Antyfeminizm – Dlaczego zyskuje na popularności w czasach poprawności politycznej? [wersja rozszerzona]
17
Dzidki, antyfeminizm częściej jest przedstawiany w bardzo negatywnym świetle i podlega jednostronnej, feministycznej narracji, co wymaga sprostowania. Jeśli coś jest odbierane przez feministki III czy IV fali jako wróg, to jest to często patriarchat i antyfeminizm. Dlaczego w ogóle w ostatnich latach antyfeminizm zyskuje coraz większą popularność wraz ze wzrostem uprzywilejowania feminizmu, podobnie jak innych ruchów tzw. social justice (LGBTQ+, BLM, ideologii gender, #metoo i innych)? Po prostu wiele tego typu ruchów prowadzi bardzo agresywną politykę, coraz częściej pomijająca realne dane czy rzetelnie przeprowadzone badania naukowe. Zyskują na sile popierane przez coraz większą ilość korporacji, które często niekoniecznie zgadzają się z ideologiami, ale robią to, żeby zadbać o swój PR.
Kolejnym aspektem wzrostu antyfeminizmu i tego, że ten ruch popierają już nie tylko mężczyźni, ale i kobiety ze względu na ogromną dozę absurdu ze strony feministek III fali i wschodzącej aktualnie IV fali, co znacząco odbiera od tego, o co kiedyś walczyły sufrażystki czy emancypantki w trakcie I oraz II fali (czyli m. in. o prawa wyborcze, prawo do edukacji, pracy i tym podobne racjonalne prawa). Niestety wraz z III falą, feminizm stał się taką karykaturą, że nie tylko widzą w nim problem mężczyźni, ale również coraz więcej kobiet. Postaram się wyjaśnić najlepiej, jak umiem, o co chodzi z tym całym antyfeminizmem, z czym jest mylony, jak aktywistki feministyczne wykorzystują swoją pozycję zdobytą dzięki różnym ustawom antydyskryminacyjnym i równościowym w przestrzeni publicznej oraz w jaki sposób posługują się technikami manipulacji informacją oraz cancel culture do nadania antyfeminizmowi przesadnie negatywnego obrazu. Postaram się sprostować kilka rzeczy i wyjaśnić w czym leży problem. Nie mówię też, że wśród antyfeministów nie ma fanatyków czy osób popadających w skrajności, ponieważ bądźmy szczerzy – w każdym ruchu społecznym to się zdarza i zawsze znajdą się tacy, z powodu których takie rzeczy będą mieć miejsce. Dlatego zachęcam do własnych przemyśleń i refleksji, wyrobienia sobie własnej opinii w tym temacie.
Kolejnym aspektem wzrostu antyfeminizmu i tego, że ten ruch popierają już nie tylko mężczyźni, ale i kobiety ze względu na ogromną dozę absurdu ze strony feministek III fali i wschodzącej aktualnie IV fali, co znacząco odbiera od tego, o co kiedyś walczyły sufrażystki czy emancypantki w trakcie I oraz II fali (czyli m. in. o prawa wyborcze, prawo do edukacji, pracy i tym podobne racjonalne prawa). Niestety wraz z III falą, feminizm stał się taką karykaturą, że nie tylko widzą w nim problem mężczyźni, ale również coraz więcej kobiet. Postaram się wyjaśnić najlepiej, jak umiem, o co chodzi z tym całym antyfeminizmem, z czym jest mylony, jak aktywistki feministyczne wykorzystują swoją pozycję zdobytą dzięki różnym ustawom antydyskryminacyjnym i równościowym w przestrzeni publicznej oraz w jaki sposób posługują się technikami manipulacji informacją oraz cancel culture do nadania antyfeminizmowi przesadnie negatywnego obrazu. Postaram się sprostować kilka rzeczy i wyjaśnić w czym leży problem. Nie mówię też, że wśród antyfeministów nie ma fanatyków czy osób popadających w skrajności, ponieważ bądźmy szczerzy – w każdym ruchu społecznym to się zdarza i zawsze znajdą się tacy, z powodu których takie rzeczy będą mieć miejsce. Dlatego zachęcam do własnych przemyśleń i refleksji, wyrobienia sobie własnej opinii w tym temacie.
Czym w ogóle jest ten cały antyfeminizm i na co to komu?
Antyfeminizm jest to nie tyle ruch społeczny, co stanowisko sprzeciwiające się ideologiom głoszonym przez ruch feministyczny. Nigdy nie uformował się w jasny ruch społeczny ze względu na dużą różnorodność odmian, stopień zaangażowania i rozbieżność postaw. Chociaż charakteryzowało go kilka cech wspólnych, a nawet (podobnie jak feminizm) dzielił się na fale – z tym, że zamiast czterech były to jedynie dwie, a same przemiany w obrębie antyfeminizmu zachodziły znacznie wolniej, niż feminizmu. Warto tutaj podkreślić, że często jest mylony z mizoginią, seksizmem, Red Pill, MGTOW czy anty-SJW (anti Social Justice Warriors), ale o tym akurat dalej, bo jest to szersze zagadnienie wymagające omówienia różnic z osobna.
Antyfeminizm towarzyszy feminizmowi niemalże od jego początku. Założeniom I oraz II fali feminizmu sprzeciwiała się I fala antyfeminizmu, którą stanowili wtedy głównie mężczyźni, jako że kobiety nie miały jeszcze praw do brania udziału w głosowaniach, edukacji czy podjęcia pracy zawodowej. Jednak inaczej zaczęła wyglądać sprawa z nadejściem III fali feminizmu, kiedy już kobiety posiadały prawa wyborcze, do edukacji, pracy, równego traktowania w przestrzeni publicznej – zaczęła się słynna walka z patriarchatem i ogólnie mężczyznami, ale także o wiele problemów, które wcześniej nie były jako takie postrzegane przez feminizm I czy II fali, czyli walka przeciwko tzw. „szklanemu sufitowi”, o feminatywy, równą ilość zatrudnionych kobiet i mężczyzn w miejscach pracy czy na kierowniczych stanowiskach, przeciwko przejmowaniu nazwiska po mężu jako oznaki prób administracyjnego uciemiężenia kobiet, posądzenia o gwałt czy molestowanie nawet za takie rzeczy, jak zagwizdanie na widok kobiety, spojrzenie się na jej biust i inne, dokładanie starań, aby pozbyć się wszystkich różnic między płciami i dążąc do uzyskania androginicznego społeczeństwa czy nawet wśród niektórych odłamów feminizmu do zamiany ról – nic więc dziwnego, że również antyfeminizm w obliczu tego problemu rozwinął się i wszedł w swoją II falę – tym razem jednak przyciągając również zwolenników w postaci kobiet, które nie godziły się na burzenie porządku społecznego, do czego zaczął dążyć feminizm III fali walcząc coraz częściej wręcz o przywileje dla kobiet pod przykrywką kontynuacji walki o równouprawnienie. Ale jakie to równouprawnienie, skoro mężczyzn się nie szanuje postrzegając ich ogólnie jako źródło problemów kobiet czy też jeśli kobiety zyskują przewagę, nagle feministki nic nie mówią o równouprawnieniu płci? Niestety już z nazwy słowo „feminizm” uformowane jeszcze u schyłku II fali feminizmu wskazuje, że chodzi o interes kobiet i walki o ich prawa, a nie o obie płcie, czym często mydli się oczy chcąc wywalczyć kolejne prawa lub przywileje dla kobiet („femina” – kobieta).
Antyfeminizm jest to nie tyle ruch społeczny, co stanowisko sprzeciwiające się ideologiom głoszonym przez ruch feministyczny. Nigdy nie uformował się w jasny ruch społeczny ze względu na dużą różnorodność odmian, stopień zaangażowania i rozbieżność postaw. Chociaż charakteryzowało go kilka cech wspólnych, a nawet (podobnie jak feminizm) dzielił się na fale – z tym, że zamiast czterech były to jedynie dwie, a same przemiany w obrębie antyfeminizmu zachodziły znacznie wolniej, niż feminizmu. Warto tutaj podkreślić, że często jest mylony z mizoginią, seksizmem, Red Pill, MGTOW czy anty-SJW (anti Social Justice Warriors), ale o tym akurat dalej, bo jest to szersze zagadnienie wymagające omówienia różnic z osobna.
Antyfeminizm towarzyszy feminizmowi niemalże od jego początku. Założeniom I oraz II fali feminizmu sprzeciwiała się I fala antyfeminizmu, którą stanowili wtedy głównie mężczyźni, jako że kobiety nie miały jeszcze praw do brania udziału w głosowaniach, edukacji czy podjęcia pracy zawodowej. Jednak inaczej zaczęła wyglądać sprawa z nadejściem III fali feminizmu, kiedy już kobiety posiadały prawa wyborcze, do edukacji, pracy, równego traktowania w przestrzeni publicznej – zaczęła się słynna walka z patriarchatem i ogólnie mężczyznami, ale także o wiele problemów, które wcześniej nie były jako takie postrzegane przez feminizm I czy II fali, czyli walka przeciwko tzw. „szklanemu sufitowi”, o feminatywy, równą ilość zatrudnionych kobiet i mężczyzn w miejscach pracy czy na kierowniczych stanowiskach, przeciwko przejmowaniu nazwiska po mężu jako oznaki prób administracyjnego uciemiężenia kobiet, posądzenia o gwałt czy molestowanie nawet za takie rzeczy, jak zagwizdanie na widok kobiety, spojrzenie się na jej biust i inne, dokładanie starań, aby pozbyć się wszystkich różnic między płciami i dążąc do uzyskania androginicznego społeczeństwa czy nawet wśród niektórych odłamów feminizmu do zamiany ról – nic więc dziwnego, że również antyfeminizm w obliczu tego problemu rozwinął się i wszedł w swoją II falę – tym razem jednak przyciągając również zwolenników w postaci kobiet, które nie godziły się na burzenie porządku społecznego, do czego zaczął dążyć feminizm III fali walcząc coraz częściej wręcz o przywileje dla kobiet pod przykrywką kontynuacji walki o równouprawnienie. Ale jakie to równouprawnienie, skoro mężczyzn się nie szanuje postrzegając ich ogólnie jako źródło problemów kobiet czy też jeśli kobiety zyskują przewagę, nagle feministki nic nie mówią o równouprawnieniu płci? Niestety już z nazwy słowo „feminizm” uformowane jeszcze u schyłku II fali feminizmu wskazuje, że chodzi o interes kobiet i walki o ich prawa, a nie o obie płcie, czym często mydli się oczy chcąc wywalczyć kolejne prawa lub przywileje dla kobiet („femina” – kobieta).
Antyfeminizm (zwłaszcza II fali) podkreśla, że nie istnieje osiągnięcie całkowitej równości płci, że każda z płci ma istotne społecznie role do odegrania, zaś różnice między płciami wcale nie są złe, a nawet korzystne. Traktuje również o różnicy między wartościami często wyznawanymi przez mężczyzn a przez kobiety, różnice w sferze psychicznej, emocjonalnej, biologicznej, rozrodczej, intelektualnej i innych. Sprzeciwia się ideologii męskiej supremacji, która jest promowana przez III i IV falę feminizmu. Często zarzuca feminizmowi, że ma charakter osobisty, gdyż feministki bardzo często wykazywały tendencje do przenoszenia własnych doświadczeń na ogół społeczeństwa i rozpatrywania ich poprzez osobiste urazy. Często kobiety, które przyłączyły się do antyfeminizmu II fali podkreślają, że feministki mają tendencje krytykować wybory kobiet nie będących w zgodzie z ideologią feministyczną. Posądzają je niekiedy o próby narzucania własnych przekonań czy stosowania agresji słownej i manipulacji poprzez sugerowanie im, że jeśli nie są za feminizmem, są wrogiem kobiet. O ile antyfeminizm I fali miał charakter głównie konserwatywny, o tyle II fala jest już bardziej zróżnicowana.
Fale feminizmu i antyfeminizmu – Zarys ogólny
Feminizm – fale:
I fala – Trwała od 1792 roku do lat 20. i 30. XX wieku (w zależności od kraju). W Polsce pierwsza fala przyszła dopiero w 1800 roku i zakończyła się w latach 30. XX wieku. Głównym celem była walka o prawa wyborcze dla kobiet w różnych krajach świata, o prawo do głosowania na tych samych zasadach, co mężczyźni. Walczyły o to kobiety zwane sufrażystkami, zaś nieco później, kiedy rozpoczęła się walka o prawo do edukacji - emancypantkami (wtedy pojęcie „feminizm” i „feministka” nie były jeszcze znane). Określano go jako jeden z ruchów liberalnych mających na celu wyzwolenie kobiet w postaci przyznania im praw wyborczych. U schyłku tej fali pojawiła się kwestia walki o prawa kobiet do edukacji, która weszła już wtedy w niektórych krajach, chociaż początkowo na zasadzie rozdzielnych szkół dla kobiet i mężczyzn. Ruch ucichł wraz z nadejściem I wojny światowej, kiedy to kobiety (jeszcze nie walcząc o prawa do pracy zawodowej) zostały zmobilizowane do pomocy w różnych fabrykach i zakładach zajmujących się produkcją broni, opatrywania rannych żołnierzy i opieki nad dziećmi pozbawionymi rodziców.
Feminizm – fale:
I fala – Trwała od 1792 roku do lat 20. i 30. XX wieku (w zależności od kraju). W Polsce pierwsza fala przyszła dopiero w 1800 roku i zakończyła się w latach 30. XX wieku. Głównym celem była walka o prawa wyborcze dla kobiet w różnych krajach świata, o prawo do głosowania na tych samych zasadach, co mężczyźni. Walczyły o to kobiety zwane sufrażystkami, zaś nieco później, kiedy rozpoczęła się walka o prawo do edukacji - emancypantkami (wtedy pojęcie „feminizm” i „feministka” nie były jeszcze znane). Określano go jako jeden z ruchów liberalnych mających na celu wyzwolenie kobiet w postaci przyznania im praw wyborczych. U schyłku tej fali pojawiła się kwestia walki o prawa kobiet do edukacji, która weszła już wtedy w niektórych krajach, chociaż początkowo na zasadzie rozdzielnych szkół dla kobiet i mężczyzn. Ruch ucichł wraz z nadejściem I wojny światowej, kiedy to kobiety (jeszcze nie walcząc o prawa do pracy zawodowej) zostały zmobilizowane do pomocy w różnych fabrykach i zakładach zajmujących się produkcją broni, opatrywania rannych żołnierzy i opieki nad dziećmi pozbawionymi rodziców.
