Z laurką dla ruskich onuc- Deportacje Polaków w głąb Związku Sowieckiego
75
Dobra, dzidki powiem szczerze się wkurwiłem. Już któryś raz kurwa z rzędu słyszę argument Ukraina=Wołyń, ukraińskie=Wołyńskie, cokolwiek by kurwa mać Ukraina nie zrobiła dobrego=Wołyń, Upa, Bandera etc.
Tak jestem świadom, że dopuścili się na Polakach koszmarnej zbrodni, kurewsko koszmarnej i trzeba ich za to ścigać, ale przy tym kurwa zapominamy o innych "kwiatuszkach". Tak jak rusce wszędzie ubustwiają wytaczać argument Wołynia w każdej możliwej dyskusj, to ja od dzisiaj wytaczam przeciw nim kontr argument- WYWÓZKI WGŁĄB ZSRR.
Tak jestem świadom, że dopuścili się na Polakach koszmarnej zbrodni, kurewsko koszmarnej i trzeba ich za to ścigać, ale przy tym kurwa zapominamy o innych "kwiatuszkach". Tak jak rusce wszędzie ubustwiają wytaczać argument Wołynia w każdej możliwej dyskusj, to ja od dzisiaj wytaczam przeciw nim kontr argument- WYWÓZKI WGŁĄB ZSRR.
10 lutego 1940 roku rozpoczęła się pierwsza masowa deportacja Polaków na Sybir, przeprowadzona przez NKWD. W głąb Związku Sowieckiego wywieziono około 140 tys. obywateli polskich. Wielu umarło już w drodze, tysiące nie wróciły do kraju. Wśród deportowanych były głównie rodziny wojskowych, urzędników, pracowników służby leśnej i kolei ze wschodnich obszarów przedwojennej Polski.
Dla mieszkańców wschodnich terenów Polski okres okupacji „pierwszego Sowieta” kojarzy się przede wszystkim z masowymi deportacjami w głąb Związku Sowieckiego. Ta brutalna forma zbiorowych represji ze strony bolszewickiego okupanta dotknęła setki tysięcy polskich obywateli.
W wyniku agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 roku wschodnie obszary Rzeczypospolitej znalazły się w granicach Związku Sowieckiego (tzw. Zachodnia Ukraina i Zachodnia Białoruś). Dla mieszkających tam Polaków oznaczało to zmierzenie się z nową władzą, która wszelkimi sposobami dążyła do wynarodowienia i zrusyfikowania obywateli polskich.
Metody, jakimi posługiwali się Sowieci, były bardzo różnorodne: sowietyzacja oświaty, propagowanie wychowania laickiego, przymusowa paszportyzacja, która odebrała Polakom ich dotychczasowe obywatelstwo. Towarzyszyły temu terror i aresztowania. Fizyczna eliminacja tych, którzy wbrew wszystkiemu nie chcieli zapomnieć, że są Polakami, była istotnym elementem sowietyzacji zagarniętych ziem.
Cztery deportacje z lat 1940–1941 nie były zatem celem samym w sobie, lecz miały doprowadzić do zniszczenia śladów polskiej państwowości na zajętych obszarach oraz ich unifikacji ze Związkiem Sowieckim. Wywózki objęły przede wszystkim polską elitę, która była częścią społeczeństwa najbardziej świadomą swej narodowości i przynależności państwowej. Deportowanych traktowano jako „element kontrrewolucyjny”, destabilizujący sowiecki ład na zajętych terenach. Usunięcie intelektualnej i kulturalnej elity było więc podstawowym warunkiem skutecznej sowietyzacji i pełnej aneksji Kresów.
W wyniku agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 roku wschodnie obszary Rzeczypospolitej znalazły się w granicach Związku Sowieckiego (tzw. Zachodnia Ukraina i Zachodnia Białoruś). Dla mieszkających tam Polaków oznaczało to zmierzenie się z nową władzą, która wszelkimi sposobami dążyła do wynarodowienia i zrusyfikowania obywateli polskich.
Metody, jakimi posługiwali się Sowieci, były bardzo różnorodne: sowietyzacja oświaty, propagowanie wychowania laickiego, przymusowa paszportyzacja, która odebrała Polakom ich dotychczasowe obywatelstwo. Towarzyszyły temu terror i aresztowania. Fizyczna eliminacja tych, którzy wbrew wszystkiemu nie chcieli zapomnieć, że są Polakami, była istotnym elementem sowietyzacji zagarniętych ziem.
