Śmierć dowódcy UPA
2 1 4

12
Śmierć dowódcy UPA
Ja tylko króciutko z rocznicową notką.

75 lat temu, 5 marca 1950 roku we wsi Biłohorszcze k. Lwowa w obławie sowieckiej bezpieki MWD i MGB zginął dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii, Roman Szuchewycz ps. Taras Czuprynka. Fanatyczny ukraiński nacjonalista, zbrodniarz odpowiedzialny za dziesiątki tysięcy pomordowanych bestialsko ludzi, reżyser ludobójstwa Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Niech mu ziemia ciężką będzie.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+120

100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
1 14 6 2

6
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
Sporo Wam pisałem o Kresach i długo myślałem nad nowym tematem. Stwierdziłem, że w kontekście wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej warto będzie przypomnieć bardzo podobną historię z przeszłości. I upamiętnić bohaterów - tak ówczesnych, jak współczesnych - broniących polskich granic. Jeśli dzidka się spodoba, za kilka dni pojawi się kontynuacja.
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
18 marca 1921 roku traktatem ryskim i wytyczeniem granicy polsko-sowieckiej zakończyła się wojna polsko-bolszewicka. Jednak jeśli ktoś myśli, że zapanował wówczas pokój, to się srodze myli. Związek Radziecki nigdy nie pogodził się z granicami Polski, a traktat ryski uważał za rozwiązanie tymczasowe. Już w 1920 roku zlecono Zarządowi Wywiadowczemu Sztabu Generalnego Armii Czerwonej (zwany Razwieduprem) i wydziałowi zagranicznemu bezpieki OGPU (zwanej Zakordatem) przygotowanie działań dywersyjnych po polskiej stronie granicy.
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
Główną bazą szkoleniową terrorystów był Mińsk, leżący po sowieckiej stronie. Tam formowano oddziały dywersyjne, które przerzucano nad granicę. Następnie po jej przekroczeniu dywersantów zasilali lokalni sympatycy i członkowie partii komunistycznych, oraz wszelkiej maści przestępcy, pełniący też rolę przewodników i tłumaczy. Poza napadami, bandy dywersyjne zajmowały się też agitacją i propagandą komunistyczną, kreując się na "ludowych mścicieli". Celem Sowietów było wzniecanie stałego poczucia zagrożenia i stworzenia bolszewickiego ruchu partyzanckiego na Kresach, a następnie oderwanie ich od Polski.

Ot, takie "zielone ludziki" A.D. 1921.
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
Pogranicze kusiło nie tylko sowieckich dywersantów. Po wojnie polsko-bolszewickiej Kresy Wschodnie przypominały prerie Dzikiego Zachodu. Były to tereny biedne, wyniszczone i rozgrabione wskutek wielu lat walk od 1914 roku. W dodatku - w wielu miejscach, jak widać na mapie - słabo zaludnione. W dużej mierze pozbawione dobrych dróg, za to pełne gęstych lasów i mokradeł. Długa na 1412 kilometrów granica była słabo strzeżona, z nielicznymi posterunkami Policji Państwowej i jednostkami wojska.
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
Pogranicze kusiło nie tylko sowieckich dywersantów. Po wojnie polsko-bolszewickiej Kresy Wschodnie przypominały prerie Dzikiego Zachodu. Były to tereny biedne, wyniszczone i rozgrabione wskutek wielu lat walk od 1914 roku. W dodatku - w wielu miejscach, jak widać na mapie - słabo zaludnione. W dużej mierze pozbawione dobrych dróg, za to pełne gęstych lasów i mokradeł. Długa na 1412 kilometrów granica była słabo strzeżona, z nielicznymi posterunkami Policji Państwowej i jednostkami wojska.
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
Wiele pisał o tym Sergiusz Piasecki (na zdjęciu), jeden z najlepszych polskich powieściopisarzy, którego książki były zakazane w PRL. On sam po wojnie polsko-bolszewickiej tułał się, pozbawiony majątku i wykształcenia. Imał się różnych zająć - grał w karty, fałszował czeki, był nawet w branży porno. Znał jednak świetnie pogranicze, oraz języki białoruski i rosyjski. Jego zdolności dostrzegł polski wywiad i zatrudnił go. Jednak dochód ze służby był zbyt mały, więc Piasecki sam zaczął zajmować się przemytem. Uzależnił się jednak od narkotyków i pod wpływem kokainy napadł z bronią na dwóch kupców. Trafił za to do więzienia, gdzie napisał swoją najsłynniejszą powieść - ''Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy'', oraz autobiografie: ''Piąty etap" i "Bogom nocy równi". Jak sam zaczął swoją książkę:

''Wódkę piliśmy szklankami. Kochały nas ładne dziewczyny. Chodziliśmy po złotym dnie. Płaciliśmy złotem, srebrem i dolarami. Płaciliśmy za wszystko: za wódkę i za muzykę. Za miłość płaciliśmy miłością, nienawiścią za nienawiść...''
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
Poza Sowietami i przemytnikami, niespokojnie było też na granicy z Litwą, oraz na Wołyniu i w Galicji. Na tej pierwszej kwitł przemyt i dywersja sponsorowane przez litewski wywiad w zemście za zajęcie przez Polaków Wilna, na tych drugich - terroryzm nacjonalistów ukraińskich z Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO). Ukraińców zresztą mocno wspierali pieniędzmi i bronią i Litwini, i Sowieci, i Niemcy - ci ostatni zresztą prowadzili z Polakami wojnę celną i bojkotowali polskie towary. Słowem - ludność polska żyła w stałym zagrożeniu. Nierzadko urzędnicy i ziemianie sami musieli pełnić rolę policji w swoich rejonach, śpiąc z bronią dosłownie pod ręką, na wypadek zbrojnego napadu. Nieprzypadkowo więc granice wschodnie nazywano "Meksykiem".
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
Ataki sowieckich band dywersyjnych zaczęły się na przełomie 1921/1922 roku. W samych latach 1921-1923 dokonali 259 ataków terrorystycznych. Przykładowo, w styczniu 1923 roku banda sowiecka napadła na miasteczko Czuczewicze, gdzie zrabowała 14 mln marek polskich, rozbiła posterunek Policji, a wójta wysmagała batem za "ciemiężenie ludności".

Chociaż polska Policja i Straż Graniczna reagowały, jak mogły (aresztowano 313 osób, z czego 199 skazano na karę śmierci), to widać było, że radzą sobie coraz gorzej. Brakowało infrastruktury - strażnic, posterunków, dróg do nich, kabli. Policjanci z braku kwater mieszkali w chłopskich chatach, więc wszyscy wiedzieli o ich planach i działaniach. Polskie siły reagowały za wolno. W dodatku były to siły zbyt szczupłe do pilnowania absolutnie wszystkiego na Kresach.
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
W 1924 roku doszło do przełomu. Tylko w tym roku doszło do aż 189 ataków terrorystycznych i 28 sabotażowych. Zginęły 54 osoby, a z 1000 dywersantów - ujęto tylko 146.

Trzy z ataków były wyjątkowo bezczelne. Pierwszy miał miejsce w nocy 18 na 19 lipca na miasteczko Wiszniew, gdzie banda sowiecka otoczyła miasteczko, rozbiła posterunek Policji, zabijając jej komendanta i zaczęła plądrować miejscowość. Potem dokonała rajdu po okolicznych wsiach, ograbiła je i urządziła komunistyczny wiec. Była to jedynie przygrywka.
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
W nocy z 3 na 4 sierpnia 150 terrorystów, uzbrojonych nawet w karabiny maszynowe, uderzyło na miasteczko Stołpce. Chociaż polskim policjantom udało się odeprzeć szturm na starostwo powiatu, gdzie była kasa skarbowa, oraz komendę Policji, to bandyci zajęli stację telegrafu, podpalili dworzec kolejowy, ograbili wszystkie sklepy i magazyny, a na koniec rozbili więzienie, skąd uwolnili przetrzymywanych tam komunistów. Na koniec jeszcze rozbili ścigającą ich grupę policyjną i uciekli za granicę sowiecką. Zginęło 7 policjantów i 1 urzędnik.
100 lat od powstania Korpusu Ochrony Pogranicza
Kolejny atak miał miejsce na pociąg do Łunińca w rejonie stacji Łowcza 23 września. Sowiecka banda, przebrana w kolejarskie mundury, rozkręciła tory i ostrzelała pociąg. Następnie wtargnęła do niego i ograbiła wszystkich pasażerów. Wśród nich byli wojewoda poleski, Stanisław Downarowicz; komendant okręgowy Policji, Józef Mięsowicz i senator Bolesław Wysłouch. Bolszewicy wszystkim zabrali ubrania, każąc im jechać w kalesonach, a na zagrabione mienie wystawili ''pokwitowania''. Potem odczepili lokomotywę i odjechali nią na sowiecką stronę. Podobny napad miał miejsce na pociąg do Baranowicz 3 listopada, gdy bolszewicy - dobrze uzbrojeni w karabiny, pistolety i granaty - zatrzymali go, po czym obrabowali wagony pocztowy i bagażowy, zabijając jednego policjanta. Następnie odczepili lokomotywę i odjechali.