II fala – Za jej początek w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji wskazuje się lata 60. XX wieku, zaś koniec następuje u schyłku lat 70. XX wieku. Kobiety walczą o coraz więcej zmian w prawie, jak równość płci podczas rozpraw sądowych i w innych kwestiach prawnych (kiedyś kobiety nie mogły zeznawać bez obecności męża, ojca lub brata), a także o prawo do takiej samej edukacji jak mężczyźni oraz utworzenie szkół koedukacyjnych, gdyż uważano, że te dla kobiet traktowane są jako cos gorszego, piętnującego. Zaczęto walczyć również o prawo do podjęcia pracy zarobkowej, pełnoetatowej, na równych prawach i w tych samych zawodach, co mężczyźni. O dziwo, nie brakowało wtedy kobiet chętnie podejmujących się ciężkich, fizycznych prac, jak produkcja elementów metalowych i innych (co zmieniło się nieco w późniejszych latach, podczas trwania III fali). Zapewne kojarzycie ten retro plakat promujących silną kobietę z bicepsem – to ikoniczna grafika z czasów trwania II fali, gdzie zachęcało się kobiety do prac fizycznych, a także wykonywania innych zawodów, którymi zajmowali się mężczyźni (nie brakowało nawet kobiet opróżniających kosze na śmieci w przestrzeni publicznej. Dopiero pod koniec II fali uformowało się pojęcie feminizmu, a wraz z nim również walka o wolność dla kobiecej seksualności (tak, to wtedy palono te staniki, które niby były symbolem uciemiężenia górnych partii ciała kobiety, kiedy mężczyzna miał prawo do jej odsłaniania czy kwestia posiadania wielu partnerów bez bycia za to piętnowaną). Również pod koniec jej trwania rozpoczęła się walka o prawo do aborcji. Feminizm podzielił się na liberalny i radykalny.
III fala – Rozpoczął się na początku lat 90. XX wieku i trwał do 2010 roku. Często nazywany również postfeminizmem. Rozpoczęła się walka o to, w czym koniec II fali feminizmu poniósł porażkę, czyli o prawo do aborcji i równego traktowania swojej seksualności, wolności słowa w mówieniu o niej bez tabu w przestrzeni publicznej, o równy dostęp do technologii, wyrównanie zarobków na tych samych stanowiskach, a także wszedł już na zupełnie inne pola, jak brak podziałów rasowych, walka o prawa mniejszości, zatrudnianie podobnej liczby kobiet i mężczyzn w zakładach pracy i przeciwko wykorzystywaniu seksualnemu kobiet. Zaczęto walczyć przeciwko klasycznemu modelowi rodziny promując walkę z patriarchatem jako opresyjnego ucisku wobec kobiet, a nawet zaczęto promować matriarchalny model rodziny i polityki. To właśnie podczas tej fali zaczęła się próba androginizacji społeczeństwa promując model silnej, niezależnej kobiety, zaczynając jej przypisywać cechy męskie, a także rozpoczynając krytykę roli matki na rzecz rozwoju kariery zawodowej. Promuje się postawę, że dziecko nie potrzebuje ojca w wychowaniu, gdyż kobieta może dać mu dokładnie to samo. Do tego coraz częściej moda damska zaczynała czerpać z męskiej, a także powstało określenie „szklanego sufitu” na określenie zajmowania kierowniczych stanowisk głównie przez mężczyzn (gdzie walcząc przeciwko „szklanemu sufitowi” często pomija się też dotykające mężczyzn zjawisko „szklanej podłogi”, czyli że najgorsze prace też są wykonywane głównie przez mężczyzn). Coraz częściej mówiono o gwałtach i molestowaniu. Feministki III fali zaczynały przyjmować rolę ofiary (zwłaszcza patriarchatu), co nie miało miejsca podczas I czy II fali (z wyjątkiem jej końca) – feministki aż do lat 70. nawet nie próbowały przyjmować postawy ofiary, starały się ukazać swoją zdolność do samostanowienia o sobie i dorównania mężczyznom bez posuwania się do takich zagrań.
IV fala feminizmu – Rozpoczęła się około roku 2010 i trwa do dzisiaj. Tutaj chyba nie trzeba wiele wyjaśniać, bo co chwilę mamy obraz tego, jak to wygląda. Bardzo dużo hipokryzji – jeśli mężczyzn jest więcej w miejscu pracy, to wskazuje się nie nierówności, a jeśli kobiet, to „super, że kobiety takie silne, udało im się liczebnie przewyższyć mężczyzn” itp. Może kojarzycie taką aferę sprzed zaledwie kilku lat, kiedy to okazało się, że na medycynie w Polsce dostało się po raz pierwszy od lat więcej kobiet, niż mężczyzn – jakoś feministki nie krzyczały wtedy nic o równouprawnieniu, tylko o „sile kobiet” i podkreślały ich większe kompetencje ponad mężczyznami. IV fala to również pojawienie się walki o tzw. feminatywy, czyli żeńskie odpowiedniki nazw zawodu czy słów będących rodzaju męskiego (co widać np. w krajach anglojęzycznych, gdzie „man” w wyrazie jest odbierany jako promowanie męskiej supremacji i proponuje się zmiany na „woman” lub zupełnie inny zapis wyrazu). Mamy to samo na naszym polskim „podwórku” – np. „kierowczyni”, „chirurżka” czy zapewne widziane przez was ostatnio hasło w jednej z dzidek „Zostań kowalczynią swojego losu” (dobrze, że nie doszło jeszcze do tego, żeby to było „kowalczynią swojej losy”). To właśnie od początku tej fali zwraca się uwagę na przedmiotowe traktowanie kobiet w kwestiach aborcyjnych, np. „nie jestem pokrowcem na płód” i podobnych. Zamiast walki o równe traktowanie na podstawie kompetencji w miejscu pracy zaczęto dążyć do liczebnego wyrównania przedstawicieli obu płci – nie tylko ogółem, ale też na stanowiskach kierowniczych (nawet jeśli kompetencje pracowników płci żeńskiej są niższe) w ramach promocji programów równościowych i antydyskryminacyjnych w miejscach pracy czy na uczelniach. Zaczęła się też walka przeciwko administracyjnemu przyjmowaniu przez kobietę nazwiska po mężu lub podwójnego, gdzie coraz więcej aktywistek wskazuje na konieczność zamiany sytuacji, aby to mężczyźni przyjmowali po kobietach. Skąd to się bierze? Niby kobieta przyjmując nazwisko po mężu traci część swojej tożsamości i to w kwestii administracyjnej daje mężowi sprawowanie swego rodzaju władzy nad kobietą, bycie osobą decyzyjną i automatyczne przybieranie roli głowy rodziny, a więc… promowaniem patriarchatu. Już nie wspomnę o innych coraz to bardziej wydumanych problemach (ale powiedzcie feministkom IV fali, że bardziej potrzebne są w krajach islamskich do walki o prawa kobiet i zobaczycie, że większość wcale nie będzie chętnie rwała się do wyjazdu). Warto również zaznaczyć, że w III i IV fali feminizmu pojawiło się coraz więcej mężczyzn popierających feminizm (podobnie jak w II fali antyfeminizmu coraz więcej kobiet opowiada się za stwierdzeniem, że feminizm jest aktualnie szkodliwym i niepotrzebnym ruchem społecznym).
Antyfeminizm – fale:
I fala – pierwsza fala antyfeminizmu zaczęła się zaledwie rok po I fali feminizmu, bo w 1793 roku, kiedy już tamta zyskała rozgłos i trwała do końca wielkiego kryzysu gospodarczego trwającego od 1929 do 1933 roku zwanego też Wielką Depresją. I fala została wznowiona po długiej przerwie wraz z nadejściem II fali feminizmu i trwała do jego zakończenia w latach 70. XX wieku. Początkowo antyfeministami byli niemalże wyłącznie mężczyźni. Początkowo sprzeciwiali się nadaniom kobietom praw wyborczych, później prawa do edukacji, aż w końcu praw do podjęcia pracy zawodowej, zdjęcia tabu z seksualności kobiet i aborcji. Nic więc dziwnego, że antyfeminizm I fali był często mylony z mizoginią czy seksizmem, a także odbierany w bardzo negatywny, szkodliwy społecznie sposób. Na tle takich działań antyfeministów sam feminizm zyskiwał coraz większe poparcie – aż do pojawienia się kwestii aborcji pod koniec II fali feminizmu. Co ciekawe, jednym z najaktywniejszych działaczy antyfeministycznych w Polsce był Kornel Makuszyński (tak, autor słynnego „Koziołka Matołka”), zaś po nim – Stanisław Lem, który nie tylko otwarcie mówił o swojej niechęci do feministek, często zabierając głos w sprawie ich szkodliwości społecznej, ale też w swojej twórczości nie dawał kobietom istotnych ról (najbardziej intelektualną pracą, jaką w jego książkach wykonywała kobieta było stanowisko sekretarki).
I fala – pierwsza fala antyfeminizmu zaczęła się zaledwie rok po I fali feminizmu, bo w 1793 roku, kiedy już tamta zyskała rozgłos i trwała do końca wielkiego kryzysu gospodarczego trwającego od 1929 do 1933 roku zwanego też Wielką Depresją. I fala została wznowiona po długiej przerwie wraz z nadejściem II fali feminizmu i trwała do jego zakończenia w latach 70. XX wieku. Początkowo antyfeministami byli niemalże wyłącznie mężczyźni. Początkowo sprzeciwiali się nadaniom kobietom praw wyborczych, później prawa do edukacji, aż w końcu praw do podjęcia pracy zawodowej, zdjęcia tabu z seksualności kobiet i aborcji. Nic więc dziwnego, że antyfeminizm I fali był często mylony z mizoginią czy seksizmem, a także odbierany w bardzo negatywny, szkodliwy społecznie sposób. Na tle takich działań antyfeministów sam feminizm zyskiwał coraz większe poparcie – aż do pojawienia się kwestii aborcji pod koniec II fali feminizmu. Co ciekawe, jednym z najaktywniejszych działaczy antyfeministycznych w Polsce był Kornel Makuszyński (tak, autor słynnego „Koziołka Matołka”), zaś po nim – Stanisław Lem, który nie tylko otwarcie mówił o swojej niechęci do feministek, często zabierając głos w sprawie ich szkodliwości społecznej, ale też w swojej twórczości nie dawał kobietom istotnych ról (najbardziej intelektualną pracą, jaką w jego książkach wykonywała kobieta było stanowisko sekretarki).
II fala – zaczęła rozwijać się w połowie lat 90. XX wieku, kiedy to po przerwie nastała III fala feminizmu i zaczęto promować szkodzące strukturze społecznej treści. Po raz pierwszy antyfeministami nie byli jedynie mężczyźni, a do ich kręgów zaczęło dołączać wiele kobiet, które nie godziły się na to, co próbuje przeforsować feminizm III, a w późniejszych latach IV fali jako ideały szkodliwe nie tylko dla mężczyzn, ale również zwykłych kobiet (których feministki samozwańczo zaczęły reprezentować i wypowiadać się w imieniu ogółu) oraz dzieci (feminizm III fali walczył również o wychowaniu córek w zgodzie z ideologią feministyczną na silne, niezależnie i niepotrzebujące mężczyzn kobiety). Antyfeminizm wyglądał już zupełnie inaczej, niż podczas trwania I fali (niewielu zwolenników tej fali pozostało przy swoich przekonaniach, po przyznaniu praw wyborczych, do edukacji i pracy zawodowej również antyfeminizm przeszedł ogromną przemianę wkraczając w zupełnie różniącą się od swojej pierwotnej postaci II falę).
Przedstawiciele tej fali nie negują już praw wyborczych, edukacyjnych czy zawodowych kobiet, ale skupiają się na walce przeciwko przywilejom kobiet, nierównemu traktowaniu mężczyzn, odgórnemu stawianiu ich w roli oprawcy, potencjalnych gwałcicieli czy sprawców molestowania, sprzeciwia się androgynizacji społeczeństwa, zatarciu podziału ról w rodzinie na kobiece i męskie, zaprzecza poglądowi, jakoby kobieta mogła samodzielnie dać dziecku te same wzorce, co kobieta i mężczyzna jednocześnie czy w końcu sprzeciwia tworzeniu feminatywów jako niepotrzebnego zabiegu językowego czy oczernianiu przyjmowania nazwiska po mężu jako coś, co partnerzy mogą po prostu ustalić między sobą i co tak naprawdę nie ma wpływu na zaznaczanie supremacji mężczyzn w rodzinie. Zaznacza się również, że nie istnieje całkowita równość płci (podkreślając między innymi różne uwarunkowania antropologiczne kobiet i mężczyzn ukształtowane na drodze ewolucji, posługiwanie się inną półkulą mózgu, różnice w zakresie tężyzny fizycznej, budowie ciała, a zwłaszcza w układzie rozrodczym i wielu innych kwestiach). Część sprzeciwia się również aborcji – zwłaszcza jako wykonywania jej dla zaznaczenia wolności wyboru kobiety.
Antyfeminizm II fali wyraża też mocny sprzeciw promowaniu kultu ofiary i przyjmowania tej roli przez feministki do wprowadzenia czy przeforsowania w ten sposób głoszonych ideologii do życia społecznego, gospodarki czy edukacji jako szkodliwe dla społeczeństwa i nieczyste zagranie. Niestety ze względu na charakter I fali antyfeminizmu jest często sprowadzany (głównie przez aktywistki feministyczne, które uzyskały rozgłos) do roli szkodliwego społecznie stanowiska, któremu mimo ogromnych zmian na przestrzeni lat nadal przypisuje się odbieranie kobietom ich podstawowych praw – w dalszej części skupię się na omówieniu tej narracji dokładniej. Co ciekawe, antyfeminizm II fali przyciąga coraz częściej również osoby o bardziej liberalnych poglądach, w tym również homoseksualistów, którzy nie godzą się na promowanie toksycznych zachowań przez aktywistów feministycznych III i IV fali.
