Ale nigdy nie miałem takiej sytuacji, że po rozmowie zrywa się gość, stoi koło mnie i na mnie krzyczy. I na mnie wrzeszczy i ma do mnie pretensje. Moi koledzy kamerzyści i ci którzy byli ze mną w studiu byli zdumieni. Ja również. Rozumiem, że pan ambasador mógł nie być specjalnie szczęśliwy z tego, jak ta rozmowa wyglądała, czemu bardzo jasno dawał wyraz. Ale jest pewna różnica delikatna między niezgodą na to, że tak to się potoczyło a wrzaskiem, pretensjami, które pan ambasador wobec mnie wystosowywał w tej swojej bardzo ekspresyjnej formie - dodał.Redaktor ocenił, że sytuacja była absurdalna. - Stoi ochroniarz, stoi ambasador obok mnie, gestykulując żywo ma mi za złe, że przywoływałem dr Bryc i jego rosyjskie korzenie. To go właśnie najbardziej dotknęło - dodał.- On mi z resztą powiedział, że on wiedział, kim ja jestem i po mnie tego się nie spodziewał. Owszem, ja nie jestem antysemitą, ale to, co zrobiłem, było jeszcze gorsze - podsumował.