Ross Marchand, dyrektor ds. polityki w Taxpayers Protection Alliance, wyjaśnia o co chodzi: "Większość świata nie zdaje sobie sprawy, że Polska ma większe rezerwy miedzi i srebra niż zagłębia mineralne, takie jak Chiny i Kongo." Możemy też dodać: Polska ma większe zasoby miedzi i srebra niż USA czy Rosja, nie wspominając reszty Europy.
Marchand pisze, że w ramach "przyjaźni" Polska musi wreszcie odblokować polskie złoża zablokowane skutecznie wprowadzonym w 2012 podatkiem od kopalin, który według autora stanowi formę protekcji wobec KGHM. Motyw wprowadzenia tego podatku był nieco inny. Państwo posiada w KGHM jedynie 32%, czyli w niewielkiej jedynie części partycypuje w profitach z jedynej liczącej się globalnie polskiej spółki. Dzięki podatkowi działalność KGHM obficie zasila budżet: 11 mld zł poszło do budżetu od jego wprowadzenia. Zablokowanie zagranicznych kopaczy było efektem ubocznym, lecz przecież pozytywnym.
Czy rząd wyjdzie naprzeciw tak rozumianej przyjaźni? Pierwszy krok już został zrobiony... Marchand nie jest bowiem na czasie, podaje jeszcze stare stawki owego podatku, tymczasem parę miesięcy temu został on obniżony o 15%, z zapowiedzią, że to jeszcze nie ostatni krok. W wyniku tej obniżki do budżetu wpłynie mniej o 180 mln zł w 2019, a 240 mln zł w kolejnym. Jak pisze Rzeczpospolita, rozpoczęła się nowa batalia o polską miedź. Konrad Raczkowski, były wiceminister finansów w rządzie PiS, członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Dudzie, został właśnie członkiem zarządu kanadyjskiej spółki, która chce wydobywać miedź w województwie lubuskim.
Miedź jest materiałem przyszłości. By zbudować samochód elektryczny potrzeba 83 kg miedzi, znacznie więcej niż w zwykłym samochodzie. A że rozpoczyna się rewolucja elektrycznej motoryzacji, więc mamy międzynarodowe parcie na polską miedź. Tymczasem Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju przewiduje, że Polska ma wziąć udział w owej rewolucji. Lepiej więc polską miedź pozostawić w polskich rękach.