Około godziny 23.30 lub 23.45 rozpoczął się atak na więzienie, grupa 40 ludzi dowodzona przez ,,Szarego’’ i ,,Szparaga’’ spod katedry przeszła na cmentarz skąd dostała się pod bramę główną więzienia i po wymianie ,,uprzejmości’’ ze strażnikami na wieżyczkach, rozpoczęła szturm na więzienie. Na początku partyzanci stoczyli potyczkę z wartownikami, którzy mieli służbę przy więziennej bramie, a następnie ową bramę wysadzili za pomocą 3 strzałów z PIAT-a i przeszli do kolejnej bramy, którą zniszczono ładunkami wybuchowymi. W trakcie wkraczania do budynku więzienia partyzanci zostali ostrzelani z okien więzienia i obrzuceni granatami przez straż więzienną, Następnie oddział podzielił się na dwie grupy, ,,Szparag’’ z częścią ludzi ze względu na niemożliwość odnalezienia kluczy do cel zajął się wyłamywaniem drzwi cel oraz ze względu na wytrzymałość niektórych drzwi niszczono je za pomocą materiałów wybuchów (podczas wysadzania drzwi więźniowie osłaniali głowy kocami, do niektórych cel były wrzucane ładunki oknami, aby osadzeni sami od wewnątrz wysadzali zamki) , a Heda ze swoimi ludźmi osłaniał działania grupy Dalewskiego, tocząc prawie dwugodzinną walkę z załogą więzienia, która liczyła ok. 50 osób (32 żołnierzy KBW z czego 12 było w rezerwie. 15 strażników więziennych, którzy przebywali w koszarach i 8 strażników na służbie). Jak wspominał Heda na początku partyzanci udali się do cel na dole, czyli bloku dla kobiet i po uwolnieniu osadzonych kobiet (wśród osadzonych więźniarek były osoby w ciąży), te zaczęły rzucać się na partyzantów i dziękować im, a następnie zaczęły ucieczkę z terenu więzienia. Po oswobodzeniu kobiet żołnierze przeszli a górę do cel męskich.
W ten sposób atak na więzienie opisał były sierżant MO Jan Rzeźnik:
,,Warta pełniąca służbę na zewnątrz została obrzucona ogniem karabinów maszynowych. Dwóch wartowników zostało rannych. Wartownik przy bramie wewnętrznej Piotrowski chciał telefonować, ale telefon był nieczynny. W tym czasie padło jeszcze kilka pocisków w bramę, które zrobiły wyłom, od dołu drzwi były założone materiałem wybuchowym, który eksplodując, wyrwał blachę o powierzchni 1 mkw. Prze otwór napastnicy wdarli się do wnętrza więzienia. W więzieniu powstała strzelanina, straże więzienne teraz ostrzeliwały z okien wieży obserwacyjnej i zza muru, lecz na skutek przeważającej siły reakcjonistów musieli zamilknąć. ‘’
Tak swoje uwolnienie opisał cichociemny, Ludwik ,,Jeleń’’ Wiechuła:
,,Do naszej kraty dopadają minerzy. Poznaje twarz jednego ze swych podkomendnych. Wołam, aby najpierw wysadzili drzwi w celach śmierci, a my tymczasem będziemy próbowali dalej ławą. Pracujemy ciężko. Nic jednak z tego. Rozleciała się w drzazgi i druga ława, a my ciągle zamknięci. Zjawia się mój saper. Podaje mi przez kratę ładunek wybuchowy z lontem prochowym oraz zapałki. “Panie poruczniku, nie wypada, żebym ja podpalał ładunek, skoro pan tam jest” – powiada. Szybko więc przywiązałem ładunek do zamka, założyłem spłonkę z lontem i przytknąłem zapałkę. Lont zaiskrzył się. Wraz z towarzyszami rzuciłem się do kąta, któryś z nich nakrył się siennikiem… Huk i kurz. Wyskoczyłem na korytarz, a mój saper zawisł mi na szyi.”.