Cztery deportacje z lat 1940–1941 nie były zatem celem samym w sobie, lecz miały doprowadzić do zniszczenia śladów polskiej państwowości na zajętych obszarach oraz ich unifikacji ze Związkiem Sowieckim. Wywózki objęły przede wszystkim polską elitę, która była częścią społeczeństwa najbardziej świadomą swej narodowości i przynależności państwowej. Deportowanych traktowano jako „element kontrrewolucyjny”, destabilizujący sowiecki ład na zajętych terenach. Usunięcie intelektualnej i kulturalnej elity było więc podstawowym warunkiem skutecznej sowietyzacji i pełnej aneksji Kresów.
Pierwsza wywózka rozpoczęła się w nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku. Sowieci przygotowywali się do niej bardzo starannie. Podczas jednej z narad poprzedzających akcję stwierdzono, że będzie to „ogromna, odpowiedzialna praca wymagająca wielkiej uwagi i poważnego podejścia oraz bezwzględnej mobilizacji sił i możliwości”. Jej celem stali się osadnicy cywilni i wojskowi oraz pracownicy służby ochrony lasów i ich rodziny – w sumie ok. 140 tys. osób. Rozmieszczono ich w 115 osiedlach w 21 republikach, krajach i obwodach Związku Sowieckiego – głównie tam, gdzie przeważał przemysł leśny (obwody: archangielski, swierdłowski, południowe i zachodnie rejony Komijskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej oraz Kraj Krasnojarski). Niespełna miesiąc później, 5 marca 1940 roku, Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) nakazało wymordowanie 14 854 polskich oficerów i policjantów z obozów jenieckich w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz ponad 7 tys. osadzonych w więzieniach na Białorusi i Ukrainie.
Druga deportacja, rozpoczęta 13 kwietnia 1940 roku, objęła urzędników państwowych, policjantów, nauczycieli, działaczy politycznych i przedstawicieli ziemiaństwa. Szacuje się, że wywieziono wówczas ok. 61 tys. ludzi. Szczególnie dramatyczne były losy bliskich internowanych oficerów, jak w przypadku rodziny Chodorowskich z Knyszyna w województwie białostockim. Podporucznik rezerwy, dr Józef Chodorowski, służył w kadrze zapasowej 3. Szpitala Okręgowego w Grodnie, do sowieckiej niewoli dostał się w Baranowiczach. Taki sam los spotkał jego starszego brata Bronisława (także podporucznika Wojska Polskiego), który do wybuchu wojny pracował jako weterynarz w Święcianach. Obaj w odstępie kilku dni zginęli w Katyniu. W kwietniu 1940 roku ich rodzice zostali deportowani do Kazachstanu – na zesłanie jechali w czasie, gdy mordowano ich synów. W 1946 roku do kraju powróciła jedynie schorowana matka.
Trzecia akcja deportacyjna z 29 czerwca 1940 roku objęła głównie tzw. bieżeńców, czyli uciekinierów spod okupacji niemieckiej, wśród których dwie trzecie stanowili Żydzi. Ofiarami tej wywózki stało się wielu przedstawicieli inteligencji, m.in. lekarze i ludzie nauki, a liczba wywiezionych to ok. 80 tys. Trafili na Syberię, w większości do obwodów: archangielskiego, swierdłowskiego, nowosybirskiego, do republik Komi, Maryjskiej, Jakuckiej i Kraju Ałtajskiego. Ta wywózka nieco różniła się od poprzednich: deportowanych przez kilka dni zwożono w miejsca formowania transportów i zapewniano ich, że wrócą na ziemie okupowane przez III Rzeszę.
Ostatnia, czwarta deportacja zaczęła się 20 czerwca 1941 roku – w przeddzień wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Akcja była wymierzona w rodziny i osoby związane z deportowanymi wcześniej grupami ludności. Deportacja ta objęła również republiki nadbałtyckie i Mołdawię. Łącznie wywieziono 90 tys. ludzi, z czego ponad 22 tys. z tzw. Zachodniej Białorusi. Zesłańcy trafili do Kraju Krasnojarskiego, Ałtajskiego, obwodu nowosybirskiego i Kazachstanu. Trudno jest oszacować liczbę osób wywiezionych podczas ostatniej deportacji: badacze podają, że mogło ich być od 31 do 52 tys.