Miarka się jednak przebrała i Polska zareagowała twardo, a dni bandytów były policzone... ale o tym w następnej części.

To na razie tyle, pozdrawiam, II wojna światowa w kolorze.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+92

Przyjaciele Polaków na Wołyniu
13 629 122 126

296
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Dawno mnie tu nie było, więc witam ponownie z historycznym postem. Jeśli dzidka się spodoba, za kilka dni przygotuję kolejną.
Wiele mówi się o Wołyniu, o ludobójstwie Polaków, o polskiej samoobronie. Jednak mało znanym aspektem tej tragedii jest to, jak Polaków ratowali żołnierze Królestwa Węgier.
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Węgrzy, jak inne kraje Osi, wzięły udział w inwazji na ZSRR od 27 czerwca 1941 r. po zbombardowaniu przez Sowietów Koszyc. Do inwazji wyznaczono jednostki tzw. Węgierskiego Korpusu Szybkiego - formacji złożonej z dwóch brygad zmotoryzowanych, dwóch batalionów pancernych, brygady górskiej, jednostek rowerowych itp. Atak posuwał się stosunkowo szybko. Jednostki węgierskie walczyły na południowym odcinku frontu, obejmującym polskie Kresy Wschodnie i Ukrainę.
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Sympatie Węgrów szybko stały się jasne. Przykładem jest sytuacja z lipca 1941 r. kilku Polaków zostało aresztowanych przez ukraińską milicję OUN w Korczynie k. Stryja, stacjonujący opodal Węgrzy wpadli na posterunek, zdemolowali go i uwolnili aresztowanych, krzycząc: "Jaka Ukraina?! Tu nie ma żadnej Ukrainy! Tu jest Polska!".

Banderowcy Węgrów uważali za "worohiw samostijnej Ukrajini" i wzywali do ich niszczenia Wszak Węgry zdławiły istnienie ukraińskiego quasi-państewka - Karpato-Ukrainy w marcu 1939 roku. Jednak OUN nie miała szans z armią Węgier. Ta bardzo szybko rozpędziła ukraińskie milicje i komitety, a komendantów i urzędników OUN aresztowała, lub rozstrzelała. Władzę zaś w wielu miejscowościach przekazali... Polakom.
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Węgrzy jak to Węgrzy, pałali sympatią do Polaków. Jeden z polskich mieszkańców wsi Germakówka wspominał: ''Obozowisko mieli [Węgrzy] w parku. To był dobry czas. W domu nawet nie gotowaliśmy. Wspólnie z siostrą chodziliśmy do ich kuchni i wracaliśmy z wiadrem pełnym ugotowanego mięsa. Tak że wystarczyło dla wszystkich domowników, a i jeszcze dla sąsiadów było.''

Z kolei Wincenty Romanowski, żołnierz AK wspominał: ''Ważnym wydarzeniem w życiu Polaków było obsadzenie wołyńskich garnizonów Węgrami. Mieliśmy w nich prawdziwych przyjaciół i sprzymierzeńców, zarówno w rozgrywkach przeciwko Niemcom, jak i w czasie organizowania ochrony życia przed zakusami nacjonalistów ukraińskich. Ludność polska nawiązała wiele kontaktów z żołnierzami i oficerami garnizonu w Zdołbunowie. W każdą niedzielę duży oddział przychodził do kościoła na mszę. Śpiewali swoje pieśni, których nauczyli się również Polacy. Strofy węgierskiego hymnu narodowego przywoływały wspomnienia polskiej pieśni »Boże, coś Polskę«. Nad prezbiterium przez całą wojnę wisiało godło państwa polskiego – duży biały orzeł na czerwonym polu''
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Do pilnowania porządku na terenach Wołynia i Galicji wyznaczony został węgierski VII. Korpus gen. Istvana Kissa, złożony ze słabszych 111., 123., 124. Dywizji Lekkich, oraz 18. i 25. Dywizji Piechoty. Jednostki te miały pilnować torów kolejowych, mostów, dróg i linii telefonicznych.

