Stary motyw kiedy zołnierze likwidują dowodców nie szanujacych ich zycia.
Żołnierz 37 batalionu czołgów oskarżył dowódcę brygady, pułkownika Jurija Miedwiediewa, o śmierć jego kolegów z jednostki. W akcie rozpaczy i desperacji staranował wojskowego czołgiem - informują Ukraińcy. Jednak oddziały czeczeńskie walczące po stronie Rosji podają inną wersję wydarzeń.
"Podczas bitwy o kolejną osadę nasi żołnierze ewakuowali rannego dowódcę brygady pułkownika armii Jurija Miedwiediewa. Został wyniesiony z ognia w bezpieczne miejsce. Nasi bojownicy udzielili mu pierwszej pomocy i natychmiast zabrali go swoim transportem do szpitala, przekazali lekarzom. Dzięki jasnym i dobrze skoordynowanym działaniom czeczeńskich bojowników dowódca brygady czuje się dobrze. Jego życie nie jest już zagrożone. Mam nadzieję, że wkrótce będzie mógł wrócić do służby" - tak opisał to zdarzenie Kadyrow, cytowany przez portal.
W czasie akcji ratunkowej dowódca był przytomny. - Porozmawiaj z nami - wołali Czeczeni, niosąc na noszach słabnącego wojskowego. Ten spytał słabym głosem, skąd są jego wybawcy. Gdy dowiedział się, że właśnie ratują go ludzie z Groznego, powiedział jedno słowo: "maładcy".
Wygląda legitnie ta relacja Czeczenów XD.