Druga deportacja, rozpoczęta 13 kwietnia 1940 roku, objęła urzędników państwowych, policjantów, nauczycieli, działaczy politycznych i przedstawicieli ziemiaństwa. Szacuje się, że wywieziono wówczas ok. 61 tys. ludzi. Szczególnie dramatyczne były losy bliskich internowanych oficerów, jak w przypadku rodziny Chodorowskich z Knyszyna w województwie białostockim. Podporucznik rezerwy, dr Józef Chodorowski, służył w kadrze zapasowej 3. Szpitala Okręgowego w Grodnie, do sowieckiej niewoli dostał się w Baranowiczach. Taki sam los spotkał jego starszego brata Bronisława (także podporucznika Wojska Polskiego), który do wybuchu wojny pracował jako weterynarz w Święcianach. Obaj w odstępie kilku dni zginęli w Katyniu. W kwietniu 1940 roku ich rodzice zostali deportowani do Kazachstanu – na zesłanie jechali w czasie, gdy mordowano ich synów. W 1946 roku do kraju powróciła jedynie schorowana matka.
Trzecia akcja deportacyjna z 29 czerwca 1940 roku objęła głównie tzw. bieżeńców, czyli uciekinierów spod okupacji niemieckiej, wśród których dwie trzecie stanowili Żydzi. Ofiarami tej wywózki stało się wielu przedstawicieli inteligencji, m.in. lekarze i ludzie nauki, a liczba wywiezionych to ok. 80 tys. Trafili na Syberię, w większości do obwodów: archangielskiego, swierdłowskiego, nowosybirskiego, do republik Komi, Maryjskiej, Jakuckiej i Kraju Ałtajskiego. Ta wywózka nieco różniła się od poprzednich: deportowanych przez kilka dni zwożono w miejsca formowania transportów i zapewniano ich, że wrócą na ziemie okupowane przez III Rzeszę.
Ostatnia, czwarta deportacja zaczęła się 20 czerwca 1941 roku – w przeddzień wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Akcja była wymierzona w rodziny i osoby związane z deportowanymi wcześniej grupami ludności. Deportacja ta objęła również republiki nadbałtyckie i Mołdawię. Łącznie wywieziono 90 tys. ludzi, z czego ponad 22 tys. z tzw. Zachodniej Białorusi. Zesłańcy trafili do Kraju Krasnojarskiego, Ałtajskiego, obwodu nowosybirskiego i Kazachstanu. Trudno jest oszacować liczbę osób wywiezionych podczas ostatniej deportacji: badacze podają, że mogło ich być od 31 do 52 tys.
Jeśli ktoś chciałbym więcej poczytac w tym temacie to serdecznie zapraszam do obszernego artykułu na stronie IPN'u, na którego podstawie powstał ten post:
https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/137719,Deportacje-Polakow-w-glab-Zwiazku-Sowieckiego.html
A Jeśli chcecie osobiście zobaczyć w jakich warunkach żyli i pracowali Polacy i dowiedzieć się więcej o historii Sybiraków, to serdecznie zapraszam do Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku. O muzeum w Auschwitz słyszałem swego czasu smutne powiedzenie, że jest to tak traumatyczne doświadczenie, że chce się odwiedzić to tylko jeden raz w życiu. Podobne odczucia mam z właśnie Muzeum Pamięci Sybiru.
https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/137719,Deportacje-Polakow-w-glab-Zwiazku-Sowieckiego.html
A Jeśli chcecie osobiście zobaczyć w jakich warunkach żyli i pracowali Polacy i dowiedzieć się więcej o historii Sybiraków, to serdecznie zapraszam do Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku. O muzeum w Auschwitz słyszałem swego czasu smutne powiedzenie, że jest to tak traumatyczne doświadczenie, że chce się odwiedzić to tylko jeden raz w życiu. Podobne odczucia mam z właśnie Muzeum Pamięci Sybiru.
A teraz jeszcze kilka zdań ode mnie.
Czemu to piszę? Bo widzę, że wielu z was zapomniało o zbrodniach popełnionych na setkach tysięcy Polaków przez Rosjan, zasłaniając to inną krwawą niemniej zbrodnią. Waga jest równa jeśli nie nawet przechylona na stronę zbrodni rosyjskich. Przecież mamy jeszcze Katyń, ciche czystki NKWD w powojennej Polsce, polowania na członków AK, obława augustowska (o tym chyba strzelę oddzielny post w przyszłości), a no i crème de la crème większości patriotów wyklętych w czapkach i dziarach zaklętych- kto stał po drugiej stronie Wisły jak nasi powstańcy ostatkiem sił bronili się w Warszawie w 1944??
