Ach, plecy. Te cudowne dzieła Bożej inżynierii, które z łatwością radzą sobie z dźwiganiem ciężarów fizycznych i emocjonalnych – od wiader z ziemniakami po nieustanne rozczarowanie polityką kraju. Aż tu nagle, bach! Wszystko wali się przez siedzenie przy komputerze. Nie wojny, nie klęski żywiołowe, tylko pieprzona klawiatura i ekran sprawiają, że każdy dzień kończymy z grymasem bólu godnym Mickiewicza piszącego „Dziady” po nieudanym wieczorze w karczmie.
Krzesło – współczesny tron zbrodni
Polska kultura przez wieki opierała się na aktywności: pola uprawne, konie, wojny, tańce przy biesiadnym stole. A teraz? Siedzimy. I to nie na drewnianej ławie, gdzie po godzinie wstajesz, bo dupa ci ścierpnie. Siedzimy na tych niby ergonomicznch fotelach z pięcioma trybami regulacji, które jak się okazuje, regulują jedynie długość kołka w dupie. Przeciętny Polak spędza więcej czasu na krześle niż król na tronie, ale o ile król dostawał podatki, my dostajemy tylko lumbago.
W dupe mozna wsadzic te ergonomie