Mercedesa historia (nie) prawdziwa.

1
To był rok 2004, gdy z taśmy produkcyjnej w Alabamie zszedł przepiekny, pachnący nowością srebrny Mercredes ML W163. Zamówił go sobie Alberto Gallardo, mieszkaniec małego miasteczka w Meksyku, który prowadził dość nietypową firme transportową. Wiadomo, export import, choć nie zawsze towar który przewoził był zgodny z prawem. W zasadzie każdy towar, który przewoził mógł go wysłać na dozywotnie wakacje do El Pueblito lub poprostu do pierwszego lepszego rowu... Długo nie trzeba było czekać - interes, czy coś nie wypalił, ale za to wypaliła 45`tka niezadowolonego odbiorcy, która przestrzeliła przednią szybe naszego w163 trafiajać biednego przedsiębiorce prosto w czaszke, zostawiająć dość ciężkie do zmycia plamy na jasnej skórzanej tapicerce. Zrozpaczona żona Don Alberto postanowiła natychmiast pozbyć sie "kłopotu" i sprzedała za kilka peso Mercedesa wraz z właścicielem w środku... Srebrna gwiazda trafiła do dziupli, nieopodal granicy z USA. Brygada z lokalnego "warsztatu" szybko uprzątneła ślady Meksykańskiej codzienności i po kilku dniach na portalach internetowych ukazało się ogłoszenie z pieknym prawie że nowiutkim Mercedesem ML.
Był piękny słoneczny dzień. Nie jaki John Cooper mieszkaniec Dallas, popijając poranna kawe, przegladał ogłosznia w poszukiwaniu auta marzeń. Niestety miał dosc popularnych lincolnów czy cadillaców i wszystko sprowadzało do tego, że jednak zostanie przy swoim starym fordzie crown victoria. Aż tu nagle, jakby piorun ciach i ukazał mu sie prześliczny pachnacy nowościa Merc. Bez wachania złapał za telefon, ustalił szczegóły transportu i już po kilku dniach cieszłył sie swoim autem marzeniem. Ów John Cooper miał juz swoje lata, a policyjna emerytura pozwalala na częste wyjazdy do córki do Kansas City i przy okazji nad jezioro Michigan. Oczywiscie zaopatrzył wóz w hak, bo jakże inaczej mógłby wozić swoją ukochaną łódź. Przemijały lata i mile w liczniku. Silnik V6 o pojemności 3.2 litra dzielnie znosił wyjazdy byłego oficera. Do czasu... Pewnego razu na autostradzie pod Chicago na desce rozdzielczej zapaliła się dziwna kontrolka koloru czerwonego przypominajacego konewke. Pan Cooper nie przejął sie zbytnio, dodał gazu, automatyczna skrzynia zredukowała bieg, klima przymroziła mocniej, żagłówka falowała na przyczepie, a na asfalcie ciągneła sie cieniutka nitka ciemnego oleju. Dojechał... nie odjechał. Zawiedziony sytuacja John zostawił uszkodzonego Mietka w rozliczeniu za... starego crown victorie. Nowy nabywca, firma Junk Cars z rozkoszą przyjeła Niemiecki okaz. Wyremontowali silnik i stan licznika. Po kilku dniach na portalach internetowych ukazało sie ogłoszenie z pięknym jak nowym Mercedesem ML.
Nowy Jork, rok 2010 nieco "ciemniejsza" dzielnica. Szef lokalnego gangu wlaśnie skasował swojego ukochanego lincolna navigatora, ból, płacz i zgrzytanie zebów. Rodzina młodego gangstera chciała sprawic mu radosc i podarowac jakies super odpicowane auto. Z tym zgłosili sie do miejscowego East West customs. Przedstawili żądania i dali wolną ręke w doborze odpowiedniego auta. Ekipa z EW cust, słynąca z ostrego tuningu i lekkiego niedorozwoju umysłowego znalazła przepieknego, prawie nowego Mercedesa W163. Tuż po dostarczeniu auta wzieli sie do roboty... przyciemnione szyby, mocno fioletowy ksenon, ryczący wydech, kolorowe neony,solidne nagłośnienie, i oczywiście 22 calowe alufelgi z rozkosznie kreconcymi sie spinerami. Młody Nyga był w niebowzięty, od razu wrzucił do odtwarzacza kilka płyt z amerykańskim rapem i wraz z kolegami ruszył w miasto. Coin White, bo tak na imie miał młody gangster, nie był zbyt dobrym kierowca wiec co chwile obijał piekny srebrny lakier o przydomowe smietniki, za to był duszą towarzystwa i zawsze w aucie odbywaly sie najlepsze imprezy. Podobno nawet ktos kiedys nie zdązyl otworzyc szyby i zwrócił impreze na tylna kanape. Gangsta tłukła gwiazde przez 3 lata, do momentu gdy posłużył jako tarcze przy jednej z ulicznych awantur. Merc dzielnie przyjował strzały z krótkiej broni, oddawane przez konkurencyjna grupe przestępczą. Podziurawiony jak sitko do makaronu trafil na policyjny parking. To miał byc koniec niemieckiej piekności. Miał...
