Lore - warhammer

7
Uklęknijcie, albowiem stoicie w majestacie Horusa Lupercala. Władcy XVI legionu. Najukochańszego z synów Imperatora. Żywy obraz perfekcji, który inspirował całą galaktykę swoimi czynami. Niedościgniony umysł oraz jeden z najdoskonalszych strategów i polityków jakich kiedykolwiek nosiło Imperium Człowieka. Najjaśniejsza z Gwiazd która upadła najniżej. Przerażający Sagitarius i zdobywca tysiąca światów. Oraz... Mistrz Wojny.


Ciężko opisać słowami postać taką jak Horus. Wspaniały? Zapewne. Doskonały? Tak, bez dwóch zdań. Ale mało kto pamięta że ten żywy Półbóg, ta wcielona perfekcja też posiadała własne ludzkie uczucia i własne plany, nie tylko te zaplanowane przez jego ojca.

Podobnie jak reszta jego braci został wysłany w daleki kosmos aby oddzielić go od wpływu jego ojca - Imperatora. Wychował się na mrocznej i pozbawionej słońca planecie-fabryki Cthonia. Tam w tym skrajnie nieprzyjaznym środowisku pracował na swoje utrzymanie jako zwykły pracownik. Musiał odnalezc się pośród gangów walczących o każdy skrawek terenu oraz resztki wody zdatnej do picia.
To właśnie tam Imperator odnalazł Horusa jako swojego pierwszego z zaginionych synów. Tu warto zauważyć że to właśnie Horusa wychował jako jedynego i to z nim dzielił się swoimi myślami. Przekazał mu swoją wiedzę i już na tym etapie można było wnioskować że przygotowuje go na swoją prawą rękę za co reszta braci Horusa miała mu za złe.

Wyobraźcie sobie że z pośród 18 braci tylko jednemu ojciec poświecił czas. Tylko jednego pokochał i nie traktował jak zwykłego narzędzia w swych wielkich planach.
To właśnie reszta braci do samego końca miała to za złe Horusowi i wielokrotnie mu to wypominali w ten lub inny sposób.

Jako przywódca XVI legionu Horus postanowił pozostawić tradycje Wilków Luny niezmienione oraz sam zaczął upodabniać się do nich w mowie oraz zachowaniu.
Dla swych ludzi był niczym ojciec i ukochany wódz. W mało którym legionie Prymarcha(genetyczny ojciec legionu oraz jego głowa) był do takiego stopnia uwielbiany przez swoich podwładnych.
Dla każdego zawsze starał się mieć czas oraz traktował ich jak swoich synów co im często przypominał zwracając się tak do nich.
Otaczał się wieloma doradcami zarówno z astartes jak i zwykłych śmiertelników, których traktował z ogromnym szacunkiem. Jako doskonały polityk potrafił swoją ogromną charyzmą i ambicją przekonać do siebie nawet najbardziej zaciekłych wrogów. Jak ktoś kiedyś powiedział ,,Horus nigdy nie robi nic bez przyczyny, my po prostu tego jeszcze nie rozumiemy''.
Lecz to właśnie jego ambicja wyróżniała go spośród braci. To nie tak że pożądał atencji czy uwielbienia, lecz traktował je jako naturalną część swego życia i potrafił wykorzystać to oddanie swoich ludzi.

Pod koniec Wielkiej Krucjaty to właśnie na jego barki spadła odpowiedzialność za największą operacją militarną w dziejach całej galaktyki. Imperator ,który postanowił się wycofać z życia politycznego Imperium pozostawił mu oraz Radzie Terry aby dokończył jego dzieło.

Wyobrazcie teraz sobie. Macie 17 braci. Zawsze jesteście sobie równi. Nagle jeden z nich staje się ważniejszy i macie przed nim zgiąć kolana. Fulgrim, Sangiunius oraz Lorgar, bliscy bracia Horusa go poparli w nowej roli. Dorn, Gulliman oraz Ferrus przyjęli to z obojętną rezerwą. Zaś reszta otwarcie rzuciła mu w twarz że ni zamierzają go traktować jako swojego przywódce.

To właśnie wtedy Horus i jego legion zaczęli się zmieniać. Polityka, intrygi oraz odpowiedzialność skaziły ich do tej pory niezmienny legion. Pod wpływem nacisków Horus zmienił nazwę Legionu z Wilków Luny na Synów Horusa tym samym pieczętując jego los jako swój obraz i podobieństwo.

