Dawno dawno temu, za siedmioma c*ujami, za siedmioma rzekami, w okolicach Krosna mieszkali debilni licealiści hej. Pewnego raz powiedzieli sobie. Kruca fuks dość! Ile można pić tą Coca-Colę, ani to nie kopie, ani śwarne, a jakie drogie j*ebane. No i sracka murowana. Toć to maszynami mieszane! Żeby to jeszcze z dodatkiem alkoholu było. A weź tu odróżnij wodę słodzoną od spirytu. Stąd ten słodkawy posmak. Tfu ochydne, co ci licealiści w tym widzą.
Podczas, gdy menel stał pod sklepem, zapach alkoholowego eliksiru niósł sie po okolicy. Nawet pod wiater dawało wódeczką hej!
Mohery nie wytrzymały. Fetor przepłoszył je z terenów szpitalnych. Baby na poczekalni zdechły, a pod kościołem zdechły. Duch Wiesława Wszywki obudził się ze snu wiecznego i od razu poszedł szukać spirytusu. Lecz zapach pobudził nie tylko Wiesia. Obudził też żądze, obżydliwe, alkoholowe żądze. Licealne kockodany, przez niektórych nazywane też gówniakami dostają smyrgla, gdy pocują woń wódki hej. Gdy dotarli do źródła menel zaproponował im oral. Pijaczyna założył strapona big ben i dzwonił jajami o brody licealistów. Koszmar licealistów trwał kilka minut. Menel nie wytrzymał, gdy licealiści poprosili o wódę. A gdy menel się schlapał, a licealiści zabronili mu uciekać tylko prosili nadal o wódę, menel zwariował i grasuje po Krośnie po dziś dzień,a uczniowie liceum nadal nie napili się wódki.
Koniec.