Cześć Dzidki kochane
Chciałem się dzisiaj podzielić z wami historią mojego spotkania z typową Grażyną, królową egocentryzmu i hamstwa
Zacznijmy od tego, że pracuję jako konduktor i tak się złożyło, że z powodu remontu w Krakowie, ok 4-5 rano jechałem autobusem komunikacji zastępczęj z podróżnymi z pociągu.
Wsiadło zaledwie kilka osób (co jest normalne o tej porze) w tym ona, nasza 90-kilowa żywa encyklopedia praw pasażera i etyki zawodowej.
Od razu ładuje się za moje miejsce służbowe (ale ma prawo, może chce szybko wysiaść czy coś)
Kiedy tylko ruszyliśmy zacząłem gawędzić sobie z kierowcą o różnych pierdołach (żeby jakoś ta podróż szybciej zleciała i żeby nie zasnąć jednocześnie)
Żeby nikomu nie przeszkadzała nasza rozmowa specjalnie wychyliłem się lekko na przejście w kierunku kierowcy.
Gdzieś po 5 min rozmowy (dość cichej) czasem przerywanej wybuchem przytłumionego śmiechu czuję że ktoś dość mocno uderzył mnie w łopatkę. Odwracam się a nasza mistrzyni gapi się na mnie z wyrzutem. Miałem lekkiego errora przez to uderzenie (bo zazwyczaj podróżny jak coś chce wiedzieć to najpierw się odzywa a nie leje po plerach, więc przez chwilę patrzyłem na nią lekko zdziwiony.
Ona widząc, że ja nie bardzo rozumiem co się właśnie odjebało zaczyna...
Ona - Mógłby pan przestać?
Ja - Ale o co Pani chodzi?
O - Czy mógłby się pan zamknąć?! Jest 4 rano ludzie chcą spać! (I rzeczywiście pare osób spało do tej chwili, ale na końcu autokaru)
J - jeżeli nie odpowiada Pani nasza rozmowa można się zawsze przesiaść
O - ale ja zapłaciłam za bilet! Ja mam prawo... ! (Itd itp)
Kierowca też już nie wytrzymał.
Kierowca - jak Pani nie pasuje to zaraz wysiąść, bo teraz to Pani się źle zachowuje
O - (po krótkiej konsternacji) Ale ja mam prawo...! Pan ma obowiązek.. !
Kierowca nagle zahamował gwałtownie, zjechał na pobocze i stwierdził, że nie ruszymy dopóki nasza Chodząca Wszechwiedza nie przesiądzie się na tył.
Po kilku min proszenia innych podróżnych nasza Grażynka przesiadła się w połowę autobusu i ruszyliśmy dalej.
Początkowo miałem nie sprawdzać biletów, bo w końcu wszyscy z pociągu, kierownik ich bilety posprawdzał więc uznałem że dam im spokój, żeby sobie pospali choć te 30 min, ale ta ruda, wredna cipa (inaczej nie da się tego typu ludzi określić) doprowadziła mnie do takiego szału, że tuż przed ostatnią stacją zrobiłem kontrolę, a ją sprawdziłem wyjątkowo dokładnie.
Efekt? Okazało się, że nasza bohaterka ma bilet, ale nie ważny od wczoraj, więc zamiast biletu za 3,50 dostała bilet za 63,50 (60zł kary za nie zgłoszenie braku ważnego biletu). Ona oczywiście zaczęła mnie straszyć nawet sądami itd, ale ja jej wtedy pokazałem regulamin, i punkt w którym jasno jest napisane, że podróżny musi zgłosić brak ważnego biletu, inaczej dostanie karę, i mina jej zrzedła xD
Dzidki na koniec drobny apel. Możecie nie lubić kanarów, konduktorów i innej obsługi transportu masowego, ale bądźcie uprzejmi itd... nic nie stracicie a możecie zyskać np przymknięcie oka na jakąś waszą "wpadkę". Tam też pracują zwykli ludzie którzy chcą odbębnić swoją robotę bez żadnych problemów i mieć fajrant.