Siemano dzidy!
Tak jak obiecałem, zdaję relację co się dzieje ze sprawą o której pisałem w cz. 1.
Zacznę od tego, że facet ma ostro z głową. W momencie kiedy usłyszał magiczne hasło : inspekcja pracy, zaczęło się. Najpierw stwierdził, "dogadajmy się", gdzie w momencie gdy napisałem tutaj post, było już postanowione, pomyślałem, nie będę robic z ryja dupy jak to się po osiedlowemu mawia.
Więc koleś wpadł w jakiś szał. Zaczął mi grozić, wypisywał do mojej narzeczonej, że jestem taki, sraki itp.
Na koniec dodał, że jest w stanie się poświęcić i udowodnić, że ja podjęłem jakies prywatne zlecenia i to zgłosi do zusu.
Chuja se może zgłosić bo jedyne co zarobiłem w tym czasie, to jest biadek u mojej kochanej babci za umycie okien dla jezuska przed świętami.
I teraz uwaga!
Zgodziła się menda wypłacic mi jedną zaległą tygodniówkę. Pomyślałem, chociaż coś.
Pojechałem w wyznaczone miejsce, odpaliłem (za poleceniem ziomka z kancerlarii) dyktafon i zaczęło się.
Nie chciał zapłacić aż nie podpisze mu domumentu o ukończonym szkoleniu bhp z datą wsteczną. Tak poprowadziłem duskusję, że padły magiczne słowa :
"Masz to podpisac albo nie wypłace Ci ani grosza".
Inspekcja pracy powiadomiona.
Dziś byłem również w prokuraturze rejonowej zgłosić możliwość popełnienia przestępstwa, wymuszenie czy jakoś tak.
Także mam L4 do końca tyg. a po świętach zaczynam nową pracę po okresie wypowiedzenia.
Kolejna część mojej historii może pojawić się nieco później, ponieważ jak wszyscy wiemy, nasze organy państwowe działają jak Walaszek, czyli na 30%.
Dzięki dzidy za wsparcie, WYPIERDALAM!