Przedstawiciele tej fali nie negują już praw wyborczych, edukacyjnych czy zawodowych kobiet, ale skupiają się na walce przeciwko przywilejom kobiet, nierównemu traktowaniu mężczyzn, odgórnemu stawianiu ich w roli oprawcy, potencjalnych gwałcicieli czy sprawców molestowania, sprzeciwia się androgynizacji społeczeństwa, zatarciu podziału ról w rodzinie na kobiece i męskie, zaprzecza poglądowi, jakoby kobieta mogła samodzielnie dać dziecku te same wzorce, co kobieta i mężczyzna jednocześnie czy w końcu sprzeciwia tworzeniu feminatywów jako niepotrzebnego zabiegu językowego czy oczernianiu przyjmowania nazwiska po mężu jako coś, co partnerzy mogą po prostu ustalić między sobą i co tak naprawdę nie ma wpływu na zaznaczanie supremacji mężczyzn w rodzinie. Zaznacza się również, że nie istnieje całkowita równość płci (podkreślając między innymi różne uwarunkowania antropologiczne kobiet i mężczyzn ukształtowane na drodze ewolucji, posługiwanie się inną półkulą mózgu, różnice w zakresie tężyzny fizycznej, budowie ciała, a zwłaszcza w układzie rozrodczym i wielu innych kwestiach). Część sprzeciwia się również aborcji – zwłaszcza jako wykonywania jej dla zaznaczenia wolności wyboru kobiety.
Antyfeminizm II fali wyraża też mocny sprzeciw promowaniu kultu ofiary i przyjmowania tej roli przez feministki do wprowadzenia czy przeforsowania w ten sposób głoszonych ideologii do życia społecznego, gospodarki czy edukacji jako szkodliwe dla społeczeństwa i nieczyste zagranie. Niestety ze względu na charakter I fali antyfeminizmu jest często sprowadzany (głównie przez aktywistki feministyczne, które uzyskały rozgłos) do roli szkodliwego społecznie stanowiska, któremu mimo ogromnych zmian na przestrzeni lat nadal przypisuje się odbieranie kobietom ich podstawowych praw – w dalszej części skupię się na omówieniu tej narracji dokładniej. Co ciekawe, antyfeminizm II fali przyciąga coraz częściej również osoby o bardziej liberalnych poglądach, w tym również homoseksualistów, którzy nie godzą się na promowanie toksycznych zachowań przez aktywistów feministycznych III i IV fali.
Czym różni się antyfeminizm od podobnych ruchów społecznych?
Antyfeminizm nie jest mizoginią (mizoginia – nienawiść do kobiet), chociaż w kręgach antyfeministów można znaleźć również mizoginów, ale nie stanowią oni większości.
Podobnie jest z seksizmem, czyli dyskryminacją ze względu na płeć (co jest już w ogóle bardzo rzadkie – zwłaszcza wśród przedstawicieli II fali antyfeminizmu). Feminizm postrzega się jako szkodliwy zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, godzący w strukturę społeczną i zatarciu ról, ujednoliceniu płci (androginizacja).
Nie jest to również Red Pill, czyli tak zwana „manosfrera”, która związana jest z maskulinizacją i męskością. O ile I fala antyfeminizmu była zdominowana przez mężczyzn, o tyle II fala już nie. Zwłaszcza po rozpoczęciu IV fali feminizmu coraz więcej kobiet zaczęło mieć postawy antyfeministyczne i odbierać postępowanie feminizmu tej fali jako szkodliwe czy wręcz toksyczne, powodujące wypaczenie nie tylko sfery społecznej, ale również edukacji czy gospodarki, a także podkreślając coraz bardziej agresywne działanie w ramach „walki o prawa kobiet” (w nawiasie, bo to coraz częściej nie jest już walka o prawa a przywileje i to często nie tyle interesy wszystkich kobiet, a coraz częściej konkretnych grup, jak feministki). Chociaż wśród redpillowców można dosyć często znaleźć osoby popierające antyfeminizm.
Antyfeminizm nie jest mizoginią (mizoginia – nienawiść do kobiet), chociaż w kręgach antyfeministów można znaleźć również mizoginów, ale nie stanowią oni większości.
Podobnie jest z seksizmem, czyli dyskryminacją ze względu na płeć (co jest już w ogóle bardzo rzadkie – zwłaszcza wśród przedstawicieli II fali antyfeminizmu). Feminizm postrzega się jako szkodliwy zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, godzący w strukturę społeczną i zatarciu ról, ujednoliceniu płci (androginizacja).
Nie jest to również Red Pill, czyli tak zwana „manosfrera”, która związana jest z maskulinizacją i męskością. O ile I fala antyfeminizmu była zdominowana przez mężczyzn, o tyle II fala już nie. Zwłaszcza po rozpoczęciu IV fali feminizmu coraz więcej kobiet zaczęło mieć postawy antyfeministyczne i odbierać postępowanie feminizmu tej fali jako szkodliwe czy wręcz toksyczne, powodujące wypaczenie nie tylko sfery społecznej, ale również edukacji czy gospodarki, a także podkreślając coraz bardziej agresywne działanie w ramach „walki o prawa kobiet” (w nawiasie, bo to coraz częściej nie jest już walka o prawa a przywileje i to często nie tyle interesy wszystkich kobiet, a coraz częściej konkretnych grup, jak feministki). Chociaż wśród redpillowców można dosyć często znaleźć osoby popierające antyfeminizm.
Również MGTOW (Men Going Their Own Way) nie jest tym samym, co antyfeminizm – to raczej męski separatyzm polegający na tym, że coraz więcej mężczyzn staje się zdystansowanych do kobiet i postanawia podążać własną drogą, nie nawiązywać z kobietami długoterminowych i wiążących więzi, koncentrujący się na własnym „samoposiadaniu” i samostanowieniu o sobie wolnych mężczyzn, co jest następstwem coraz bardziej wchodzących w życie przywilejów kobiet (zwłaszcza przyjmujących status ofiary czy karanych łagodniej za te same zbrodnie przez wymiar sprawiedliwości czy też otrzymujących częściej prawo do opieki nad dzieckiem i alimenty). W tym ruchu społecznym również można znaleźć antyfeministów widzących zagrożenie głównie w działaniach IV fali feminizmu wymierzonej głównie przeciwko mężczyznom.
Ostatnią z grup mylonych z antyfeminizmem lub wykorzystywanych do przedstawienia go w innym świetle na rzecz uzyskania większego poparcia dla feminizmu jest anty-SJW (ang. anti-SJW, gdzie: Social Justice Warrior, czyli wojownik sprawiedliwości społecznej). Ten ruch polega na sprzeciwie wobec wszystkich lewicowych ruchów społecznych, czyli LGBTQ+, BLM (ang. Black Lives Matters), feminizmowi, Body Positivity (ciałopozytywności, a zwłaszcza jej odmianie grubopozytywności promowanej przez tzw. grubancypantki), ideologii gender (w tym nowym płciom traktowanym jako konstrukt społeczny, gdzie jest ich w Polsce 58, ale w USA już 72) oraz innym. Chociaż anty-SJW skupiają się na walce z kilkoma, nie oznacza to, że antyfeminiści też – są osoby, które wyrażają sprzeciw wobec feminizmu, ale popierają inne tego typu ruchy społeczne, jak chociażby wspomniani homoseksualiści czy biseksualiści, którzy po prostu postrzegają feminizm jako zagrożenie.
Antyfeminizm w obliczu cancel culture i polityki progresywnej
Chyba pojęcie cancel culture w dzisiejszych czasach jest z grubsza wszystkim znane. Wiadomo również, że uniwersytety coraz częściej wprowadzają programy antydyskryminacyjne mające na celu ochronę mniejszości czy równościowe mające wyrównać pozycje kobiet i mężczyzn oraz osób z mniejszości społecznych. Wiadomo, że ideologia ideologią, ale praktyka pokazuje, że coraz częściej jest to interpretowanie nie jako rzeczywista równość, a w formie uprzywilejowanego traktowania. Wiąże się to ściśle z cancel culture polegającą na usuwaniu treści uważanych za uwłaczające, dyskryminujące, promujące szkodliwe wzorce czy ideologię niezgodną z progresywną narracją. Coraz częściej ulegają temu nie tylko firmy, ale również środowisko naukowe. Nie zastanawiało Was może, dlaczego pojawia się tyle publikacji naukowych o feminizmie (pisanych często w superlatywach lub przestawiających kobiety jako ofiary męskiej supremacji), a publikacje na temat antyfeminizmu… również piszą aktywistki feministyczne (i nie piszą już w superlatywach, a potępiają tą postawę).
Dobrym przykładem z naszego podwórka jest chociażby artykuł naukowy z naszego podwórka, który wybił się na arenę międzynarodową: „The second wave of anti-feminism? Post-crisis maternalist policies and the attack on the concept of gender in Poland” autorstwa Doroty Szelewy – aktywistki feministycznej, politolog, która ukończyła School of Social Policy, Social Work and Social Justice, University College Dublin w Irlandii. Co ciekawe, jeśli wczytacie się w opis badań, autorka artykułu badała gównie tak zwane „trad wife” (czyli tradycyjne żony), a w jej badaniach nie pojawiło się ani razu zapytanie o to, czy w ogóle badane panie identyfikują się jako antyfeministki. Dziwne, co? Zwłaszcza, że podobny zabieg zastosował niedawno L’oreal w swojej kampanii, że niby 84% Polek było molestowanych w przestrzeni publicznej co najmniej raz w życiu (gdzie pytania były sformułowane tak, że kobiety były pytane, czy ktoś na ich widok zagwizdał, rzucił jakiś niechciany komentarz, patrzył się na biust… bez jednoczesnego zapytania, czy odebrały to w ogóle jako molestowanie czy też nie).
A takich publikacji jest niestety więcej, o czym wspominają chociażby Helen Pluckrose oraz James Lindsay w książce pod tytułem: „Cynical Theories: How Activist Scholarship Made Everything about Race, Gender, and Identity - and Why This Harms Everybody”, która ukazała się w 2020 roku i została wydana dopiero przez wydawnictwo niezależne (w Polsce w 2022 roku przez wydawnictwo WEI pod tytułem: „Cyniczne Teorie: Jak aktywizm akademicki sprawił, że wszystko kręci się wokół rasy, płci i tożsamości – i dlaczego to szkodzi każdemu z nas”.
Nie zastanawiało Was, dlaczego w obu przypadkach publikacje na temat feminizmu i antyfeminizmu publikują feministki? Dlaczego o antyfeminizmie nie ma publikacji napisanych przez antyfeministów? Otóż jestem tutaj trochę w temacie jako osoba, która próbowała opublikować coś o antyfeminizmie II fali w kilku czasopismach. We wszystkich dostałam odmowę (podobnie jak dwóch innych antyfeministów prowadzących badania w tym kierunku). A co było powodem odmowy? Naruszenie polityki progresywnej – bo to wbrew założeniom programów antydyskryminacyjnych i równościowych (ale pisanie negatywnie o mniejszości, jaką są antyfeminiści i publikowanie tego w czasopismach naukowych to już w porządku, podobnie jak o przeciwnikach LGBTQ, gender, BLM i innego social justice).
Chyba pojęcie cancel culture w dzisiejszych czasach jest z grubsza wszystkim znane. Wiadomo również, że uniwersytety coraz częściej wprowadzają programy antydyskryminacyjne mające na celu ochronę mniejszości czy równościowe mające wyrównać pozycje kobiet i mężczyzn oraz osób z mniejszości społecznych. Wiadomo, że ideologia ideologią, ale praktyka pokazuje, że coraz częściej jest to interpretowanie nie jako rzeczywista równość, a w formie uprzywilejowanego traktowania. Wiąże się to ściśle z cancel culture polegającą na usuwaniu treści uważanych za uwłaczające, dyskryminujące, promujące szkodliwe wzorce czy ideologię niezgodną z progresywną narracją. Coraz częściej ulegają temu nie tylko firmy, ale również środowisko naukowe. Nie zastanawiało Was może, dlaczego pojawia się tyle publikacji naukowych o feminizmie (pisanych często w superlatywach lub przestawiających kobiety jako ofiary męskiej supremacji), a publikacje na temat antyfeminizmu… również piszą aktywistki feministyczne (i nie piszą już w superlatywach, a potępiają tą postawę).
Dobrym przykładem z naszego podwórka jest chociażby artykuł naukowy z naszego podwórka, który wybił się na arenę międzynarodową: „The second wave of anti-feminism? Post-crisis maternalist policies and the attack on the concept of gender in Poland” autorstwa Doroty Szelewy – aktywistki feministycznej, politolog, która ukończyła School of Social Policy, Social Work and Social Justice, University College Dublin w Irlandii. Co ciekawe, jeśli wczytacie się w opis badań, autorka artykułu badała gównie tak zwane „trad wife” (czyli tradycyjne żony), a w jej badaniach nie pojawiło się ani razu zapytanie o to, czy w ogóle badane panie identyfikują się jako antyfeministki. Dziwne, co? Zwłaszcza, że podobny zabieg zastosował niedawno L’oreal w swojej kampanii, że niby 84% Polek było molestowanych w przestrzeni publicznej co najmniej raz w życiu (gdzie pytania były sformułowane tak, że kobiety były pytane, czy ktoś na ich widok zagwizdał, rzucił jakiś niechciany komentarz, patrzył się na biust… bez jednoczesnego zapytania, czy odebrały to w ogóle jako molestowanie czy też nie).
A takich publikacji jest niestety więcej, o czym wspominają chociażby Helen Pluckrose oraz James Lindsay w książce pod tytułem: „Cynical Theories: How Activist Scholarship Made Everything about Race, Gender, and Identity - and Why This Harms Everybody”, która ukazała się w 2020 roku i została wydana dopiero przez wydawnictwo niezależne (w Polsce w 2022 roku przez wydawnictwo WEI pod tytułem: „Cyniczne Teorie: Jak aktywizm akademicki sprawił, że wszystko kręci się wokół rasy, płci i tożsamości – i dlaczego to szkodzi każdemu z nas”.
