Pojebało mnie z tym orkiszem
Siema dzidki, jako że moje hobby to zbieranie hobby, to jakiś czas temu wkręciłem się w robienie chlebów.
Pomyślicie: "no fajnie, typo myśli że jest fajny, a ja mam chleb na każdym rogu". Ale nie, to nie jest zwykły chlep tylko porządny Chleb!
Z różnych przyczyn od 12 lat unikam chleba, w mniejszym lub większym stopniu, niedawno trafiłem na dietę low-FODMAP i czytając o niej odkryłem, że pieczywo orkiszowe się do takiej zalicza i tu zaczyna się moja przygoda.
Mało osób wie, że orkisz to jedna z najstarszych odmian pszenicy znanej człowiekowi, zaraz obok płaskurki i samopszy. Różnica jednak jest taka, że ze wszystkich pszenic orkisz ma najlepiej przyswajalny dla człowieka błonnik i jakieś cuda z łańcuchami węglowodanów przez co łatwiej się trawią i mają mniejszą skłonność do fermentowania w jelitach jeśli jesteście przyjebani jak ja (oczywiście opierdolenie całego bochenka na raz nie gwarantuje, że to nadal będzie low-FODMAP, bo jak rzekł mawiać Paracelsus, "Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną".
Znalazł jakąś pojebaną mąkę jak neandertalczyk i robi jakiś podpłomyk pomyślicie. Takiego! Orkisz daje cudowny aromat pieczywa, dlatego dodaje się go do zwykłej mąki żytniej i pszennej, żeby wzbogacić smak i zapach ale nigdzie nie zdołałem trafić na chleb, który byłby wyłącznie z orkiszu, więc zdecydowałem, że czas wziąć się do roboty.
Zaczyn/starter - bo nie robimy chleba foremkowego, to klasyczny Poolish. Nie wiecie co to, spokojnie, też do niedawna nie wiedziałem.
Poolish to jedna z form zaczynu na ciasto na pizzę, podobno Włosi nauczyli się go od Polaków. To coś pomiędzy drożdzem, a zakwasem. Daje cudowny aromat i lekką kwasowość ale robi się go dobę, a nie minimum tydzień jak zwykły zakwas.
Więc wlatuje poolish, potem ciasto właściwe z poolishu, całych drożdży w cieście jest około 1,2 grama, więcej niewiele. Chlebek po przewijaniu jak niemowlak w pampersie trafia zawinięty w koszyku i zakryty szmatką na noc do lodówki, a rano do nagrzanego w piekarniku żeliwnego gara.
Żeby nie być gołosłownym tutaj macie chlebek, a jako że to chrześcijańska strona, to z krzyżem. Co do smaku i aromatu musicie zaufać mi na słowo ale powiem wam że wyszedł świetny.
Pomyślicie: "no fajnie, typo myśli że jest fajny, a ja mam chleb na każdym rogu". Ale nie, to nie jest zwykły chlep tylko porządny Chleb!
Z różnych przyczyn od 12 lat unikam chleba, w mniejszym lub większym stopniu, niedawno trafiłem na dietę low-FODMAP i czytając o niej odkryłem, że pieczywo orkiszowe się do takiej zalicza i tu zaczyna się moja przygoda.
Mało osób wie, że orkisz to jedna z najstarszych odmian pszenicy znanej człowiekowi, zaraz obok płaskurki i samopszy. Różnica jednak jest taka, że ze wszystkich pszenic orkisz ma najlepiej przyswajalny dla człowieka błonnik i jakieś cuda z łańcuchami węglowodanów przez co łatwiej się trawią i mają mniejszą skłonność do fermentowania w jelitach jeśli jesteście przyjebani jak ja (oczywiście opierdolenie całego bochenka na raz nie gwarantuje, że to nadal będzie low-FODMAP, bo jak rzekł mawiać Paracelsus, "Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną".
Znalazł jakąś pojebaną mąkę jak neandertalczyk i robi jakiś podpłomyk pomyślicie. Takiego! Orkisz daje cudowny aromat pieczywa, dlatego dodaje się go do zwykłej mąki żytniej i pszennej, żeby wzbogacić smak i zapach ale nigdzie nie zdołałem trafić na chleb, który byłby wyłącznie z orkiszu, więc zdecydowałem, że czas wziąć się do roboty.
Zaczyn/starter - bo nie robimy chleba foremkowego, to klasyczny Poolish. Nie wiecie co to, spokojnie, też do niedawna nie wiedziałem.
Poolish to jedna z form zaczynu na ciasto na pizzę, podobno Włosi nauczyli się go od Polaków. To coś pomiędzy drożdzem, a zakwasem. Daje cudowny aromat i lekką kwasowość ale robi się go dobę, a nie minimum tydzień jak zwykły zakwas.
Więc wlatuje poolish, potem ciasto właściwe z poolishu, całych drożdży w cieście jest około 1,2 grama, więcej niewiele. Chlebek po przewijaniu jak niemowlak w pampersie trafia zawinięty w koszyku i zakryty szmatką na noc do lodówki, a rano do nagrzanego w piekarniku żeliwnego gara.
Żeby nie być gołosłownym tutaj macie chlebek, a jako że to chrześcijańska strona, to z krzyżem. Co do smaku i aromatu musicie zaufać mi na słowo ale powiem wam że wyszedł świetny.
Pozdro, z Bogiem i wypierdalam wpierdalać dalej chleb xD