Wielki spisek zawiązany przez jego ukochanego brata Lorgara oraz jego pierwszego doradcy Erebusa sprawił że Horus został zraniony bronią obcych co niemal go zabiło. Kontynuując swój plan zaoferował(Erebus) że ma plan jak go uratować. Mianowicie obrzydliwy i obrazoburczy rytuał obcych polegający na zwróceniu się do mrocznych potęg. Wtedy upadł
Lore - warhammer
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Lore - warhammer 40K

6
Przed wami kapitan Garviel Loken, który do końca pozostał Wilkiem Luny.

Czytając książki, podręczniki oraz grajac w najróżniejsze gry ciężko wskazać postać astartes, która była by równie ludzka co Loken. Był nie tylko empatyczny ale chciał zrozumieć zwykłych ludzi, którzy z jego perspektywy byli zaledwie śmiertelnikami.
Ale zaczynając od początku. Garviel należał do XVI legionu Wilków Luny co za tym idzie do legionu samego Horusa, przyszłego Mistrza Wojny oraz najukochańszego z synów Imperatora.
Jego niezwykle jasne blond włosy oraz blada cera pokryta piegami wyróżniała go spośród innych z jego legionu. Jak stwierdziła jego osobista upamiętniaczka ,,byłby niesamowicie przystojny, gdyby pozostał człowiekiem. Co za strata''. Tu należy nadal pamiętać że pomimo tego był ponad 2 metrową maszyną do zabijania stworzoną podczas długotrwałego procesu przemiany zwykłego śmiertelnika w kosmicznego marine.
Dzięki swojej przykładnej i oddanej służbie otrzymał tytuł kapitana 10 kompanii XVI legionu co wiązało się z nowymi obowiązkami, choć nie porzucił dawnych przyjaźni. Jego ulubiona drużyna Locasta oraz jej sierżant Neron Vipus do końca pozostali jego najlepszymi przyjaciółmi, którzy go wspierali w tej nowej roli.
W dosyć krótkim czasie życie Lokena zmieniło się drastycznie. Jego ukochany ojciec oraz wódz legionu został mianowany przez samego Imperatora Mistrzem Wojny co za tym idzie ich legion niejako stał się pierwszym spośród równych a strata jednego z czterech przybocznych kapitanów-doradców przy boku samego Horusa została wypełniona właśnie młodym Lokenem.
Czuł że nie pasuje do grona wielkich dowódców legionu. Otaczali go lepsi od niego(jak sam uważał) przez co nie potrafił przywyknąć do nowego splendoru jaki na niego spadł. W tym dosyć trudnym dla siebie okresie poszukiwał wsparcia u swojego dawnego nauczyciela i przyjaciela, Kyrila Sindermanna. Iteratora(funkcja demagoga politycznego który miał zaprowadzać imperialną prawdę na nowe światy oraz indoktrynować w tej imperialnej prawdzie obywateli imperium).
Niejednokrotnie podczas rozmów z tym starym człowiekiem Loken jako istota niemal doskonała czuła się jak zwykły uczeń. Z ciekawością dopytywał go o wiele aspektów z dziedziny filozofii oraz literatury niejako wstydząc się kiedy czuł się przy nim głupi. Wtedy obruszał się tłumacząc że jest tylko narzędziem do zabijania, które potrafi mówić. Kyril jednak nie zważał na to i służył Lokenowi w jego nowej roli jako przewodnik oraz mentor. To chyba jedyny taki przypadek kiedy astartes tak bardzo zaufał innemu zwykłemu śmiertelnikowi.
Tu jednak zaczyna się ta mniej przyjemna część historii Lokena.
Jego ukochany legion, przyjaciele i towarzysze. Zaczęli się zmieniać. Zmieniała ich niekończąca się wojna. Zmieniały ich podboje oraz... zmienił się sam Mistrz Wojny Horus. Wspaniały wódz, najjaśniejsza gwiazda i ojciec uwikłali się w wielką politykę. Nawet sam legion porzucił swoją dotychczasową nazwę Wilków Luny na rzecz nowej nazwy, będącej odzwierciedleniem tego czym się legion stał ,,Synami Horusa''.
Brzydziły go tajemne zgromadzenia jego legionowych braci zwane ,,lożami''. Nienawidził tajemnic oraz obrzędów, które uznawał za coś nieczystego. Otwarcie odmówił dołączenia do loży oraz zakazał każdemu ze swojej X kompanii uczestniczenia w czymś takim.
Zaś po wydarzeniach na księżycu Davin gdzie jego wódz został ranion przerażającą bronią obcych. Loken sprzeciwił się aby dla dobra rannego Ojca poddać go bluźnierczemu rytuałowi obcych, po którym jego Prymarcha, nie był już taki sam.
Jego ojciec zapragnął więcej. Jego legion zapragnął więcej niż tylko wojna w imieniu Imperatora. Loken nie akceptował tych zmian. Nie akceptował tym czym się stali.
Dla niego legion był nie tylko domem ale i symbolem czegoś w co wierzył.
Lore - warhammer 40K
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Lore - Warhammer

