To co tu widzimy to fasolka po bretońsku, przepisów necie jest w chuj i aż za dużo. Robiła się trzy godziny.
Chlebek co prawda gotowiec, ale podpieczony w piekarniku dla chrupkości.
Słów kilka piwniczaki, bo czasami to aż ciężko się czyta.
Chcesz wyjść z przegrywu to naucz się gotować. Nie mam na myśli zdobywania umiejętności do założenia restauracji, gdzie dostaje się gwiazdki Michelin za kreskę karmelu, która wygląda jak gówno, a kosztuje jak samorodek, ale za jakieś podstawy.
Przede wszystkim trzeba opuścić ciepły kurwidołek mamusi, sam zacząłem gotować po wyprowadzce w wieku 25 lat (lvl 36 obecnie), wtedy nie masz wyjścia. Albo gotujesz albo nie jesz.
Będzie ciężko mówisz? No będzie, ale przynajmniej będziesz miał gdzie poruchać, chyba, że lubisz jak w trakcie mamusia przynosi wam ciasteczka.
Dobra, po chuj Ci to wszystko?
1) Satysfakcja własna
2) Suki lubią facetów, którzy umieją gotować. Jeszcze takiej nie spotkałem, która by powiedziała "o fuj, sam sobie gotujesz". Nie, zawsze to był podziw, pytanie co gotuję, czy lubię, czy smaczne itp itd. Wtedy masz punk zaczepienia do dalszej gadki, robiłem to i to, lubię ostre (he he) jedzenie, itp itd
Wystarczy, że schaby zrobisz z ziemniakami i laseczka już na Ciebie inaczej spojrzy, wierz mi.
A jak wpierdolisz puszkę mleka kokosowego do kurczaka, dodasz curry (dobrego), ugotujesz ryż i mieszankę warzyw kuchni azjatyckiej z mrożonek to istnieje duża szansa, że tego wieczora zamoczysz.
Nie umiesz, to próbuj, w końcu się nauczysz. Tylko kurwa przyłóż się do tego trochę, a nie na odpierdol.
Nie jest to prostrze niż zrobienie dzieciaka Karynie, w kiblu na imprezie, ale warto 1000x bardziej.
A teraz wypierdalam na spacer. Trzymajcie się tam piwniczaki
A teraz