Kiedy karabin chroni przed pociskiem
Podczas wojen zdarzały się przypadki, gdy żołnierzom ratowały życie ich własne karabiny. Polegało to na tym, że celny pocisk wystrzelony przez przeciwnika trafiał w karabin danego żołnierza i na nim się zatrzymywał – nie robiąc mu żadnej krzywdy. Z takim przypadkiem spotkał się – w 1943 roku – Mario Rigoni Stern, starszy sierżant z włoskiej 2 Dywizji Alpejskiej „Tridentina” walczącej na froncie wschodnim w Związku Radzieckim. Tak pisał o tym we wspomnieniach pt. „Włoch w śniegach Rosji”:
„Siedziałem przy piecyku, kolanami ścisnąłem karabin i gapiłem się w ogień. Strzelcy alpejscy dyskutowali o szczegółach ataku, który dopiero co odparli.
– A ty co, sierżancie? – zapytał Pintossi. I wskazał na karabin [Carcano] w miejscu, gdzie zatknięty był bagnet. Utkwił tam pocisk z rosyjskiego cekaemu.
– Nieźle ci się poszczęściło – powiedział.
I wtenczas przypomniałem sobie, że w czasie ataku, gdy z okopu obserwowałem przeciwnika, trzymając przed sobą karabin, nagle rozległ się suchy trzask. Strzelcy alpejscy siedzący koło piecyka podawali sobie karabin z rąk do rąk, oglądali go i mówili:
– Tak, miałeś wielkie szczęście. Jak wrócisz do domu, to postaw świeczkę Madonnie.
– Możesz i całe dwie postawić.
– Widać nie przyszła jeszcze twoja kolej. Przeżyłeś.
– Tak ci pewnie sądzone…
Wyjąłem kulę, wsadziłem ją do kieszeni i powiedziałem:
– Gdy wrócę do domu, to zrobię z niej pierścionek dla dziewczyny.”
Bibliografia: Mario Rigoni Stern, „Włoch w śniegach Rosji”.
włoski bersalier pokazuje amerykańskim żołnierzom swój pistolet maszynowy Beretta Mod. 1938 podczas II wojny światowej. Żołnierze często i chętnie oglądali bronie swoich towarzyszy i przeciwników. Dużym zainteresowaniem cieszyły się przy tym właśnie takie egzemplarze, które – tak jak karabin Rigoni Sterna – zostały bezpośrednio trafione wrogim pociskiem.