Nie zastanawiało Was, dlaczego w obu przypadkach publikacje na temat feminizmu i antyfeminizmu publikują feministki? Dlaczego o antyfeminizmie nie ma publikacji napisanych przez antyfeministów? Otóż jestem tutaj trochę w temacie jako osoba, która próbowała opublikować coś o antyfeminizmie II fali w kilku czasopismach. We wszystkich dostałam odmowę (podobnie jak dwóch innych antyfeministów prowadzących badania w tym kierunku). A co było powodem odmowy? Naruszenie polityki progresywnej – bo to wbrew założeniom programów antydyskryminacyjnych i równościowych (ale pisanie negatywnie o mniejszości, jaką są antyfeminiści i publikowanie tego w czasopismach naukowych to już w porządku, podobnie jak o przeciwnikach LGBTQ, gender, BLM i innego social justice).
Uniwersytety, które jeszcze lata temu promowały ideę otwartej nauki, nieograniczonej politycznie, wolnej od jakiejkolwiek narracji teraz stają się placówkami zdominowanymi przez progresywność czy inne polityczne interesy, gdzie canceluje się badania uznane za niewygodne i niepoprawne politycznie. Moim skromnym zdaniem – nauka powinna być wolna od takich ograniczeń, zaś prowadzone badania rzetelne, a nie zmanipulowane, gdyż daje to błędny obraz rzeczywistości, nagina ją do określonej narracji. Nie wspominając, że jeśli takie badania pseudonaukowe (tak, nierzetelne lub zmienione dane to pseudonauka, mówmy o tym wprost) trafią do szerzej przestrzeni, gdzie często sam fakt, że coś zostało opatrzone jako naukowe wzbudza odgórne, bezkrytyczne przyjęcie tego za pewnik. Nawet jeśli nie są rzetelne czy narracja jest mocno jednostronna lub jak w przypadku powyżej – artykuły o feminizmie czy antyfeminizmie piszą same feministki (np. bez udostępnienia szczegółowych wyników z badań czy blokujące inne artykuły niezgodne z polityką progresywną).
Tutaj warto również wspomnieć, że nie tylko aktywistki często mieszają antyfeminizm z innymi ruchami społecznymi czy postawami (jak mizoginia, seksizm, MGTOW, anty-SJW, Red Pill), to jeszcze często feminizm II fali jest przedstawiany jako jedność z antyfeminizmem I fali bez jego rozróżnienia (i to samo robią z feminizmem III i IV fali, aby ocieplić ich wizerunek – przedstawiane są nadal w dużej mierze ideologiami z I i II fali feminizmu, chociaż już dawno nie mają z nimi niemalże nic wspólnego). Nie inaczej postępują również działaczki publikujące artykuły naukowe. Dlatego nic więc dziwnego, że karykaturalne postulaty nawet feminizmu IV fali przyciągają tyle osób, które nie mają krytycznego spojrzenia i przyjmują jak leci (nie mówiąc o promowaniu ich przez różne fundacje czy zrzeszenia w social mediach), jak również dlaczego tak skuteczne jest piętnowanie feminizmu II fali (co jest z kolei pokłosiem I fali nie ukrywając). Ale warto zwrócić uwagę na takie z pozoru drobne techniki manipulacyjne, które zmieniają znacząco kontekst całej narracji.
Tutaj warto również wspomnieć, że nie tylko aktywistki często mieszają antyfeminizm z innymi ruchami społecznymi czy postawami (jak mizoginia, seksizm, MGTOW, anty-SJW, Red Pill), to jeszcze często feminizm II fali jest przedstawiany jako jedność z antyfeminizmem I fali bez jego rozróżnienia (i to samo robią z feminizmem III i IV fali, aby ocieplić ich wizerunek – przedstawiane są nadal w dużej mierze ideologiami z I i II fali feminizmu, chociaż już dawno nie mają z nimi niemalże nic wspólnego). Nie inaczej postępują również działaczki publikujące artykuły naukowe. Dlatego nic więc dziwnego, że karykaturalne postulaty nawet feminizmu IV fali przyciągają tyle osób, które nie mają krytycznego spojrzenia i przyjmują jak leci (nie mówiąc o promowaniu ich przez różne fundacje czy zrzeszenia w social mediach), jak również dlaczego tak skuteczne jest piętnowanie feminizmu II fali (co jest z kolei pokłosiem I fali nie ukrywając). Ale warto zwrócić uwagę na takie z pozoru drobne techniki manipulacyjne, które zmieniają znacząco kontekst całej narracji.
Przywileje z bycia kobietą – Parę słów o eksperymencie Norah Vincent
Zapewne słyszeliście nie raz z ust feministek (i feministów) jak to kobiety są opresjonowane, nie mają równych praw i ogólnie mają w życiu gorzej, niż mężczyźni, a już biały heteroseksualny mężczyzna to w ogóle najbardziej uprzywilejowana grupa społeczna. Przy takiej narracji warto wspomnieć o Norah Vincent i prowadzonych przez nią badaniach polegających na tym, żeby sprawdzić, jak bardzo uprzywilejowani są ci cali mężczyźni i jak to łatwiej mają w życiu. Przez 18 miesięcy (z początku eksperyment miał trwać jedynie rok) przebrana za mężczyznę obracała się w męskim gronie, próbowała podrywać kobiety i przyjrzała się, jakie niepisane normy społeczeństwo nakłada wobec mężczyzn, jakie są oczekiwania społeczne wobec nich itp. Okazało się między innymi, że mężczyznom nie można tak otwarcie wyrażać złości czy gniewu jak kobietom nawet, jeśli to tylko słownie – Vincent zwracała uwagę między innymi na to, że społeczeństwo jest nawet skłonne wręcz usprawiedliwić kobiety rzucające przedmiotami czy bijące partnerów, nie wspominając już o stosowaniu przemocy psychicznej albo jak wiele jest im wybaczane czy puszczane w niepamięć. Zauważyła również trudności, z jakimi zderzają się mężczyźni na rynku matrymonialnym czy środowisku pracy, a nawet… w typowo męskim gronie. Norah nie zakładała, że wyniki eksperymentu aż tak bardzo ją zaskoczą, gdyż przed nim uważała, że to właśnie kobiety muszą się mierzyć z większymi trudnościami. W trakcie jego trwania stykała się z różnymi wrednymi zachowaniami kobiet wobec niej oraz próbami kreowania jej na sprawcę przemocy. Po zakończeniu eksperymentu stwierdziła, że męska seksualność jest zagrożona i że nie mogą oni otrzymywać odpowiedniego wsparcia emocjonalnego – w przeciwieństwie do kobiet.
Zapewne słyszeliście nie raz z ust feministek (i feministów) jak to kobiety są opresjonowane, nie mają równych praw i ogólnie mają w życiu gorzej, niż mężczyźni, a już biały heteroseksualny mężczyzna to w ogóle najbardziej uprzywilejowana grupa społeczna. Przy takiej narracji warto wspomnieć o Norah Vincent i prowadzonych przez nią badaniach polegających na tym, żeby sprawdzić, jak bardzo uprzywilejowani są ci cali mężczyźni i jak to łatwiej mają w życiu. Przez 18 miesięcy (z początku eksperyment miał trwać jedynie rok) przebrana za mężczyznę obracała się w męskim gronie, próbowała podrywać kobiety i przyjrzała się, jakie niepisane normy społeczeństwo nakłada wobec mężczyzn, jakie są oczekiwania społeczne wobec nich itp. Okazało się między innymi, że mężczyznom nie można tak otwarcie wyrażać złości czy gniewu jak kobietom nawet, jeśli to tylko słownie – Vincent zwracała uwagę między innymi na to, że społeczeństwo jest nawet skłonne wręcz usprawiedliwić kobiety rzucające przedmiotami czy bijące partnerów, nie wspominając już o stosowaniu przemocy psychicznej albo jak wiele jest im wybaczane czy puszczane w niepamięć. Zauważyła również trudności, z jakimi zderzają się mężczyźni na rynku matrymonialnym czy środowisku pracy, a nawet… w typowo męskim gronie. Norah nie zakładała, że wyniki eksperymentu aż tak bardzo ją zaskoczą, gdyż przed nim uważała, że to właśnie kobiety muszą się mierzyć z większymi trudnościami. W trakcie jego trwania stykała się z różnymi wrednymi zachowaniami kobiet wobec niej oraz próbami kreowania jej na sprawcę przemocy. Po zakończeniu eksperymentu stwierdziła, że męska seksualność jest zagrożona i że nie mogą oni otrzymywać odpowiedniego wsparcia emocjonalnego – w przeciwieństwie do kobiet.
Zaowocowało to książką „Self-Made Man: One Woman's Year Disguised as a Man” (polski tytuł: „Mężczyzna od podstaw. Podróż pewnej kobiety do świata mężczyzn tam i z powrotem”) wydaną w 2007 roku (czyli jeszcze w trakcie trwania III fali feminizmu, a nie IV). Rzuciło to po raz pierwszy spojrzenie na to, czy bycie kobietą rzeczywiście jest wyrokiem czy może jednak przywilejem. Podkreśliła, że po zakończeniu eksperymentu cieszyła się, że dane jej jest być właśnie kobietą i że wbrew temu, co sądziła przed jego rozpoczęciem, zaczęła jeszcze bardziej doceniać swoją kobiecość bez ogródek stwierdzając, że jest to przywilej (warto tutaj podkreślić, że jeszcze przed rozpoczęciem eksperymentu była feministką, a jeszcze w trakcie jego trwania porzuciła opowiadanie się za tą ideologią).
Jak nie trudno się domyśleć, wyniki jej eksperymentu spotkały się już wtedy z bardzo ostrą krytyką ze strony środowiska feministycznego, zaś sama Norah spotkała się nawet z różnymi groźbami. Warto dodać, że Vincent już podczas samego trwania eksperymentu popadła w depresję i po jego zakończeniu musiała korzystać z pomocy specjalistycznej, co tym bardziej obrazuje, z jakimi trudnościami musiałyby się zmierzyć kobiety, gdyby przyszło im odnaleźć się w męskim świecie. Jej eksperyment i wnioski, jakie wyciągnęła sprawiły, że sama autorka nie widziała podstaw do popierania feminizmu III fali i zaczęła mówić otwarcie o tym, że zbyt mało uwagi poświęca się nierównościom, z jakimi stykają się mężczyźni oraz z brakiem odpowiedniego wsparcia na tle psychologicznym, co przyczyniło się również do tego, że inaczej zaczęto również postrzegać współczesny feminizm. Sama Norah po przewartościowaniu swoich poglądów rozwiodła się z partnerką i była również atakowana ze strony społeczności trans za swoje poglądy przeciwko tranzycji i zaznaczała konieczność dialogu między oboma płciami dla zażegnania konfliktów społecznych, które narastały przez ostatnie lata. Jej stan psychiczny ulegał pogorszeniu i 6 lipca 2022 roku zakończyła swoje życie w klinice w Szwajcarii, co było ukrywane przez personel aż do sierpnia 2022 roku.
Dodatkowa literatura dla zainteresowanych:
Antyfeminizm:
1.https://pl.frwiki.wiki/wiki/Antif%C3%A9minisme
2.https://rcin.org.pl/Content/212208/WA004_249812_U85965_Bator-J-Brzydkie-slowo.pdf
3.https://www.genderonline.cz/en/artkey/gav-201402-0003_the-second-wave-of-anti-feminism-post-crisis-maternalist-policies-and-the-attack-on-the-concept-of-gender-in-p.php
4.https://www.researchgate.net/figure/The-first-and-second-waves-of-anti-feminism-elements-and-path-dependencies-constituting_fig1_287594451
5.https://dorotaszelewa.com/2018/05/03/about-me-2/
6.https://books.google.pl/books?id=tQo3EAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
7.https://books.google.pl/books?id=2b88BAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
8.https://books.google.pl/books?id=CVZdU_trRdQC&pg=PA79&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwilhvbrl-n7AhWQ7rsIHdBLAYc4FBDoAXoECAwQAg#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
9.https://historia.dorzeczy.pl/241735/kornel-makuszynski-bogacz-i-antyfeminista.html
10.https://herbataiobiektyw.pl/antyfeministyczny-lem/
11.https://www.netkobiety.pl/t65468.html
12.https://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=626555
Inne ruchy SJW:
13.https://www.urbandictionary.com/define.php?term=Social%20Justice%20Warrior
14.https://eeradicalization.com/men-going-their-own-way-who-are-they/
15.https://swiadomosc-zwiazkow.pl/the-red-pill/
16.https://tojestgranda.pl/2022/04/20/redpillowcy-kim-sa-i-czy-faktycznie-daza-do-rownouprawnienia/
Cancel culture:
17.https://www.nas.org/blogs/article/tracking-cancel-culture-in-higher-education
Norah Vincent:
18.https://theidlewoman.net/2017/12/18/self-made-man-norah-vincent/
19.https://volantification.pl/self-made-man-zdezaktualizowany-wzorzec/
20.https://swiadomosc-zwiazkow.pl/mezczyzni-maja-latwiej-od-kobiet-sprawdza-norah-vincent/
21.https://www.realchangenews.org/news/2007/06/20/who-da-man
22.https://www.npr.org/transcripts/5171860
Antyfeminizm:
1.https://pl.frwiki.wiki/wiki/Antif%C3%A9minisme
2.https://rcin.org.pl/Content/212208/WA004_249812_U85965_Bator-J-Brzydkie-slowo.pdf
3.https://www.genderonline.cz/en/artkey/gav-201402-0003_the-second-wave-of-anti-feminism-post-crisis-maternalist-policies-and-the-attack-on-the-concept-of-gender-in-p.php
4.https://www.researchgate.net/figure/The-first-and-second-waves-of-anti-feminism-elements-and-path-dependencies-constituting_fig1_287594451
5.https://dorotaszelewa.com/2018/05/03/about-me-2/
6.https://books.google.pl/books?id=tQo3EAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
7.https://books.google.pl/books?id=2b88BAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
8.https://books.google.pl/books?id=CVZdU_trRdQC&pg=PA79&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwilhvbrl-n7AhWQ7rsIHdBLAYc4FBDoAXoECAwQAg#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
9.https://historia.dorzeczy.pl/241735/kornel-makuszynski-bogacz-i-antyfeminista.html
10.https://herbataiobiektyw.pl/antyfeministyczny-lem/
11.https://www.netkobiety.pl/t65468.html
12.https://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=626555
Inne ruchy SJW:
13.https://www.urbandictionary.com/define.php?term=Social%20Justice%20Warrior
14.https://eeradicalization.com/men-going-their-own-way-who-are-they/
15.https://swiadomosc-zwiazkow.pl/the-red-pill/
16.https://tojestgranda.pl/2022/04/20/redpillowcy-kim-sa-i-czy-faktycznie-daza-do-rownouprawnienia/
Cancel culture:
17.https://www.nas.org/blogs/article/tracking-cancel-culture-in-higher-education
Norah Vincent:
18.https://theidlewoman.net/2017/12/18/self-made-man-norah-vincent/
19.https://volantification.pl/self-made-man-zdezaktualizowany-wzorzec/
20.https://swiadomosc-zwiazkow.pl/mezczyzni-maja-latwiej-od-kobiet-sprawdza-norah-vincent/
21.https://www.realchangenews.org/news/2007/06/20/who-da-man
22.https://www.npr.org/transcripts/5171860
Antyfeminizm – Dlaczego zyskuje na popularności w czasach poprawności politycznej?