10
Przed wami kapitan Garviel Loken, który do końca pozostał Wilkiem Luny.

Czytając książki, podręczniki oraz grajac w najróżniejsze gry ciężko wskazać postać astartes, która była by równie ludzka co Loken. Był nie tylko empatyczny ale chciał zrozumieć zwykłych ludzi, którzy z jego perspektywy byli zaledwie śmiertelnikami.
Ale zaczynając od początku. Garviel należał do XVI legionu Wilków Luny co za tym idzie do legionu samego Horusa, przyszłego Mistrza Wojny oraz najukochańszego z synów Imperatora.
Jego niezwykle jasne blond włosy oraz blada cera pokryta piegami wyróżniała go spośród innych z jego legionu. Jak stwierdziła jego osobista upamiętniaczka ,,byłby niesamowicie przystojny, gdyby pozostał człowiekiem. Co za strata''. Tu należy nadal pamiętać że pomimo tego był ponad 2 metrową maszyną do zabijania stworzoną podczas długotrwałego procesu przemiany zwykłego śmiertelnika w kosmicznego marine.
Dzięki swojej przykładnej i oddanej służbie otrzymał tytuł kapitana 10 kompanii XVI legionu co wiązało się z nowymi obowiązkami, choć nie porzucił dawnych przyjaźni. Jego ulubiona drużyna Locasta oraz jej sierżant Neron Vipus do końca pozostali jego najlepszymi przyjaciółmi, którzy go wspierali w tej nowej roli.
W dosyć krótkim czasie życie Lokena zmieniło się drastycznie. Jego ukochany ojciec oraz wódz legionu został mianowany przez samego Imperatora Mistrzem Wojny co za tym idzie ich legion niejako stał się pierwszym spośród równych a strata jednego z czterech przybocznych kapitanów-doradców przy boku samego Horusa została wypełniona właśnie młodym Lokenem.
Czuł że nie pasuje do grona wielkich dowódców legionu. Otaczali go lepsi od niego(jak sam uważał) przez co nie potrafił przywyknąć do nowego splendoru jaki na niego spadł. W tym dosyć trudnym dla siebie okresie poszukiwał wsparcia u swojego dawnego nauczyciela i przyjaciela, Kyrila Sindermanna. Iteratora(funkcja demagoga politycznego który miał zaprowadzać imperialną prawdę na nowe światy oraz indoktrynować w tej imperialnej prawdzie obywateli imperium).
Niejednokrotnie podczas rozmów z tym starym człowiekiem Loken jako istota niemal doskonała czuła się jak zwykły uczeń. Z ciekawością dopytywał go o wiele aspektów z dziedziny filozofii oraz literatury niejako wstydząc się kiedy czuł się przy nim głupi. Wtedy obruszał się tłumacząc że jest tylko narzędziem do zabijania, które potrafi mówić. Kyril jednak nie zważał na to i służył Lokenowi w jego nowej roli jako przewodnik oraz mentor. To chyba jedyny taki przypadek kiedy astartes tak bardzo zaufał innemu zwykłemu śmiertelnikowi.
Tu jednak zaczyna się ta mniej przyjemna część historii Lokena.
Jego ukochany legion, przyjaciele i towarzysze. Zaczęli się zmieniać. Zmieniała ich niekończąca się wojna. Zmieniały ich podboje oraz... zmienił się sam Mistrz Wojny Horus. Wspaniały wódz, najjaśniejsza gwiazda i ojciec uwikłali się w wielką politykę. Nawet sam legion porzucił swoją dotychczasową nazwę Wilków Luny na rzecz nowej nazwy, będącej odzwierciedleniem tego czym się legion stał ,,Synami Horusa''.
Brzydziły go tajemne zgromadzenia jego legionowych braci zwane ,,lożami''. Nienawidził tajemnic oraz obrzędów, które uznawał za coś nieczystego. Otwarcie odmówił dołączenia do loży oraz zakazał każdemu ze swojej X kompanii uczestniczenia w czymś takim.
Zaś po wydarzeniach na księżycu Davin gdzie jego wódz został ranion przerażającą bronią obcych. Loken sprzeciwił się aby dla dobra rannego Ojca poddać go bluźnierczemu rytuałowi obcych, po którym jego Prymarcha, nie był już taki sam.
Jego ojciec zapragnął więcej. Jego legion zapragnął więcej niż tylko wojna w imieniu Imperatora. Loken nie akceptował tych zmian. Nie akceptował tym czym się stali.
Dla niego legion był nie tylko domem ale i symbolem czegoś w co wierzył.
Własnie wtedy jego ojciec postanowił się pozbyć wszystkich, których uznał mu już za zbędnych, w tym właśnie Lokena.
Podczas czystki na Istvaanie III Loken oraz reszta ,,zbędnych'' miała zginąć, lecz oni się nie poddali
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Lore Westeros - Mokra Czupryna

