Witam wszystkich z nową dzidką.
Jak wielu z Was wie, Włochy w czasie II wojny światowej były państwem Osi i walczyły po stronie Niemiec. Jednak rok 1943 był dla nich przełomowy - najpierw w styczniu 1943 roku w ZSRR zginęła włoska 8. Armia, tracąc 114 tysięcy ludzi - zabitych, rannych, zaginionych, chorych, wziętych do niewoli. Była to połowa stanu. Niedługo później, bo w maju 1943 r. przepadła włoska 1. Armia w Tunezji - 130 000 włoskich żołnierzy trafiło do alianckiej niewoli. Wreszcie, w lipcu 1943 r. Alianci wylądowali na Sycylii, gdzie bardzo ciężkie straty poniosła włoska 6. Armia. W ciągu pół roku trzy z dziesięciu włoskich armii zostały praktycznie zniszczone. Na domiar złego Alianci wzmogli naloty na włoskie miasta. Codziennie fale bombowców atakowały Neapol, Turyn, Mediolan i wreszcie - Rzym. Nastroje antywojenne sięgały zenitu - Alianci byli u bram Włoch.
W praktyce milionowa włoska armia została z dnia na dzień pozostawiona sama sobie. Alianci odmówili udzielenia jej pomocy, a nowy premier, wraz z królem Wiktorem Emanuelem, uciekli na aliancką stronę. Tymczasem włoskie garnizony rozsiane były od Sardynii i południowej Francji po Grecję. Dowódcy i żołnierze nie wiedzieli co robić - czy poddać się Niemcom, czy przejść na ich stronę, czy walczyć z nimi. Dla odmiany, Niemcy byli doskonale przygotowani i włoskie plany przejrzeli na miesiące wcześniej. We Włoszech znalazło się 17 niemieckich dywizji, w tym elitarne dywizje pancerne SS. 8 września 1943 r. Niemcy przystąpili do operacji „Achse” - „Oś”, ironicznie nazwaną od sojuszu włosko-niemieckiego.
Włosi reagowali różnie. Wiele jednostek, w tym weterani frontu wschodniego, poddawali się Niemcom bez walki i przechodzili na ich stronę. Inni, jak żołnierze 4. Armii we Francji, dezerterowali w góry i tworzyli oddziały partyzanckie. Inni, jak żołnierze 7. Armii na froncie, usiłowali przejść na stronę Aliantów. Największa jednak tragedia wydarzyła się na Bałkanach - na Dodekanezie i Wyspach Jońskich - dziś popularnych miejscach turystycznych.
Na wyspie poza Włochami był też niemiecki 966. pułk forteczny płk Johannesa Barge. Generał Gandin, jak wielu włoskich dowódców, nie wiedział co zrobić. Negocjował z Niemcami rozwiązanie pokojowe, by uniknąć walki. Wiedział, że jego dywizja nie ma szans na wypadek walki. Włosi nie mieli ani zapasów amunicji, by walczyć, ani wsparcia skądkolwiek. Dlatego generał próbował rozwiązania pokojowego, by odesłać dywizję do Włoch.
Jednak dowódca XXII. Korpusu Górskiego, który okupował Grecję, gen. Hubert Lanz, wydał rozkaz płk Bargemu natychmiastowego rozbrojenia dywizji „Acqui” i opuszczenia przez nią pozycji. Niemcy postawili Włochom ultimatum - do 13 września (potem przedłużono do 15 września ) 1943 r. dywizja ma złożyć broń.
Generał Gandin wynegocjował opuszczenie pozycji pod warunkiem, że Niemcy nie ściągną więcej oddziałów. Jednak nawet jeśli generał chciał pokoju, to "doły" się nie zgadzały. Prym wśród bojowo nastawionych oficerów wiedli kapitanowie artylerii - Renzo Apollonio i Amos Pampaloni. Żądali stawienia oporu i odmówienia zdania Niemcom ciężkiego uzbrojenia dywizji, nawet za cenę walki. 13 września 1943 r. do Argostoli - stolicy wyspy - przypłynął niemiecki konwój, naruszając umowę. Artyleria kpt. Apolloniego, osłaniająca port, samowolnie go ostrzelała i zatopiła dwa statki.
