wtedy stosowali tu ludobójcze metody, które po latach obrócili przeciw Afganom i Czeczenom. Ich lotnictwo atakowało bezlitośnie każde skupisko ludzkie. Niszczonymi rakietami i bombami wioskach ginęły kobiety i dzieci. Płonęły skromne zbiory podpalane napalmem. Ginęły stada bydła, barany masakrowane z rozmysłem przez sowieckich pilotów. Ta wojna przeciw bezbronnym nie była objawem szczególnego sadyzmu czy zezwierzęcenia doradców. Były to zimne, planowane w Moskwie zasady prowadzenia wojny”. – wspominał Gan-Ganowicz.
Po powrocie z Jemenu Rafał Gan-Ganowicz zamieszkał we Francji. Na wojnę już nie szedł, lecz jego nienawiść wobec komunistów pewnie jeszcze bardziej się pogłębiała. Zaangażował się w działalność organizacji kombatanckich, współpracował z Radiem Wolna Europa, a w latach 80. został francuskim przedstawicielem „Solidarności Walczącej”. Aby utrzymać rodzinę (miał żonę i córkę) pracował jako tłumacz, elektryk czy kierowca. Pod koniec lat 80. sprzeciwiał się jakiemukolwiek układowi z komunistami w Polsce. Był gorącym przeciwnikiem ustaleń Okrągłego Stołu, a ekipę Jaruzelskiego nazywał „partyjną bandą zdrajców przerodzonych' w cwaniaków”
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.090893983840942