Gdańsk, rok 2014, Krzysztof Kupa, właściciel firmy importującej auta z USA, własnie dobijał sprzedaży cudownego Mustanga, gdy z biura rozległ sie głośny krzyk:
-Kurwa!!! Krzychu okazja życia!!!
Pan K oczywiscie z impetem wpadł do biura i pyta: - Czego sie kurwa drzesz szczylu?
Młody (ekspert od aut amerykańskich) przedstwil mu policyjną licytacje na Mercedesa w163 w nieNYGANNYM stanie. Podniecony biznesmen złapal za telefon i dzwoni...
-Halo maj nejm is Krzysztof, ja wont baj ten mercedes ML, hał ja mam pej za niego?
Po krótkiej i jakże męczącej rozmowie dodał jeszcze - Widzisz młody, tak sie interesy robi, merc wypływa w przyszłym tygodniu.
Po tygodniu w porcie w Hamburgu czekał od rana wraz z VW T4 i dopietą lawetą pan Krzysztof. Po rozładunku euforia mineła... jego oczą ukazał sie zdewastowany, podziurawiony, i prawie doszczetnie przemoczony trup.
-A dlaczego on taki mokry? - pyta pan Krzysztof. Pracownik portu (Polak na emigracji) odpowiedział, iż był mały problem przy załadunku i kontener podczas transportu na statek zerwał sie z lin i wpadł prosto do oceanu. Pan Krzysiu lekko chrzaknął i wykrztusił z siebie:
- Huj tam, zrobi sie. Zapakował zwłoki na lawete i wio... W małej miejscowości pod Gdańskiem czekał juz zniecierpliwiony lokalny uzdrowiciel, "Janusz Cegła, znany bardziej jako przehuj co dla niego szkoda całkowita nie istnieje..." (ktoś już kiedyś o nim pisał). Po dłuższym czasie na portalach internetowych ukazało sie ogłoszenie o treści: "Piekny amerykański mercedes, okazja, rezerwacja!!!"
Kielce, rok 2015, 38 letni Darek, posiadający już jedno auto zpod zaku gwiazdy, zapragnął zakupic "coś" wyższego. Nie szukał długo, tuż po otworzeniu działu z mercedesami jego oczom ukazał sie tłusty napis "Piekny AMERYKANSKI MERCEDES OKAZJA rezerwacja". On już wiedział, że to wóz dla niego. Po krótkiej rozmowie z importerem wsiadł w swojego CLK i wraz z kolegą udali sie po OKAZJE ŻYCIA. Na miejsce dojechali poźnym popołudniem. Tuż za bramą stał on... Piekny, srebrny, bez żadnej skazy Mercedes w163. Pan Krzysztof, właściciel firmy, zachwalał jakież to cudowne auto, mały przebieg, jeden własciciel w USA i to mocno po 80tce, jezdził tylko do koscioła w niedziele i do lekarza od czasu do czasu. Pan Darek był zachwycony, tuż po jeździe próbnej bez wachania wyciągnął gotówke, stargował kilka stówek na powrót do domu i stał sie szczęśliwym posiadaczem idealnego wręcz Mercedesa w163. Radość nie miała końca, zastanawiało go tylko jedno: puste opakowanie po płycie z czarnym rapem znalezione przypadkiem pod deska rozdzielcza.
Mercedesa historia (nie) prawdziwa.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.14980411529541