Polityka
1 r
124
Dzidki, w końcu nadeszła ta chwila, kiedy postanowiłam sprostować pewne rzeczy i napisać o antyfeminizmie. Zwłaszcza, że częściej jest przedstawiany w bardzo negatywnym świetle i podlega mocnej, feministycznej narracji. Jeśli coś jest odbierane przez feministki III fali jako wróg, to jest to często patriarchat i antyfeminizm. Dlaczego w ogóle w ostatnich latach antyfeminizm zyskuje coraz większą popularność wraz ze wzrostem uprzywilejowania feminizmu, podobnie jak innych ruchów tzw. social justice (LGBTQ+, BLM, ideologii gender, #meetoo i innych)? Po prostu wiele tego typu ruchów prowadzi bardzo agresywną politykę, coraz częściej pomijająca realne dane czy rzetelnie przeprowadzone badania naukowe. Zyskują na sile popierane przez coraz większą ilość korporacji, które często niekoniecznie zgadzają się z ideologiami, ale robią to, żeby zadbać o swój PR.
Kolejnym aspektem wzrostu antyfeminizmu i tego, że ten ruch popierają już nie tylko mężczyźni, ale i kobiety jest ogromna fala absurdu ze strony feministek III fali i wschodzącej aktualnie IV fali. Co znacząco odbiera od tego, o co kiedyś walczyły sufrażystki czy emancypantki w trakcie I oraz II fali (czyli m. in. o prawa wyborcze, prawo do edukacji, pracy i tym podobne racjonalne prawa). Niestety wraz z III falą, feminizm stał się taką karykaturą, że nie tylko widzą w nim problem mężczyźni, ale również coraz więcej kobiet. Postaram się wyjaśnić najlepiej, jak umiem, o co chodzi z tym całym antyfeminizmem, z czym jest mylony, jak aktywistki feministyczne wykorzystują swoją pozycję zdobytą dzięki różnym ustawom antydyskryminacyjnym i równościowym w przestrzeni publicznej i jak posługują się technikami manipulacyjnymi informacją oraz cancel culture do nadania antyfeminizmowi przesadnie negatywnego obrazu. Postaram się sprostować kilka rzeczy i wyjaśnić w czym leży problem. Nie mówię też, że wśród antyfeministów nie ma fanatyków czy osób popadających w skrajności, ponieważ bądźmy szczerzy – w każdym ruchu społecznym to się zdarza i zawsze znajdą się tacy, z powodu których takie rzeczy będą mieć miejsce. Dlatego zachęcam do własnych przemyśleń i refleksji, wyrobienia sobie własnej opinii w tym temacie.
Kolejnym aspektem wzrostu antyfeminizmu i tego, że ten ruch popierają już nie tylko mężczyźni, ale i kobiety jest ogromna fala absurdu ze strony feministek III fali i wschodzącej aktualnie IV fali. Co znacząco odbiera od tego, o co kiedyś walczyły sufrażystki czy emancypantki w trakcie I oraz II fali (czyli m. in. o prawa wyborcze, prawo do edukacji, pracy i tym podobne racjonalne prawa). Niestety wraz z III falą, feminizm stał się taką karykaturą, że nie tylko widzą w nim problem mężczyźni, ale również coraz więcej kobiet. Postaram się wyjaśnić najlepiej, jak umiem, o co chodzi z tym całym antyfeminizmem, z czym jest mylony, jak aktywistki feministyczne wykorzystują swoją pozycję zdobytą dzięki różnym ustawom antydyskryminacyjnym i równościowym w przestrzeni publicznej i jak posługują się technikami manipulacyjnymi informacją oraz cancel culture do nadania antyfeminizmowi przesadnie negatywnego obrazu. Postaram się sprostować kilka rzeczy i wyjaśnić w czym leży problem. Nie mówię też, że wśród antyfeministów nie ma fanatyków czy osób popadających w skrajności, ponieważ bądźmy szczerzy – w każdym ruchu społecznym to się zdarza i zawsze znajdą się tacy, z powodu których takie rzeczy będą mieć miejsce. Dlatego zachęcam do własnych przemyśleń i refleksji, wyrobienia sobie własnej opinii w tym temacie.
Czym w ogóle jest ten cały antyfeminizm i na co to komu?
Antyfeminizm jest to nie tyle ruch społeczny, co stanowisko sprzeciwiające się ideologiom głoszonym przez ruch feministyczny. Nigdy nie uformował się w jasny ruch społeczny ze względu na dużą różnorodność odmian, stopień zaangażowania i rozbieżność postaw. Chociaż charakteryzowało go kilka cech wspólnych, a nawet (podobnie jak feminizm) dzielił się na fale – z tym, że zamiast czterech były to jedynie dwie, a same przemiany w obrębie antyfeminizmu zachodziły znacznie wolniej, niż feminizmu. Warto tutaj podkreślić, że często jest mylony z mizoginią, seksizmem, Red Pill, MGTOW czy anty-SJW (anti Social Justice Warriors), ale o tym akurat dalej, bo jest to szersze zagadnienie wymagające omówienia różnic z osobna.
Antyfeminizm towarzyszy feminizmowi niemalże od jego początku. Założeniom I oraz II fali feminizmu sprzeciwiała się I fala antyfeminizmu, którą stanowili wtedy głównie mężczyźni, jako że kobiety nie miały jeszcze praw do brania udziału w głosowaniach, edukacji czy podjęcia pracy zawodowej. Jednak inaczej zaczęła wyglądać sprawa z nadejściem III fali feminizmu, kiedy już kobiety posiadały prawa wyborcze, do edukacji, pracy, równego traktowania w przestrzeni publicznej – zaczęła się słynna walka z patriarchatem i ogólnie mężczyznami, ale także o wiele problemów, które wcześniej nie były jako takie postrzegane przez feminizm I czy II fali, czyli walka przeciwko tzw. „szklanemu sufitowi”, o feminatywy, równą ilość zatrudnionych kobiet i mężczyzn w miejscach pracy czy na kierowniczych stanowiskach, przeciwko przejmowaniu nazwiska po mężu jako oznaki prób administracyjnego uciemiężenia kobiet, posądzenia o gwałt czy molestowanie nawet za takie rzeczy, jak zagwizdanie na widok kobiety, spojrzenie się na jej biust i inne, dokładanie starań, aby pozbyć się wszystkich różnic między płciami i dążąc do uzyskania androginicznego społeczeństwa czy nawet wśród niektórych odłamów feminizmu do zamiany ról – nic więc dziwnego, że również antyfeminizm w obliczu tego problemu rozwinął się i wszedł w swoją II falę – tym razem jednak przyciągając również zwolenników w postaci kobiet, które nie godziły się na burzenie porządku społecznego, do czego zaczął dążyć feminizm III fali walcząc coraz częściej wręcz o przywileje dla kobiet pod przykrywką kontynuacji walki o równouprawnienie. Ale jakie to równouprawnienie, skoro mężczyzn się nie szanuje postrzegając ich ogólnie jako źródło problemów kobiet czy też jeśli kobiety zyskują przewagę, nagle feministki nic nie mówią o równouprawnieniu płci? Niestety już z nazwy słowo „feminizm” uformowane jeszcze u schyłku II fali feminizmu wskazuje, że chodzi o interes kobiet i walki o ich prawa, a nie o obie płcie, czym często mydli się oczy chcąc wywalczyć kolejne prawa lub przywileje dla kobiet („femina” – kobieta).
Antyfeminizm jest to nie tyle ruch społeczny, co stanowisko sprzeciwiające się ideologiom głoszonym przez ruch feministyczny. Nigdy nie uformował się w jasny ruch społeczny ze względu na dużą różnorodność odmian, stopień zaangażowania i rozbieżność postaw. Chociaż charakteryzowało go kilka cech wspólnych, a nawet (podobnie jak feminizm) dzielił się na fale – z tym, że zamiast czterech były to jedynie dwie, a same przemiany w obrębie antyfeminizmu zachodziły znacznie wolniej, niż feminizmu. Warto tutaj podkreślić, że często jest mylony z mizoginią, seksizmem, Red Pill, MGTOW czy anty-SJW (anti Social Justice Warriors), ale o tym akurat dalej, bo jest to szersze zagadnienie wymagające omówienia różnic z osobna.
Antyfeminizm towarzyszy feminizmowi niemalże od jego początku. Założeniom I oraz II fali feminizmu sprzeciwiała się I fala antyfeminizmu, którą stanowili wtedy głównie mężczyźni, jako że kobiety nie miały jeszcze praw do brania udziału w głosowaniach, edukacji czy podjęcia pracy zawodowej. Jednak inaczej zaczęła wyglądać sprawa z nadejściem III fali feminizmu, kiedy już kobiety posiadały prawa wyborcze, do edukacji, pracy, równego traktowania w przestrzeni publicznej – zaczęła się słynna walka z patriarchatem i ogólnie mężczyznami, ale także o wiele problemów, które wcześniej nie były jako takie postrzegane przez feminizm I czy II fali, czyli walka przeciwko tzw. „szklanemu sufitowi”, o feminatywy, równą ilość zatrudnionych kobiet i mężczyzn w miejscach pracy czy na kierowniczych stanowiskach, przeciwko przejmowaniu nazwiska po mężu jako oznaki prób administracyjnego uciemiężenia kobiet, posądzenia o gwałt czy molestowanie nawet za takie rzeczy, jak zagwizdanie na widok kobiety, spojrzenie się na jej biust i inne, dokładanie starań, aby pozbyć się wszystkich różnic między płciami i dążąc do uzyskania androginicznego społeczeństwa czy nawet wśród niektórych odłamów feminizmu do zamiany ról – nic więc dziwnego, że również antyfeminizm w obliczu tego problemu rozwinął się i wszedł w swoją II falę – tym razem jednak przyciągając również zwolenników w postaci kobiet, które nie godziły się na burzenie porządku społecznego, do czego zaczął dążyć feminizm III fali walcząc coraz częściej wręcz o przywileje dla kobiet pod przykrywką kontynuacji walki o równouprawnienie. Ale jakie to równouprawnienie, skoro mężczyzn się nie szanuje postrzegając ich ogólnie jako źródło problemów kobiet czy też jeśli kobiety zyskują przewagę, nagle feministki nic nie mówią o równouprawnieniu płci? Niestety już z nazwy słowo „feminizm” uformowane jeszcze u schyłku II fali feminizmu wskazuje, że chodzi o interes kobiet i walki o ich prawa, a nie o obie płcie, czym często mydli się oczy chcąc wywalczyć kolejne prawa lub przywileje dla kobiet („femina” – kobieta).
Antyfeminizm (zwłaszcza II fali) podkreśla, że nie istnieje osiągnięcie całkowitej równości płci, że każda z płci ma istotne społecznie role do odegrania, zaś różnice między płciami wcale nie są złe, a nawet korzystne. Traktuje również o różnicy między wartościami często wyznawanymi przez mężczyzn a przez kobiety, różnice w sferze psychicznej, emocjonalnej, biologicznej, rozrodczej, intelektualnej i innych. Sprzeciwia się ideologii męskiej supremacji, która jest promowana przez III i IV falę feminizmu. Często zarzuca feminizmowi, że ma charakter osobisty, gdyż feministki bardzo często wykazywały tendencje do przenoszenia własnych doświadczeń na ogół społeczeństwa i rozpatrywania ich poprzez osobiste urazy. Często kobiety, które przyłączyły się do antyfeminizmu II fali podkreślają, że feministki mają tendencje krytykować wybory kobiet nie będących w zgodzie z ideologią feministyczną. Posądzają je niekiedy o próby narzucania własnych przekonań czy stosowania agresji słownej i manipulacji poprzez sugerowanie im, że jeśli nie są za feminizmem, są wrogiem kobiet. O ile antyfeminizm I fali miał charakter głównie konserwatywny, o tyle II fala jest już bardziej zróżnicowana.
Fale feminizmu i antyfeminizmu – Zarys ogólny
Feminizm – fale:
I fala – Trwała od 1792 roku do lat 20. i 30. XX wieku (w zależności od kraju). W Polsce pierwsza fala przyszła dopiero w 1800 roku i zakończyła się w latach 30. XX wieku. Głównym celem była walka o prawa wyborcze dla kobiet w różnych krajach świata, o prawo do głosowania na tych samych zasadach, co mężczyźni. Walczyły o to kobiety zwane sufrażystkami, zaś nieco później, kiedy rozpoczęła się walka o prawo do edukacji - emancypantkami (wtedy pojęcie „feminizm” i „feministka” nie były jeszcze znane). Określano go jako jeden z ruchów liberalnych mających na celu wyzwolenie kobiet w postaci przyznania im praw wyborczych. U schyłku tej fali pojawiła się kwestia walki o prawa kobiet do edukacji, która weszła już wtedy w niektórych krajach, chociaż początkowo na zasadzie rozdzielnych szkół dla kobiet i mężczyzn. Ruch ucichł wraz z nadejściem I wojny światowej, kiedy to kobiety (jeszcze nie walcząc o prawa do pracy zawodowej) zostały zmobilizowane do pomocy w różnych fabrykach i zakładach zajmujących się produkcją broni, opatrywania rannych żołnierzy i opieki nad dziećmi pozbawionymi rodziców.