10
,,Zostałem odrodzony w morzu, twardszy i silniejszy’’
Poznajcie Aerona Greyjoya z rodu krakenów, zwanego Mokrą czupryną i prorokiem Utopionego Boga.

Zanim zaczniemy o nim chciałbym powiedzieć kilka słów o wierze w Utopionego Boga, która przez serial nie została należycie pokazana(zrobię to w komentarzu z racji na brak miejsca)

Aeron był najmłodszym synem Quellona Greyjoya, który dorósł do wieku męskiego. W niczym nie przypominał swoich lepszych braci(podobnie jak w przypadku Stannisa o którym już pisałem wcześniej, choć on nie był najmłodszy).
Całe jego dzieciństwo oraz wczesna młodośćskładała się tylko i wyłącznie z zabawy a potem z picia. I to nie takiego picia picia, tylko przelewał przez siebie wszystko co można było nazwać alkoholem. Kompletnie nie przejmował się tym że był jedynym krakenem który jedyne co mógł o sobie dobrego powiedzieć to że cytuje ,,potrafi szczać dalej i dłużej niż jakikolwiek inny żelazny człowiek’’. A by pozostać słownym założył się o to że jak ugasi ognisko siuraniem i ku zaskoczeniu wszystkich w sali nie dość że tego dokonał to jeszcze swój nowo otrzymany okręt nazwał ekhem ,,złoty sztorm’’.
Jego starszy brat zasiadający na tronie z czarnego kamienia kiedy usłyszał co jego młodszy brat śmieszek chce dać na taran okrętu zagroził że go powiesi na maszcie(tak, chodzi o siusiaka).
Podczas pierwszej rebelii Krakenów popłynął razem z żelazną flotą swojego brata Victariona, gdzie zostali zapędzeni w kozi róg przez flotę Stannisa. Złoty Sztorm został rozbity na drzazgi przez okręt flagowy jeleni ,,furia’’ a sam Aeron wpadł do morza, które go pochłonęło.
Wtedy właśnie zginął śmieszek, alkoholik i przegryw Aeron a narodził się Mokra Czupryna.
Wyłowili go ludzie lannisterów, którzy do końca rebelii trzymali go w celi, lecz to nie był już ten sam człowiek.
Jak sam twierdzi widział podmorskie pałace Utopionego Boga, który dał mu zadanie co całkowicie go odmieniło.
Stracił poczucie humoru oraz porzucił jakiekolwiek wygody oraz rozrywki. W swoim nowo odkrytym zapale religijnym został prorokiem Utopionego Boga.
Żyje z tego co wyrzuca morze. Ubiera się w to co znajdzie na nim lub w nim. Jedyne co go prowadzi to jego ślepa wiara. Zgromadził wokół siebie grupę oddanych mu akolitów ,,utopionych’’ i rozpoczął swoją chwalebną krucjatę rozbijając się od wyspy do wyspy krzewiąc w żelaznych ludziach religijny zapał. Postanowił poświęcić całe swe życie aby ,,utopić’’ jak największą ilość wiernych i narodzić ich na nowo. Jest to rytuał polegający na utopieniu osoby by następnie przywrócić ją do życia sztucznym oddychaniem. Niejako jak ich bóg naradzają się na nowo poprzez morze. Co ciekawe, jako jedyny kapłan Utopionego Boga nigdy nie stracił żadnego topielca.
Już sam jego aktualny wygląd potrafi wywołać w ludziach uczucie nie komfortu oraz szacunku. Jest wyjątkowo wysoki a przy tym przerażająco chudy. Jego czarne, splątane i brudne włosy sięgają mu poniżej pasa zaś broda przypomina wodorosty. Podobnie jak reszta krakenów jego spojrzenie potrafi uciszyć wszystkich dookoła, lecz w jego oczach zaczął płonąć ogień Utopionego Boga.
Gardzi wszystkimi słabymi, jak on kiedyś. Uważa że każdy nie parający się pracą przy morzu jest ,,słaby i zboczony’’. Czuje wstręt do żelaznych ludzi przyjmujących zwyczaje i wygląd ,,zepsutych ludzi zielonych krain’’. Uważa że maesterowie nie są prawdziwymi mężczyznami, ponieważ jaki mężczyzna da się dobrowolnie zakuć w łańcuch?
Lecz to czego nienawidzi najbardziej to żelaznych ludzi, kótrzy ignorują wszystkie zwyczaje i zasady żelaznych wysp jak jego brat Wronie Oko. Uważa go za bezbożnika niegodnego Morskiego Tronu. Zwołał on królewski wiec na którym ku jego rozpaczy właśnie to Wronie Oko zebrał najwięcej głosów od kapitanów i został nowym królem żelaznych wysp.
Jego aktualne losy nie są znane, lecz na pewno jeszcze o nim usłyszymy.
Do zobaczenia na podmorskiej uczcie u utopionego boga!
Lore Westeros - Mokra Czupryna
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Lore Westeros - Wronie Oko