Dobra bo uciekłem od głównego wątku który chciałem wam opowiedzieć. Widzicie, z rodziny dziadka od strony ojca tylko jemu udało się ujść cało z zsyłki na sybir i to tylko dlatego, że wcześniej, bo w 1939r hitlerowcy zesłali go na przymusowe prace do Rzeszy, z której bagatelo uciekł zaraz jak niemcom zaczeło się obrywać z obu stron (historia prawie jak z tego filmu "Jeniec, jak daleko nogi poniosą", bo tułał się prawie spod Bawarii aż do Suwalszczyzny). Wiecie kogo zastał po powrocie do domu? Nikogo- cała rodzina około 40 osób (w tym 5 dzieci poniżej 10 roku życia) przepadła bez wieści- wtedy bowiem jeszcze nie wiedział, że są na Syberii i w sumie nie wiedział do końca wojny dopóty po wojnie, nie wróciła piątka ocalałych. Z 40 osób wróciło pięć. I to nie tak że zostali wypuszczeni, czy coś. Nie. Na piechotę z Sybiru kryjąc się przed patrolami uciekli i cudem tylko dotarli do Polski. Jak mam kochać takich "wyzwolicieli".
Babcia (również od strony ojca), której rodzinę szczęśliwie nie objęły zsyłki, do dziś powtarza jedno zdanie, pytana o wspomnienia z okresu wojny:
"Jak niemcy szli w 41 to chociaż starali się z mieszkańcami handlować, a nawet czasami kawałkiem czekolady poczęstowali. Jak sowieci szli to nic nie zostawiali. Sąsiadów zastrzelili po tym jak odkryli, że jałówkę chowali w piwnicy."
Ot to wszystko co miałem do napisania. Jeszcze raz z góry zapraszam do zapoznania się z materiałem źródłowym plus odwiedzenia wspomnianego muzeum.
A wszystkim ruskim onucom, trollom i wszelkiej maści zjebom twierdzącym, że komunizm i Rosja w sumie to nie jest taka zła- wielki tłusty zaropiały chuj wam W dupę.
I wypierdalam, przepraszam jeśli uznacie to za zaśmiecanie działu.
Czemu to piszę? Bo widzę, że wielu z was zapomniało o zbrodniach popełnionych na setkach tysięcy Polaków przez Rosjan, zasłaniając to inną krwawą niemniej zbrodnią. Waga jest równa jeśli nie nawet przechylona na stronę zbrodni rosyjskich. Przecież mamy jeszcze Katyń, ciche czystki NKWD w powojennej Polsce, polowania na członków AK, obława augustowska (o tym chyba strzelę oddzielny post w przyszłości), a no i crème de la crème większości patriotów wyklętych w czapkach i dziarach zaklętych- kto stał po drugiej stronie Wisły jak nasi powstańcy ostatkiem sił bronili się w Warszawie w 1944??
Dobra bo uciekłem od głównego wątku który chciałem wam opowiedzieć. Widzicie, z rodziny dziadka od strony ojca tylko jemu udało się ujść cało z zsyłki na sybir i to tylko dlatego, że wcześniej, bo w 1939r hitlerowcy zesłali go na przymusowe prace do Rzeszy, z której bagatelo uciekł zaraz jak niemcom zaczeło się obrywać z obu stron (historia prawie jak z tego filmu "Jeniec, jak daleko nogi poniosą", bo tułał się prawie spod Bawarii aż do Suwalszczyzny). Wiecie kogo zastał po powrocie do domu? Nikogo- cała rodzina około 40 osób (w tym 5 dzieci poniżej 10 roku życia) przepadła bez wieści- wtedy bowiem jeszcze nie wiedział, że są na Syberii i w sumie nie wiedział do końca wojny dopóty po wojnie, nie wróciła piątka ocalałych. Z 40 osób wróciło pięć. I to nie tak że zostali wypuszczeni, czy coś. Nie. Na piechotę z Sybiru kryjąc się przed patrolami uciekli i cudem tylko dotarli do Polski. Jak mam kochać takich "wyzwolicieli".
Babcia (również od strony ojca), której rodzinę szczęśliwie nie objęły zsyłki, do dziś powtarza jedno zdanie, pytana o wspomnienia z okresu wojny:
"Jak niemcy szli w 41 to chociaż starali się z mieszkańcami handlować, a nawet czasami kawałkiem czekolady poczęstowali. Jak sowieci szli to nic nie zostawiali. Sąsiadów zastrzelili po tym jak odkryli, że jałówkę chowali w piwnicy."
Ot to wszystko co miałem do napisania. Jeszcze raz z góry zapraszam do zapoznania się z materiałem źródłowym plus odwiedzenia wspomnianego muzeum.
A wszystkim ruskim onucom, trollom i wszelkiej maści zjebom twierdzącym, że komunizm i Rosja w sumie to nie jest taka zła- wielki tłusty zaropiały chuj wam W dupę.
I wypierdalam, przepraszam jeśli uznacie to za zaśmiecanie działu.