Ostatnio postanowiłem trochę oderwać się od szarej codzienności i zrobić coś bardziej produktywnego
niż: spać srać, źreć i do roboty ( w kolejności dowolnej).
A mianowicie od małego było moją pasją klejanie modeli jako miłe spędzanie czasu.
I tak oto postanowiłem sobie coś wyskrobać, ale nie kolejny P-51 czy T-34 z Szarikiem w lufie, tylko coś bardziej kreatywnego.
No i tak sobie siedząc i wpieprzając konserwe z makrelą (przy okazji polecam w sosie pomidorowym swoją drogą) wpadłem na pomysł Uboota wynurzającego się...
z puszki po makreli...
Co możecie zobaczyć z resztą poniżej.
Jako, że nie jestem jakimś wybitnym sklejaczem plastikowych pół produktów. To musze zdać się na waszą ocenę.
Moim wyborem padł klasyczny niemiecki U-boot VII w skali 1/700.
Pozytywnie zaskoczyłem się szczegółami jak na tak małą skalę.
Po sklejeniu i pomalowaniu okrętu na kolory takie jak ten, który stoi jako muzeum w niemczech (Laboe). Wziąłem się za samą puszkę.
No muszę tutaj napisać, że robiąc wypełnienie puszki z imitacją wody i piany poczułem przez moment jakbym przekroczył mityczne 30%,
ale taki członek...
Mianowicie pojawił się problem z przyklejeniem ponownie wieczka.
Jako plan alternatywny odwróciłem wieczko i przykleiłem na klej do metalu, który trzyma się jak Karolak dobrych produkcji filmowych, a mianowice wcale...
Co do efektu końcowego to w dalszym ciągu mi czegoś brakowało. Pucha jest, model jest, poboczna zawartość jest, ale sama pucha z zewnątrz jest taka jakaś... pusta.
Tak więc pomyślałem, że jak puchę kupiłem to była oklejona jakąś grafiką, informacjami itp. Tak więc i ja tak zrobiłem upodobniając diorame do typowego produktu ze sklepu.