II fala – Za jej początek w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji wskazuje się lata 60. XX wieku, zaś koniec następuje u schyłku lat 70. XX wieku. Kobiety walczą o coraz więcej zmian w prawie, jak równość płci podczas rozpraw sądowych i w innych kwestiach prawnych (kiedyś kobiety nie mogły zeznawać bez obecności męża, ojca lub brata), a także o prawo do takiej samej edukacji jak mężczyźni oraz utworzenie szkół koedukacyjnych, gdyż uważano, że te dla kobiet traktowane są jako cos gorszego, piętnującego. Zaczęto walczyć również o prawo do podjęcia pracy zarobkowej, pełnoetatowej, na równych prawach i w tych samych zawodach, co mężczyźni. O dziwo, nie brakowało wtedy kobiet chętnie podejmujących się ciężkich, fizycznych prac, jak produkcja elementów metalowych i innych (co zmieniło się nieco w późniejszych latach, podczas trwania III fali). Zapewne kojarzycie ten retro plakat promujących silną kobietę z bicepsem – to ikoniczna grafika z czasów trwania II fali, gdzie zachęcało się kobiety do prac fizycznych, a także wykonywania innych zawodów, którymi zajmowali się mężczyźni (nie brakowało nawet kobiet opróżniających kosze na śmieci w przestrzeni publicznej. Dopiero pod koniec II fali uformowało się pojęcie feminizmu, a wraz z nim również walka o wolność dla kobiecej seksualności (tak, to wtedy palono te staniki, które niby były symbolem uciemiężenia górnych partii ciała kobiety, kiedy mężczyzna miał prawo do jej odsłaniania czy kwestia posiadania wielu partnerów bez bycia za to piętnowaną). Również pod koniec jej trwania rozpoczęła się walka o prawo do aborcji. Feminizm podzielił się na liberalny i radykalny.
Feminizm – fale:
I fala – Trwała od 1792 roku do lat 20. i 30. XX wieku (w zależności od kraju). W Polsce pierwsza fala przyszła dopiero w 1800 roku i zakończyła się w latach 30. XX wieku. Głównym celem była walka o prawa wyborcze dla kobiet w różnych krajach świata, o prawo do głosowania na tych samych zasadach, co mężczyźni. Walczyły o to kobiety zwane sufrażystkami, zaś nieco później, kiedy rozpoczęła się walka o prawo do edukacji - emancypantkami (wtedy pojęcie „feminizm” i „feministka” nie były jeszcze znane). Określano go jako jeden z ruchów liberalnych mających na celu wyzwolenie kobiet w postaci przyznania im praw wyborczych. U schyłku tej fali pojawiła się kwestia walki o prawa kobiet do edukacji, która weszła już wtedy w niektórych krajach, chociaż początkowo na zasadzie rozdzielnych szkół dla kobiet i mężczyzn. Ruch ucichł wraz z nadejściem I wojny światowej, kiedy to kobiety (jeszcze nie walcząc o prawa do pracy zawodowej) zostały zmobilizowane do pomocy w różnych fabrykach i zakładach zajmujących się produkcją broni, opatrywania rannych żołnierzy i opieki nad dziećmi pozbawionymi rodziców.
II fala – Za jej początek w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji wskazuje się lata 60. XX wieku, zaś koniec następuje u schyłku lat 70. XX wieku. Kobiety walczą o coraz więcej zmian w prawie, jak równość płci podczas rozpraw sądowych i w innych kwestiach prawnych (kiedyś kobiety nie mogły zeznawać bez obecności męża, ojca lub brata), a także o prawo do takiej samej edukacji jak mężczyźni oraz utworzenie szkół koedukacyjnych, gdyż uważano, że te dla kobiet traktowane są jako cos gorszego, piętnującego. Zaczęto walczyć również o prawo do podjęcia pracy zarobkowej, pełnoetatowej, na równych prawach i w tych samych zawodach, co mężczyźni. O dziwo, nie brakowało wtedy kobiet chętnie podejmujących się ciężkich, fizycznych prac, jak produkcja elementów metalowych i innych (co zmieniło się nieco w późniejszych latach, podczas trwania III fali). Zapewne kojarzycie ten retro plakat promujących silną kobietę z bicepsem – to ikoniczna grafika z czasów trwania II fali, gdzie zachęcało się kobiety do prac fizycznych, a także wykonywania innych zawodów, którymi zajmowali się mężczyźni (nie brakowało nawet kobiet opróżniających kosze na śmieci w przestrzeni publicznej. Dopiero pod koniec II fali uformowało się pojęcie feminizmu, a wraz z nim również walka o wolność dla kobiecej seksualności (tak, to wtedy palono te staniki, które niby były symbolem uciemiężenia górnych partii ciała kobiety, kiedy mężczyzna miał prawo do jej odsłaniania czy kwestia posiadania wielu partnerów bez bycia za to piętnowaną). Również pod koniec jej trwania rozpoczęła się walka o prawo do aborcji. Feminizm podzielił się na liberalny i radykalny.
III fala – Rozpoczął się na początku lat 90. XX wieku i trwał do 2010 roku. Często nazywany również postfeminizmem. Rozpoczęła się walka o to, w czym koniec II fali feminizmu poniósł porażkę, czyli o prawo do aborcji i równego traktowania swojej seksualności, wolności słowa w mówieniu o niej bez tabu w przestrzeni publicznej, o równy dostęp do technologii, wyrównanie zarobków na tych samych stanowiskach, a także wszedł już na zupełnie inne pola, jak brak podziałów rasowych, walka o prawa mniejszości, zatrudnianie podobnej liczby kobiet i mężczyzn w zakładach pracy i przeciwko wykorzystywaniu seksualnemu kobiet. Zaczęto walczyć przeciwko klasycznemu modelowi rodziny promując walkę z patriarchatem jako opresyjnego ucisku wobec kobiet, a nawet zaczęto promować matriarchalny model rodziny i polityki. To właśnie podczas tej fali zaczęła się próba androginizacji społeczeństwa promując model silnej, niezależnej kobiety, zaczynając jej przypisywać cechy męskie, a także rozpoczynając krytykę roli matki na rzecz rozwoju kariery zawodowej. Promuje się postawę, że dziecko nie potrzebuje ojca w wychowaniu, gdyż kobieta może dać mu dokładnie to samo. Do tego coraz częściej moda damska zaczynała czerpać z męskiej, a także powstało określenie „szklanego sufitu” na określenie zajmowania kierowniczych stanowisk głównie przez mężczyzn (gdzie walcząc przeciwko „szklanemu sufitowi” często pomija się też dotykające mężczyzn zjawisko „szklanej podłogi”, czyli że najgorsze prace też są wykonywane głównie przez mężczyzn). Coraz częściej mówiono o gwałtach i molestowaniu. Feministki III fali zaczynały przyjmować rolę ofiary (zwłaszcza patriarchatu), co nie miało miejsca podczas I czy II fali (z wyjątkiem jej końca) – feministki aż do lat 70. nawet nie próbowały przyjmować postawy ofiary, starały się ukazać swoją zdolność do samostanowienia o sobie i dorównania mężczyznom bez posuwania się do takich zagrań.
IV fala feminizmu – Rozpoczęła się około roku 2010 i trwa do dzisiaj. Tutaj chyba nie trzeba wiele wyjaśniać, bo co chwilę mamy obraz tego, jak to wygląda. Bardzo dużo hipokryzji – jeśli mężczyzn jest więcej w miejscu pracy, to wskazuje się nie nierówności, a jeśli kobiet, to „super, że kobiety takie silne, udało im się liczebnie przewyższyć mężczyzn” itp. Może kojarzycie taką aferę sprzed zaledwie kilku lat, kiedy to okazało się, że na medycynie w Polsce dostało się po raz pierwszy od lat więcej kobiet, niż mężczyzn – jakoś feministki nie krzyczały wtedy nic o równouprawnieniu, tylko o „sile kobiet” i podkreślały ich większe kompetencje ponad mężczyznami. IV fala to również pojawienie się walki o tzw. feminatywy, czyli żeńskie odpowiedniki nazw zawodu czy słów będących rodzaju męskiego (co widać np. w krajach anglojęzycznych, gdzie „man” w wyrazie jest odbierany jako promowanie męskiej supremacji i proponuje się zmiany na „woman” lub zupełnie inny zapis wyrazu). Mamy to samo na naszym polskim „podwórku” – np. „kierowczyni”, „chirurżka” czy zapewne widziane przez was ostatnio hasło w jednej z dzidek „Zostań kowalczynią swojego losu” (dobrze, że nie doszło jeszcze do tego, żeby to było „kowalczynią swojej losy”). To właśnie od początku tej fali zwraca się uwagę na przedmiotowe traktowanie kobiet w kwestiach aborcyjnych, np. „nie jestem pokrowcem na płód” i podobnych. Zamiast walki o równe traktowanie na podstawie kompetencji w miejscu pracy zaczęto dążyć do liczebnego wyrównania przedstawicieli obu płci – nie tylko ogółem, ale też na stanowiskach kierowniczych (nawet jeśli kompetencje pracowników płci żeńskiej są niższe) w ramach promocji programów równościowych i antydyskryminacyjnych w miejscach pracy czy na uczelniach. Zaczęła się też walka przeciwko administracyjnemu przyjmowaniu przez kobietę nazwiska po mężu lub podwójnego, gdzie coraz więcej aktywistek wskazuje na konieczność zamiany sytuacji, aby to mężczyźni przyjmowali po kobietach. Skąd to się bierze? Niby kobieta przyjmując nazwisko po mężu traci część swojej tożsamości i to w kwestii administracyjnej daje mężowi sprawowanie swego rodzaju władzy nad kobietą, bycie osobą decyzyjną i automatyczne przybieranie roli głowy rodziny, a więc… promowaniem patriarchatu. Już nie wspomnę o innych coraz to bardziej wydumanych problemach (ale powiedzcie feministkom IV fali, że bardziej potrzebne są w krajach islamskich do walki o prawa kobiet i zobaczycie, że większość wcale nie będzie chętnie rwała się do wyjazdu).
Antyfeminizm – fale:
I fala – pierwsza fala antyfeminizmu zaczęła się zaledwie rok po I fali feminizmu, bo w 1793 roku, kiedy już tamta zyskała rozgłos i trwała do końca wielkiego kryzysu gospodarczego trwającego od 1929 do 1933 roku zwanego też Wielką Depresją. I fala została wznowiona po długiej przerwie wraz z nadejściem II fali feminizmu i trwała do jego zakończenia w latach 70. XX wieku. Początkowo antyfeministami byli niemalże wyłącznie mężczyźni. Początkowo sprzeciwiali się nadaniom kobietom praw wyborczych, później prawa do edukacji, aż w końcu praw do podjęcia pracy zawodowej, zdjęcia tabu z seksualności kobiet i aborcji. Nic więc dziwnego, że antyfeminizm I fali był często mylony z mizoginią czy seksizmem, a także odbierany w bardzo negatywny, szkodliwy społecznie sposób. Na tle takich działań antyfeministów sam feminizm zyskiwał coraz większe poparcie – aż do pojawienia się kwestii aborcji pod koniec II fali feminizmu. Co ciekawe, jednym z najaktywniejszych działaczy antyfeministycznych w Polsce był Kornel Makuszyński (tak, autor słynnego „Koziołka Matołka”), zaś po nim – Stanisław Lem, który nie tylko otwarcie mówił o swojej niechęci do feministek, często zabierając głos w sprawie ich szkodliwości społecznej, ale też w swojej twórczości nie dawał kobietom istotnych ról (najbardziej intelektualną pracą, jaką w jego książkach wykonywała kobieta było stanowisko sekretarki).
I fala – pierwsza fala antyfeminizmu zaczęła się zaledwie rok po I fali feminizmu, bo w 1793 roku, kiedy już tamta zyskała rozgłos i trwała do końca wielkiego kryzysu gospodarczego trwającego od 1929 do 1933 roku zwanego też Wielką Depresją. I fala została wznowiona po długiej przerwie wraz z nadejściem II fali feminizmu i trwała do jego zakończenia w latach 70. XX wieku. Początkowo antyfeministami byli niemalże wyłącznie mężczyźni. Początkowo sprzeciwiali się nadaniom kobietom praw wyborczych, później prawa do edukacji, aż w końcu praw do podjęcia pracy zawodowej, zdjęcia tabu z seksualności kobiet i aborcji. Nic więc dziwnego, że antyfeminizm I fali był często mylony z mizoginią czy seksizmem, a także odbierany w bardzo negatywny, szkodliwy społecznie sposób. Na tle takich działań antyfeministów sam feminizm zyskiwał coraz większe poparcie – aż do pojawienia się kwestii aborcji pod koniec II fali feminizmu. Co ciekawe, jednym z najaktywniejszych działaczy antyfeministycznych w Polsce był Kornel Makuszyński (tak, autor słynnego „Koziołka Matołka”), zaś po nim – Stanisław Lem, który nie tylko otwarcie mówił o swojej niechęci do feministek, często zabierając głos w sprawie ich szkodliwości społecznej, ale też w swojej twórczości nie dawał kobietom istotnych ról (najbardziej intelektualną pracą, jaką w jego książkach wykonywała kobieta było stanowisko sekretarki).
II fala – zaczęła rozwijać się w połowie lat 90. XX wieku, kiedy to po przerwie nastała III fala feminizmu i zaczęto promować szkodzące strukturze społecznej treści. Po raz pierwszy antyfeministami nie byli jedynie mężczyźni, a do ich kręgów zaczęło dołączać wiele kobiet, które nie godziły się na to, co próbuje przeforsować feminizm III, a w późniejszych latach IV fali jako ideały szkodliwe nie tylko dla mężczyzn, ale również zwykłych kobiet (których feministki samozwańczo zaczęły reprezentować i wypowiadać się w imieniu ogółu) oraz dzieci (feminizm III fali walczył również o wychowaniu córek w zgodzie z ideologią feministyczną na silne, niezależnie i niepotrzebujące mężczyzn kobiety). Antyfeminizm wyglądał już zupełnie inaczej, niż podczas trwania I fali (niewielu zwolenników tej fali pozostało przy swoich przekonaniach, po przyznaniu praw wyborczych, do edukacji i pracy zawodowej również antyfeminizm przeszedł ogromną przemianę wkraczając w zupełnie różniącą się od swojej pierwotnej postaci II falę).