15 września 1943 r. o 12:30, wraz z upływem terminu ultimatum, na wyspę spadły niemieckie bombowce nurkujące Ju-87, które zbombardowały włoskie pozycje wokół Argostoli. O 14:00 gen. Gandin kazał podjąć walkę z Niemcami. Włochom udało się nawet wziąć 500 niemieckich jeńców.
Ale Niemcy, tak jak na Dodekanezie, na Kefalonię rzucili absolutną elitę Wehrmachtu - oddziały zaprawionej w boju 1. Dywizji Górskiej, szarotkowych zakapiorów z Polski, Ukrainy i Kaukazu, dowodzonych przez stuprocentowego nazistę, majora Haralda von Hirschfelda, ochotnika oddziałów górskich od przedwojnia.
Z weteranami von Hirschfelda Włosi nie mieli już żadnych szans. Doskonale dowodzeni strzelcy górscy, osłaniani przez Stukasy, zaczęli wypychać Włochów z kolejnych pozycji. Jednocześnie Włochom zaczęła wyczerpywać się amunicja, a Alianci nie pozwolili na pomoc oblężonej dywizji, skazując ją na śmierć.
To, co wydarzyło się między 15, a 22 września 1943 roku przypominało okładanie młotkiem osłabionego człowieka. Niemcy zrzucali ulotki nawołujące do poddania się, ale żadnego Włocha nie brali do niewoli. 21 września koło miasteczka Franagata zamordowali 405 jeńców, następnego dnia koło wsi Troianata - 316. Wiedzieli, że Włochom kończy się amunicja i mogą bez przeszkód rozstrzeliwać jeńców.
„Zabijali wszystkich, którzy nawinęli im się pod lufy”, jak wspominał włoski ocalały, Marco Botti. On sam przeżył pod zwałami trupów kolegów. Nie wiadomo, ilu jeńców Niemcy zamordowali - szacuje się, że od co najmniej 2500 do 5155. Ich ciała porzucano w płytkich grobach, albo wrzucano do morza.
Wielu ze strzelców górskich pochodziło z Austrii i obsesyjnie nienawidzili Włochów za zajęcie południowego Tyrolu. Choć rozkaz rozstrzelania wydał sam Adolf Hitler jako „karę za zdradziecką postawę”, to strzelcy górscy nie mieli oporów z wykonaniem go.
23 września 1943 roku resztki dywizji „Acqui” poddały się. Zginęło 1316 Włochów, z czego wielu zamordowanych. Niemcy stracili 54 zabitych, 23 zaginionych i 156 rannych. Następnego dnia Niemcy zamordowali 137 oficerów dywizji. Pierwszego zamordowano gen. Gandina. Ich ciała wyrzucono do morza na rozkaz gen. Lanza.
Bliźniacze wydarzenia nastąpiły na sąsiedniej wyspie Korfu, gdzie stacjonował 18. pułk dywizji „Acqui”. 24 września Niemcy zaczęli operację „Zdrada” i zgnietli Włochów w jeden dzień. Tam zamordowano 280 jeńców z dowódcą, płk Lusignianim. Zginęło 5 Niemców, było 27 rannych.
Pozostałym jeńcom Niemcy łaskawie darowali życie i uznali ich za jeńców. Tysiące z nich - nie tylko z Kefalonii, ale też z Dodekanezu - załadowano na statki i zabrano do Europy. Jednak od ataków alianckich i min zatonęły trzy z nich: „Sinfra”, „Mario Roselli” i „Ardena”.
Na tonących statkach wybuchła straszliwa panika. Przerażeni włoscy jeńcy, stłoczeni pod pokładami, usiłowali się ratować i wyjść. Niemcy do nich strzelali i obrzucali granatami, nie pozwalając im zająć szalup. Zamykano ładownie i pozwolono im utonąć. Zginęło tak ok. 3 000 Włochów.
Identyfikacja nie była możliwa, szkielety były przemieszane, więc uznano, że szczątki spoczną z honorami w masowej mogile. Powrót żołnierzy 33. Dywizji „Acqui” do domu witały w Bari dziesiątki tysięcy ludzi. Ich kolegów, znajomych, członków rodzin, przedstawicieli władz.