Wczoraj pierwszy raz w życiu uderzyłem kobietę.
Nie bez powodu, ponieważ nie jestem człowiekiem agresywnym.
Wychodząc sobie wczoraj z psem, przechodziłem na swoim osiedlu obok karetki pogotowia i wozu policyjnego.
Po czym słyszę krzyki z jakiegoś domu bym "spierdalał stąd i nie oglądał jej domu", patrzę a tam jakaś typiara wskazuje na mnie zza bramy.
Mając wywalone szłem sobie dalej, nagle usłyszałem kroki, obróciłem się i bum.
Dostałem z partyzanta w łeb, ta idiotka nastroszyła się jak kogut i znów zaczęła pierdolić głupoty, powiedziałem jej by mnie zostawiła.
Uderzyła mnie po raz drugi, powiedziałem by nie próbowała po raz trzeci bo jej oddam.
No i chciała mnie kopnąć w jaja, wtedy nie wytrzymałem i uderzyłem ją aż odleciała dobre kilka metrów.
Najlepsze jest to, że po tym zaczęła drzeć mordę do jakiejś swojej koleżanki w tym domu żeby przyniosła gaz pieprzowy.
Już nie podeszła ale dalej mnie wyzywała, tym razem, że "jak to, kobietę bijesz ? pojebany jesteś pedale ?"
Oczywiście wtórowała jej koleżanka która wylazła z domu.
Zanim do mnie doszła to udało mi się dojść do domu.
Ale to nie jest najgorsze, gdy wróciłem i opowiedziałem rodzinie co się stało to dosłownie moja matka i siostra się zesrały, że "dlaczego ją uderzyłem" i "kobiet się nie bije".
Zrobiły mi o to awanturę XD
Teraz pytanie do was, czy rzeczywiście zrobiłem źle ?
Bo według nich powinienem "pójść sobie" lub "ją przytrzymać", w sumie ciekawe jak miałem sobie pójść jak ta idiotka za mną szła.