Przedstawiciele tej fali nie negują już praw wyborczych, edukacyjnych czy zawodowych kobiet, ale skupiają się na walce przeciwko przywilejom kobiet, nierównemu traktowaniu mężczyzn, odgórnemu stawianiu ich w roli oprawcy, potencjalnych gwałcicieli czy sprawców molestowania, sprzeciwia się androgynizacji społeczeństwa, zatarciu podziału ról w rodzinie na kobiece i męskie, zaprzecza poglądowi, jakoby kobieta mogła samodzielnie dać dziecku te same wzorce, co kobieta i mężczyzna jednocześnie czy w końcu sprzeciwia tworzeniu feminatywów jako niepotrzebnego zabiegu językowego czy oczernianiu przyjmowania nazwiska po mężu jako coś, co partnerzy mogą po prostu ustalić między sobą i co tak naprawdę nie ma wpływu na zaznaczanie supremacji mężczyzn w rodzinie. Zaznacza się również, że nie istnieje całkowita równość płci (podkreślając między innymi różne uwarunkowania antropologiczne kobiet i mężczyzn ukształtowane na drodze ewolucji, posługiwanie się inną półkulą mózgu, różnice w zakresie tężyzny fizycznej, budowie ciała, a zwłaszcza w układzie rozrodczym i wielu innych kwestiach). Część sprzeciwia się również aborcji – zwłaszcza jako wykonywania jej dla zaznaczenia wolności wyboru kobiety.
Antyfeminizm II fali wyraża też mocny sprzeciw promowaniu kultu ofiary i przyjmowania tej roli przez feministki do wprowadzenia czy przeforsowania w ten sposób głoszonych ideologii do życia społecznego, gospodarki czy edukacji jako szkodliwe dla społeczeństwa i nieczyste zagranie. Niestety ze względu na charakter I fali antyfeminizmu jest często sprowadzany (głównie przez aktywistki feministyczne, które uzyskały rozgłos) do roli szkodliwego społecznie stanowiska, któremu mimo ogromnych zmian na przestrzeni lat nadal przypisuje się odbieranie kobietom ich podstawowych praw – w dalszej części skupię się na omówieniu tej narracji dokładniej. Co ciekawe, antyfeminizm II fali przyciąga coraz częściej również osoby o bardziej liberalnych poglądach, w tym również homoseksualistów, którzy nie godzą się na promowanie toksycznych zachowań przez aktywistów feministycznych III i IV fali.
Przedstawiciele tej fali nie negują już praw wyborczych, edukacyjnych czy zawodowych kobiet, ale skupiają się na walce przeciwko przywilejom kobiet, nierównemu traktowaniu mężczyzn, odgórnemu stawianiu ich w roli oprawcy, potencjalnych gwałcicieli czy sprawców molestowania, sprzeciwia się androgynizacji społeczeństwa, zatarciu podziału ról w rodzinie na kobiece i męskie, zaprzecza poglądowi, jakoby kobieta mogła samodzielnie dać dziecku te same wzorce, co kobieta i mężczyzna jednocześnie czy w końcu sprzeciwia tworzeniu feminatywów jako niepotrzebnego zabiegu językowego czy oczernianiu przyjmowania nazwiska po mężu jako coś, co partnerzy mogą po prostu ustalić między sobą i co tak naprawdę nie ma wpływu na zaznaczanie supremacji mężczyzn w rodzinie. Zaznacza się również, że nie istnieje całkowita równość płci (podkreślając między innymi różne uwarunkowania antropologiczne kobiet i mężczyzn ukształtowane na drodze ewolucji, posługiwanie się inną półkulą mózgu, różnice w zakresie tężyzny fizycznej, budowie ciała, a zwłaszcza w układzie rozrodczym i wielu innych kwestiach). Część sprzeciwia się również aborcji – zwłaszcza jako wykonywania jej dla zaznaczenia wolności wyboru kobiety.
Antyfeminizm II fali wyraża też mocny sprzeciw promowaniu kultu ofiary i przyjmowania tej roli przez feministki do wprowadzenia czy przeforsowania w ten sposób głoszonych ideologii do życia społecznego, gospodarki czy edukacji jako szkodliwe dla społeczeństwa i nieczyste zagranie. Niestety ze względu na charakter I fali antyfeminizmu jest często sprowadzany (głównie przez aktywistki feministyczne, które uzyskały rozgłos) do roli szkodliwego społecznie stanowiska, któremu mimo ogromnych zmian na przestrzeni lat nadal przypisuje się odbieranie kobietom ich podstawowych praw – w dalszej części skupię się na omówieniu tej narracji dokładniej. Co ciekawe, antyfeminizm II fali przyciąga coraz częściej również osoby o bardziej liberalnych poglądach, w tym również homoseksualistów, którzy nie godzą się na promowanie toksycznych zachowań przez aktywistów feministycznych III i IV fali.
Czym różni się antyfeminizm od podobnych ruchów społecznych?
Antyfeminizm nie jest mizoginią (mizoginia – nienawiść do kobiet), chociaż w kręgach antyfeministów można znaleźć również mizoginów, ale nie stanowią oni większości.
Podobnie jest z seksizmem, czyli dyskryminacją ze względu na płeć (co jest już w ogóle bardzo rzadkie – zwłaszcza wśród przedstawicieli II fali antyfeminizmu). Feminizm postrzega się jako szkodliwy zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, godzący w strukturę społeczną i zatarciu ról, ujednoliceniu płci (androginizacja).
Nie jest to również Red Pill, czyli tak zwana „manosfrera”, która związana jest z maskulinizacją i męskością. O ile I fala antyfeminizmu była zdominowana przez mężczyzn, o tyle II fala już nie. Zwłaszcza po rozpoczęciu IV fali feminizmu coraz więcej kobiet zaczęło mieć postawy antyfeministyczne i odbierać postępowanie feminizmu tej fali jako szkodliwe czy wręcz toksyczne, powodujące wypaczenie nie tylko sfery społecznej, ale również edukacji czy gospodarki, a także podkreślając coraz bardziej agresywne działanie w ramach „walki o prawa kobiet” (w nawiasie, bo to coraz częściej nie jest już walka o prawa a przywileje i to często nie tyle interesy wszystkich kobiet, a coraz częściej konkretnych grup, jak feministki). Chociaż wśród redpillowców można dosyć często znaleźć osoby popierające antyfeminizm.
Również MGTOW (Men Going Their Own Way) nie jest tym samym, co antyfeminizm – to raczej męski separatyzm polegający na tym, że coraz więcej mężczyzn staje się zdystansowanych do kobiet i postanawia podążać własną drogą, nie nawiązywać z kobietami długoterminowych i wiążących więzi, koncentrujący się na własnym „samoposiadaniu” i samostanowieniu o sobie wolnych mężczyzn, co jest następstwem coraz bardziej wchodzących w życie przywilejów kobiet (zwłaszcza przyjmujących status ofiary czy karanych łagodniej za te same zbrodnie przez wymiar sprawiedliwości czy też otrzymujących częściej prawo do opieki nad dzieckiem i alimenty). W tym ruchu społecznym również można znaleźć antyfeministów widzących zagrożenie głównie w działaniach IV fali feminizmu wymierzonej głównie przeciwko mężczyznom.
Ostatnią z grup mylonych z antyfeminizmem lub wykorzystywanych do przedstawienia go w innym świetle na rzecz uzyskania większego poparcia dla feminizmu jest anty-SJW (ang. anti-SJW, gdzie: Social Justice Warrior, czyli wojownik sprawiedliwości społecznej). Ten ruch polega na sprzeciwie wobec wszystkich lewicowych ruchów społecznych, czyli LGBTQ+, BLM (ang. Black Lives Matters), feminizmowi, Body Positivity (ciałopozytywności, a zwłaszcza jej odmianie grubopozytywności promowanej przez tzw. grubancypantki), ideologii gender (w tym nowym płciom traktowanym jako konstrukt społeczny, gdzie jest ich w Polsce 58, ale w USA już 72) oraz innym. Chociaż anty-SJW skupiają się na walce z kilkoma, nie oznacza to, że antyfeminiści też – są osoby, które wyrażają sprzeciw wobec feminizmu, ale popierają inne tego typu ruchy społeczne, jak chociażby wspomniani homoseksualiści czy biseksualiści, którzy po prostu postrzegają feminizm jako zagrożenie.
Antyfeminizm nie jest mizoginią (mizoginia – nienawiść do kobiet), chociaż w kręgach antyfeministów można znaleźć również mizoginów, ale nie stanowią oni większości.
Podobnie jest z seksizmem, czyli dyskryminacją ze względu na płeć (co jest już w ogóle bardzo rzadkie – zwłaszcza wśród przedstawicieli II fali antyfeminizmu). Feminizm postrzega się jako szkodliwy zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, godzący w strukturę społeczną i zatarciu ról, ujednoliceniu płci (androginizacja).
Nie jest to również Red Pill, czyli tak zwana „manosfrera”, która związana jest z maskulinizacją i męskością. O ile I fala antyfeminizmu była zdominowana przez mężczyzn, o tyle II fala już nie. Zwłaszcza po rozpoczęciu IV fali feminizmu coraz więcej kobiet zaczęło mieć postawy antyfeministyczne i odbierać postępowanie feminizmu tej fali jako szkodliwe czy wręcz toksyczne, powodujące wypaczenie nie tylko sfery społecznej, ale również edukacji czy gospodarki, a także podkreślając coraz bardziej agresywne działanie w ramach „walki o prawa kobiet” (w nawiasie, bo to coraz częściej nie jest już walka o prawa a przywileje i to często nie tyle interesy wszystkich kobiet, a coraz częściej konkretnych grup, jak feministki). Chociaż wśród redpillowców można dosyć często znaleźć osoby popierające antyfeminizm.
Również MGTOW (Men Going Their Own Way) nie jest tym samym, co antyfeminizm – to raczej męski separatyzm polegający na tym, że coraz więcej mężczyzn staje się zdystansowanych do kobiet i postanawia podążać własną drogą, nie nawiązywać z kobietami długoterminowych i wiążących więzi, koncentrujący się na własnym „samoposiadaniu” i samostanowieniu o sobie wolnych mężczyzn, co jest następstwem coraz bardziej wchodzących w życie przywilejów kobiet (zwłaszcza przyjmujących status ofiary czy karanych łagodniej za te same zbrodnie przez wymiar sprawiedliwości czy też otrzymujących częściej prawo do opieki nad dzieckiem i alimenty). W tym ruchu społecznym również można znaleźć antyfeministów widzących zagrożenie głównie w działaniach IV fali feminizmu wymierzonej głównie przeciwko mężczyznom.
Ostatnią z grup mylonych z antyfeminizmem lub wykorzystywanych do przedstawienia go w innym świetle na rzecz uzyskania większego poparcia dla feminizmu jest anty-SJW (ang. anti-SJW, gdzie: Social Justice Warrior, czyli wojownik sprawiedliwości społecznej). Ten ruch polega na sprzeciwie wobec wszystkich lewicowych ruchów społecznych, czyli LGBTQ+, BLM (ang. Black Lives Matters), feminizmowi, Body Positivity (ciałopozytywności, a zwłaszcza jej odmianie grubopozytywności promowanej przez tzw. grubancypantki), ideologii gender (w tym nowym płciom traktowanym jako konstrukt społeczny, gdzie jest ich w Polsce 58, ale w USA już 72) oraz innym. Chociaż anty-SJW skupiają się na walce z kilkoma, nie oznacza to, że antyfeminiści też – są osoby, które wyrażają sprzeciw wobec feminizmu, ale popierają inne tego typu ruchy społeczne, jak chociażby wspomniani homoseksualiści czy biseksualiści, którzy po prostu postrzegają feminizm jako zagrożenie.
Antyfeminizm w obliczu cancel culture i polityki progresywnej
Chyba pojęcie cancel culture w dzisiejszych czasach jest z grubsza wszystkim znane. Wiadomo również, że uniwersytety coraz częściej wprowadzają programy antydyskryminacyjne mające na celu ochronę mniejszości czy równościowe mające wyrównać pozycje kobiet i mężczyzn oraz osób z mniejszości społecznych. Wiadomo, że ideologia ideologią, ale praktyka pokazuje, że coraz częściej jest to interpretowanie nie jako rzeczywista równość, a w formie uprzywilejowanego traktowania. Wiąże się to ściśle z cancel culture polegającą na usuwaniu treści uważanych za uwłaczające, dyskryminujące, promujące szkodliwe wzorce czy ideologię niezgodną z progresywną narracją. Coraz częściej ulegają temu nie tylko firmy, ale również środowisko naukowe. Nie zastanawiało Was może, dlaczego pojawia się tyle publikacji naukowych o feminizmie (pisanych często w superlatywach lub przestawiających kobiety jako ofiary męskiej supremacji), a publikacje na temat antyfeminizmu… również piszą aktywistki feministyczne (i nie piszą już w superlatywach, a potępiają tą postawę).
Dobrym przykładem z naszego podwórka jest chociażby artykuł naukowy z naszego podwórka, który wybił się na arenę międzynarodową: „The second wave of anti-feminism? Post-crisis maternalist policies and the attack on the concept of gender in Poland” autorstwa Doroty Szelewy – aktywistki feministycznej, politolog, która ukończyła School of Social Policy, Social Work and Social Justice, University College Dublin w Irlandii. Co ciekawe, jeśli wczytacie się w opis badań, autorka artykułu badała gównie tak zwane „trad wife” (czyli tradycyjne żony), a w jej badaniach nie pojawiło się ani razu zapytanie o to, czy w ogóle badane panie identyfikują się jako antyfeministki. Dziwne, co? Zwłaszcza, że podobny zabieg zastosował niedawno L’oreal w swojej kampanii, że niby 84% Polek było molestowanych w przestrzeni publicznej co najmniej raz w życiu (gdzie pytania były sformułowane tak, że kobiety były pytane, czy ktoś na ich widok zagwizdał, rzucił jakiś niechciany komentarz, patrzył się na biust… bez jednoczesnego zapytania, czy odebrały to w ogóle jako molestowanie czy też nie).
