Przyszła mi do głowy pewna myśl:
W ostatnich kilkunastu latach zwiększyła się podaż i dostępność tzw. dopalaczy i homologów, a także żółtej i białej amfetaminy, relanium, benzodiazepiny, oksykodonu i innych środków, które można kupić wszędzie i młodzież wali to masowo, marynuje tanim alkoholem z żabki, bez zastanowienia nad konsekwencjami.
Mózg kształtuje się do około 26 roku życia, więc jeśli dzieciak zaczyna w wieku np 13 lat, to szkody są nieodwracalne i nie ma co liczyć na to, że taki człowiek będzie miał normalny afekt, że jego neuroprzekaźniki będą działać normalnie.
Dzieci, które zaczynały przykładowo w 2012 są obecnie dorosłymi ludźmi z długą historią rozwalania umysłu i sfery emocji.
Prawdopodobnie mają ogromne ubytki serotoniny i dopaminy i muszą ciągle sobie poprawiać, żeby wejść na poziom nastroju, który dla innych jest poziomem bazowym.
W mediach i przestrzeni publicznej jest gnój i upodlenie - ładowanie umysłów taką papką dodatkowo pogarsza percepcję takich jednostek i wypacza obraz świata.
Zachowania patologiczne i szkodliwe mogą przez to sprawiać wrażenie ogólnie akceptowanych.
Zapraszam do dyskusji!