Dziś chciałbym wam opowiedzieć o dość dziwnym spotkaniu z pewnym specyficznym jegomościem jegomościem.
Nie do końca wiem od czego zacząć, więc może zacznę od początku. Kilka dni temu pełniłem służbę na zmodernizowanym "kibelku" (EN 57 serii 2000, tzw spot). Był to mój ostatni pociąg tego męczącego dnia. Podczas kontroli biletów po wejściu do jednego z "przedziałów" zobaczyłem siedzącego plecami do mnie mężczyznę. Nazwijmy go Pan X. Jakby to ująć delikatnie... Hm... powiedzmy, że był lekko zaniedbany... Nie w takim stopniu jak pan Edek, którego czasem mijacie grzebiącego w śmietniku, ale też nie wyglądał zbyt schludnie. Według mnie najpierw przydałby mu się szybki prysznic (nie śmierdział czy coś, ale np włosy miał mega tłuste, a pazurami mógłby spokojnie obierać pomarańczę używając ich zamiast noża) a potem wizyta u fryzjera. Na oko trzydziestoparolatek był nachylony w kierunku młodej, elegancko ubranej pani studentki (i nie, nie jestem simpem, po prostu była na prawdę elekancko ubrana) siedzącej po drugiej stronie przejścia i coś do niej mówił. Początkowo pomyślałem, że pewnie pyta o godzinę, albo o planowany przyjazd do stacji końcowej i na moje i jej nieszczęście pomyliłem go z innym podobnym (choć jak później dostrzegłem bardziej zadbanym) jegomościem, któremu pisałem wcześniej bilet. Przekonany, że Pan X ma bilet wypisany przeze mnie minąłem go bez słowa, a bilet skontrolowałem jedynie dziewczynie i poszedłem dalej.
Później podczas tej samej kontroli znalazłem mężczyznę, któremu bilet pisałem i już wtedy delikatnie mi błysnęła czerwona lampka, ale zapaliła się pełnym blaskiem, kiedy wracając i przechodząc przez ten sam przedział zobaczyłem jak szybko i diametralnie zmieniła się sytuacja.
Teraz Pan X siedział już twarzą w twarz z panią studentką, na stoliczku pod oknem był rozłożony zeszyt, a mężczyzna wciskał dziewczynie długopis (domyślam się, że chodziło o numer telefonu).
Podszedłem do nich i zapytałem z głupia frant czy panu bilet sprawdzałem, a kiedy ten odpowiadał, dziewczyna wykorzystała sytuację i "wyszła po angielsku" do innego wagonu rzucając jedynie informację, że w zasadzie to już jej stacja i ona wysiada. Teraz pewnie część z was sobie pomyśli, że zniweczyłem szanse Pana X na poderwanie dziewczyny, ale wytłumaczę moje działanie na końcu historii.
Kiedy dziewczyna wyszła, nasz "bohater" zaczął mi się żalić, że nie potrafi się dogadać z kobietami i nie wie co robi źle i tym podobne.
Po skontrolowaniu mu biletu i krótkiej rozmowie, a w zasadzie wysłuchaniu żalów ruszyłem dalej w kierunku czoła pociągu. Po drodze spotkałem znów Panią studentkę i spytałem ją czy wszystko w porzątku. Stwierdziła mimo, iż nie zna Pana X i nie zbyt przyjemne były jego zaczepki to jest wszystko w porządku.
Potem miałem go już na oku do końca podróży, żeby zareagować jeśli by przesadził (Nie, nie jestem białorycerzem. Mam obowiązek zapewnić bezpieczeństwo i komfort podróży pasażerom). Na szczęście jego zaczepki ograniczały się do rozmowy.
A teraz kilka wyjaśnień.
Dlaczego "udaremniłem" podryw Pana X? Poniewaz było widać, że pani studentka nie jest zadowolona z tego faktu pomimo obecności maseczki na twarzy. Wystarczyło spojrzeć na jej mowę ciała.
Dobra skoro był takim creepem to czemu go nie wypieprzyłem z pociągu? Po 1 miał bilet, po 2, ale najważniejsze, żadna z zaczepianych dziewczyn nie skarżyła się, więc nie miałem podstaw do tego by go wysadzić z pociągu.
A na sam koniec drobny apel. Jeśli jedziecie pociągiem i dzieje się coś dziwnego wśród podróżnych, jak sytuacja powyżej, reagujcie. Jeśli boisz się dostać wpierdol, albo masz fobie społeczną to przyjdź do przodu, do obsługi. Kierownik i konduktor od tego jest, żeby reagować i ma prawo problematycznego pasażera odizolować a nawet wysadzić w bezpiecznym miejscu (czyli np na jakijeś większej stacji z poczekalnią itd, żeby i jemu nic się nie stało).
Pod spodem poglądowe zdjęcie składu, na którym pełniłem służbę. (Zdjęcie z Ilostanu Pojazdów Trakcyjnych)