A takich publikacji jest niestety więcej, o czym wspominają chociażby Helen Pluckrose oraz James Lindsay w książce pod tytułem: „Cynical Theories: How Activist Scholarship Made Everything about Race, Gender, and Identity - and Why This Harms Everybody”, która ukazała się w 2020 roku i została wydana dopiero przez wydawnictwo niezależne (w Polsce w 2022 roku przez wydawnictwo WEI pod tytułem: „Cyniczne Teorie: Jak aktywizm akademicki sprawił, że wszystko kręci się wokół rasy, płci i tożsamości – i dlaczego to szkodzi każdemu z nas”.
Nie zastanawiało Was, dlaczego w obu przypadkach publikacje na temat feminizmu i antyfeminizmu publikują feministki? Dlaczego o antyfeminizmie nie ma publikacji napisanych przez antyfeministów? Otóż jestem tutaj trochę w temacie jako osoba, która próbowała opublikować coś o antyfeminizmie II fali zarówno w akademickim czasopiśmie naukowym, publikacji pokonferencyjnej, jak i czasopiśmie naukowym. We wszystkich dostałam odmowę (podobnie jak dwóch innych antyfeministów prowadzących badania w tym kierunku). A co było powodem odmowy? Naruszenie polityki progresywnej – bo to wbrew założeniom programów antydyskryminacyjnych i równościowych (ale pisanie negatywnie o mniejszości, jaką są antyfeminiści i publikowanie tego w czasopismach naukowych to już w porządku, podobnie jak o przeciwnikach LGBTQ, gender, BLM i innego social justice).
Chyba pojęcie cancel culture w dzisiejszych czasach jest z grubsza wszystkim znane. Wiadomo również, że uniwersytety coraz częściej wprowadzają programy antydyskryminacyjne mające na celu ochronę mniejszości czy równościowe mające wyrównać pozycje kobiet i mężczyzn oraz osób z mniejszości społecznych. Wiadomo, że ideologia ideologią, ale praktyka pokazuje, że coraz częściej jest to interpretowanie nie jako rzeczywista równość, a w formie uprzywilejowanego traktowania. Wiąże się to ściśle z cancel culture polegającą na usuwaniu treści uważanych za uwłaczające, dyskryminujące, promujące szkodliwe wzorce czy ideologię niezgodną z progresywną narracją. Coraz częściej ulegają temu nie tylko firmy, ale również środowisko naukowe. Nie zastanawiało Was może, dlaczego pojawia się tyle publikacji naukowych o feminizmie (pisanych często w superlatywach lub przestawiających kobiety jako ofiary męskiej supremacji), a publikacje na temat antyfeminizmu… również piszą aktywistki feministyczne (i nie piszą już w superlatywach, a potępiają tą postawę).
Dobrym przykładem z naszego podwórka jest chociażby artykuł naukowy z naszego podwórka, który wybił się na arenę międzynarodową: „The second wave of anti-feminism? Post-crisis maternalist policies and the attack on the concept of gender in Poland” autorstwa Doroty Szelewy – aktywistki feministycznej, politolog, która ukończyła School of Social Policy, Social Work and Social Justice, University College Dublin w Irlandii. Co ciekawe, jeśli wczytacie się w opis badań, autorka artykułu badała gównie tak zwane „trad wife” (czyli tradycyjne żony), a w jej badaniach nie pojawiło się ani razu zapytanie o to, czy w ogóle badane panie identyfikują się jako antyfeministki. Dziwne, co? Zwłaszcza, że podobny zabieg zastosował niedawno L’oreal w swojej kampanii, że niby 84% Polek było molestowanych w przestrzeni publicznej co najmniej raz w życiu (gdzie pytania były sformułowane tak, że kobiety były pytane, czy ktoś na ich widok zagwizdał, rzucił jakiś niechciany komentarz, patrzył się na biust… bez jednoczesnego zapytania, czy odebrały to w ogóle jako molestowanie czy też nie).
A takich publikacji jest niestety więcej, o czym wspominają chociażby Helen Pluckrose oraz James Lindsay w książce pod tytułem: „Cynical Theories: How Activist Scholarship Made Everything about Race, Gender, and Identity - and Why This Harms Everybody”, która ukazała się w 2020 roku i została wydana dopiero przez wydawnictwo niezależne (w Polsce w 2022 roku przez wydawnictwo WEI pod tytułem: „Cyniczne Teorie: Jak aktywizm akademicki sprawił, że wszystko kręci się wokół rasy, płci i tożsamości – i dlaczego to szkodzi każdemu z nas”.
Nie zastanawiało Was, dlaczego w obu przypadkach publikacje na temat feminizmu i antyfeminizmu publikują feministki? Dlaczego o antyfeminizmie nie ma publikacji napisanych przez antyfeministów? Otóż jestem tutaj trochę w temacie jako osoba, która próbowała opublikować coś o antyfeminizmie II fali zarówno w akademickim czasopiśmie naukowym, publikacji pokonferencyjnej, jak i czasopiśmie naukowym. We wszystkich dostałam odmowę (podobnie jak dwóch innych antyfeministów prowadzących badania w tym kierunku). A co było powodem odmowy? Naruszenie polityki progresywnej – bo to wbrew założeniom programów antydyskryminacyjnych i równościowych (ale pisanie negatywnie o mniejszości, jaką są antyfeminiści i publikowanie tego w czasopismach naukowych to już w porządku, podobnie jak o przeciwnikach LGBTQ, gender, BLM i innego social justice).
Jako ciekawostka w temacie cancel culture: miałam też kontakt z doktorantem, który jako policjant z wieloletnim stażem chciał badać traktowanie przestępczości osób z niepełnosprawnością intelektualną przez wymiar sprawiedliwości, zaznaczyć brak jasnych procedur co do aresztowania takich osób – jego badania wykazywały, że przy lekkiej niepełnosprawności intelektualnej zachowania przestępcze osób, które nie ponosiły konsekwencji nasilały się. Nie dość, że odrzucili jego artykuł w publikacji, bo poruszył temat tabu (przestępczość osób niepełnosprawnych intelektualnie), to jeszcze podobno pisanie o tym jest stygmatyzujące i tak uciskaną już grupę społeczną (osoby niepełnosprawne). Z uczelni został wydalony po tym, jak nie zgodził się na zmianę tematu swojej rozprawy doktorskiej, bo uznał, że to kwestia, która powinna być poruszona i doprecyzowana.
Uniwersytety, które jeszcze lata temu promowały ideę otwartej nauki, nieograniczonej politycznie, wolnej od jakiejkolwiek narracji teraz stają się placówkami zdominowanymi przez progresywność czy inne polityczne interesy, gdzie canceluje się badania uznane za niewygodne i niepoprawne politycznie. Moim skromnym zdaniem – nauka powinna być wolna od takich ograniczeń, zaś prowadzone badania rzetelne, a nie zmanipulowane, gdyż daje to błędny obraz rzeczywistości, nagina ją do określonej narracji. Nie wspominając, że jeśli takie badania pseudonaukowe (tak, nierzetelne lub zmienione dane to pseudonauka, mówmy o tym wprost) trafią do szerzej przestrzeni, gdzie często sam fakt, że coś zostało opatrzone jako naukowe wzbudza odgórne, bezkrytyczne przyjęcie tego za pewnik. Nawet jeśli nie są rzetelne czy narracja jest mocno jednostronna lub jak w przypadku powyżej – artykuły o feminizmie czy antyfeminizmie piszą same feministki (np. bez udostępnienia szczegółowych wyników z badań czy blokujące inne artykuły niezgodne z polityką progresywną).
Tutaj warto również wspomnieć, że nie tylko aktywistki często mieszają antyfeminizm z innymi ruchami społecznymi czy postawami (jak mizoginia, seksizm, MGTOW, anty-SJW, Red Pill), to jeszcze często feminizm II fali jest przedstawiany jako jedność z antyfeminizmem I fali bez jego rozróżnienia (i to samo robią z feminizmem III i IV fali, aby ocieplić ich wizerunek – przedstawiane są nadal w dużej mierze ideologiami z I i II fali feminizmu, chociaż już dawno nie mają z nimi niemalże nic wspólnego). Nie inaczej postępują również działaczki publikujące artykuły naukowe. Dlatego nic więc dziwnego, że karykaturalne postulaty nawet feminizmu IV fali przyciągają tyle osób, które nie mają krytycznego spojrzenia i przyjmują jak leci (nie mówiąc o promowaniu ich przez różne fundacje czy zrzeszenia w social mediach), jak również dlaczego tak skuteczne jest piętnowanie feminizmu II fali (co jest z kolei pokłosiem I fali nie ukrywając). Ale warto zwrócić uwagę na takie z pozoru drobne techniki manipulacyjne, które zmieniają znacząco kontekst całej narracji.
Uniwersytety, które jeszcze lata temu promowały ideę otwartej nauki, nieograniczonej politycznie, wolnej od jakiejkolwiek narracji teraz stają się placówkami zdominowanymi przez progresywność czy inne polityczne interesy, gdzie canceluje się badania uznane za niewygodne i niepoprawne politycznie. Moim skromnym zdaniem – nauka powinna być wolna od takich ograniczeń, zaś prowadzone badania rzetelne, a nie zmanipulowane, gdyż daje to błędny obraz rzeczywistości, nagina ją do określonej narracji. Nie wspominając, że jeśli takie badania pseudonaukowe (tak, nierzetelne lub zmienione dane to pseudonauka, mówmy o tym wprost) trafią do szerzej przestrzeni, gdzie często sam fakt, że coś zostało opatrzone jako naukowe wzbudza odgórne, bezkrytyczne przyjęcie tego za pewnik. Nawet jeśli nie są rzetelne czy narracja jest mocno jednostronna lub jak w przypadku powyżej – artykuły o feminizmie czy antyfeminizmie piszą same feministki (np. bez udostępnienia szczegółowych wyników z badań czy blokujące inne artykuły niezgodne z polityką progresywną).
Tutaj warto również wspomnieć, że nie tylko aktywistki często mieszają antyfeminizm z innymi ruchami społecznymi czy postawami (jak mizoginia, seksizm, MGTOW, anty-SJW, Red Pill), to jeszcze często feminizm II fali jest przedstawiany jako jedność z antyfeminizmem I fali bez jego rozróżnienia (i to samo robią z feminizmem III i IV fali, aby ocieplić ich wizerunek – przedstawiane są nadal w dużej mierze ideologiami z I i II fali feminizmu, chociaż już dawno nie mają z nimi niemalże nic wspólnego). Nie inaczej postępują również działaczki publikujące artykuły naukowe. Dlatego nic więc dziwnego, że karykaturalne postulaty nawet feminizmu IV fali przyciągają tyle osób, które nie mają krytycznego spojrzenia i przyjmują jak leci (nie mówiąc o promowaniu ich przez różne fundacje czy zrzeszenia w social mediach), jak również dlaczego tak skuteczne jest piętnowanie feminizmu II fali (co jest z kolei pokłosiem I fali nie ukrywając). Ale warto zwrócić uwagę na takie z pozoru drobne techniki manipulacyjne, które zmieniają znacząco kontekst całej narracji.
Dodatkowa literatura dla zainteresowanych:
1.https://pl.frwiki.wiki/wiki/Antif%C3%A9minisme
2.https://rcin.org.pl/Content/212208/WA004_249812_U85965_Bator-J-Brzydkie-slowo.pdf
3.https://www.genderonline.cz/en/artkey/gav-201402-0003_the-second-wave-of-anti-feminism-post-crisis-maternalist-policies-and-the-attack-on-the-concept-of-gender-in-p.php
4.https://www.researchgate.net/figure/The-first-and-second-waves-of-anti-feminism-elements-and-path-dependencies-constituting_fig1_287594451
5.https://dorotaszelewa.com/2018/05/03/about-me-2/
6.https://books.google.pl/books?id=tQo3EAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
7.https://books.google.pl/books?id=2b88BAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
8.https://books.google.pl/books?id=CVZdU_trRdQC&pg=PA79&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwilhvbrl-n7AhWQ7rsIHdBLAYc4FBDoAXoECAwQAg#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
9.https://historia.dorzeczy.pl/241735/kornel-makuszynski-bogacz-i-antyfeminista.html
10.https://herbataiobiektyw.pl/antyfeministyczny-lem/
11.https://www.netkobiety.pl/t65468.html
12.https://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=626555
13.https://www.urbandictionary.com/define.php?term=Social%20Justice%20Warrior
14.https://eeradicalization.com/men-going-their-own-way-who-are-they/
15.https://swiadomosc-zwiazkow.pl/the-red-pill/
16.https://tojestgranda.pl/2022/04/20/redpillowcy-kim-sa-i-czy-faktycznie-daza-do-rownouprawnienia/
1.https://pl.frwiki.wiki/wiki/Antif%C3%A9minisme
2.https://rcin.org.pl/Content/212208/WA004_249812_U85965_Bator-J-Brzydkie-slowo.pdf
3.https://www.genderonline.cz/en/artkey/gav-201402-0003_the-second-wave-of-anti-feminism-post-crisis-maternalist-policies-and-the-attack-on-the-concept-of-gender-in-p.php
4.https://www.researchgate.net/figure/The-first-and-second-waves-of-anti-feminism-elements-and-path-dependencies-constituting_fig1_287594451
5.https://dorotaszelewa.com/2018/05/03/about-me-2/
6.https://books.google.pl/books?id=tQo3EAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
7.https://books.google.pl/books?id=2b88BAAAQBAJ&printsec=frontcover&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&redir_esc=y#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
8.https://books.google.pl/books?id=CVZdU_trRdQC&pg=PA79&dq=anti-feminism&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwilhvbrl-n7AhWQ7rsIHdBLAYc4FBDoAXoECAwQAg#v=onepage&q=anti-feminism&f=false
9.https://historia.dorzeczy.pl/241735/kornel-makuszynski-bogacz-i-antyfeminista.html
10.https://herbataiobiektyw.pl/antyfeministyczny-lem/
11.https://www.netkobiety.pl/t65468.html
12.https://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=626555
13.https://www.urbandictionary.com/define.php?term=Social%20Justice%20Warrior
14.https://eeradicalization.com/men-going-their-own-way-who-are-they/
15.https://swiadomosc-zwiazkow.pl/the-red-pill/
16.https://tojestgranda.pl/2022/04/20/redpillowcy-kim-sa-i-czy-faktycznie-daza-do-rownouprawnienia/