Gdy latem 1943 r. UPA rozpoczęła ludobójstwo Polaków na Wołyniu, garnizony węgierskie stały się dla nich schronieniem. Tak było w miasteczku Mizocz, gdzie garnizon węgierski przez całą noc 24/25 sierpnia 1943 r. odpierał ataki UPA przy wsparciu polskiej samoobrony. Po walce Węgrzy pomogli grzebać zabitych, a następnie ewakuowali Polaków. Warto dodać, że nie był to jedyny przypadek walki Polaków i Węgrów przeciwko UPA. Takie bitwy miały miejsce także później, w Małopolsce Wschodniej - zimą i wiosną 1944 roku, np. podczas obrony Siwki Kałuskiej, gdzie Węgrzy rozdali Polakom broń i razem bronili wsi, czy gdy węgierska kompania przybyła na miejsce, ocaliła miasteczko Rożyszcze przed atakiem UPA.
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Raport polskiego podziemia podawał: ''Węgrzy odgrywają dużą rolę w walce z bandami. Członkowie band pochwyceni przez Węgrów są sprowadzani do Lwowa i maszerują z rękami związanymi drutem kolczastym. Wielu z nich ma przywiązane do rąk narzędzia mordu, z którymi ich związano (siekiery, widły itp.)''.

Inny meldunek mówił: ''Wszędzie, gdzie są Węgrzy, stan bezpieczeństwa wybitnie się poprawił. Węgrzy bezwzględnie tępią antypolskie wystąpienia band ukraińskich i zdarzają się często wypadki, że oddziały węgierskie specjalnie udają się do miejscowości, gdzie ludność polska może być zagrożona ze strony band ukraińskich, aby przewieźć ją wraz z mieniem do bezpiecznych ośrodków.''
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej 1943-44 Węgrzy ocalili szereg miejscowości, czy to aktywnie je broniąc, czy ewakuując ich mieszkańców: Felizienthal, Rypne, Sitarówkę, Wiśniowiec, Klewań, Ożenin i Perespę. Zorganizowano także wyjazd 500 pogorzelców ze Zdołbunowa na Węgry.

Węgierscy lekarze udzielali też pomocy rannym i chorym i dostarczali leki, kapelani pomagali grzebać pomordowanych i odprawiali Msze, żołnierze karmili i ubierali pogorzelców. Za mordy na Polakach Węgrzy stosowali odwet na wsiach ukraińskich i pacyfikowali je. Węgierscy dowódcy żądali także od Niemców przeciwdziałania ludobójstwu banderowców na Polakach, co doprowadziło do zadrażnień z Niemcami.
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Warto też dodać, że Węgrzy często współdziałali z 27. Wołyńską Dywizją Armii Krajowej. Ustalali z Polakami trasy przemarszu i sygnały, przepuszczali się nawzajem, udając, że się nie widzą, dostarczali potajemnie broń, chronili rannych Polaków przed Niemcami, a "wziętych do niewoli" partyzantów - wypuszczali. Zdarzało się też, że Węgrzy udawali "walkę" z Polakami, strzelając w powietrze, by potem przekazać AK amunicję i granaty. Walki AK z Węgrami były rzadkie, obie strony starały się jak mogły ich unikać.

Meldunek AK z wiosny 1944 mówił: ''Węgrzy na Wołyniu użyci do akcji wycofują się z natarcia przeciw naszym oddziałom stwierdziwszy, że to Polacy, a nie Ukraińcy, nawiązują z naszymi oddziałami łączność i starają się być pomocni.''
Przyjaciele Polaków na Wołyniu
Banderowcy przestraszyli się udziału Węgrów. Dążyli do porozumienia z nimi i zabiegali o przynajmniej neutralność z ich strony. Mimo rozmów, czasowego zawieszenia broni, a nawet misji UPA do Budapesztu, Węgrzy do samego końca pobytu na Kresach latem 1944 roku zachowali propolską postawę. Z UPA zaś stale dochodziło do zatargów i walk, banderowcy zaś napadali i rozbrajali oddziały węgierskie.

Warto pamiętać o tej mało znanej karcie Wołynia i kolejnym przykładzie przyjaźni polsko-węgierskiej.

To tyle, pozdrawiam, II wojna światowa w kolorze.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
1000
1000
400
100
+3585
0.12286782264709