3
Król Euron Greyjoy, władca Żelaznych Wysp oraz nazywany Wronim Okiem. Pomimo iż jego symbolem, podobnie jak reszty jego rodziny powinien być złoty kraken na czarnym polu, wybrał jednak czerwone oko w koronie trzymane przez dwie wrony.

To kolejna postać, którą chciałbym tu pokrótce omówić w ramach mojego małego projektu. Podobnie jak Stannis opisany w poprzednim poście i jego książkowa wersja nie tyle co jest inna, lecz nie ma nic wspólnego z serialową postacią.

To nie burza zwiastowała nadejście Eurona po latach nieobecności. To on jest burzą, która nawiedziła Westeros i sprowadzi terror jaki jeszcze się nikomu nie śnił.
Jest nie tylko brutalny ale jest przebiegły(coś jak Gork i Mork XD), okrutny i uh zwykle staram się nie oceniać ludzi w kategorii dobry-zły lecz Wronie oko jest złem wcielonym.
Jeśli ktoś miałby sprowadzić koniec świata na krainy od Westeros po tajemnicze Asshai jest to właśnie Euron.
Należy tu wspomnieć że większość ludzi z żelaznego rodu jest niezwykle oddana Utopionemu Bogu, lecz nie Wronie oko. On dosłownie jest ucieleśnieniem wszystkiego czego bał się jego pobożny brat Mokra czupryna. Nie posiada w sobie wiary ani nie wyznaje podobnych wartości co reszta żelaznych ludzi. Podróże po świecie oraz otaczanie się najgorszym towarzystwem wykręcił i tak już skrzywiony umysł Eurona.
Balansuje pomiędzy szaleństwem i brutalnością pirata oraz zdolnego polityka i manipulatora. Podróżując po świecie zebrał wiele artefaktów w tym smocze jaja, które wyrzucił do morza po tym jak jednemu z jego czarnoksiężników nie udało się wykluć.
Aktualnie jest on jedną ze stron konfliktu w grze o tron
Czy jest edgy? Owszem lecz w tym pozytywny tego słowa znaczeniu. Zamiast bycia chamskim typem od rzucania tekstów ,,wyrucham królową’’ jest niezwykle dobrym mówcą, który potrafi swoimi zatrutymi słowami przekonać innych do swojego stanowiska.
Zaczynając od wyglądu Wronie Oko jest wysokim, czarnowłosym i bladym mężczyzną o postawnej aparycji. Jego usta są niebieskie od używek w których rozkochali się czarnoksiężnicy na dalekim wschodzie zaś jego oczy, jego oczy… Jedno z nich ludzie nazywają ,,śmiejącym się okiem’’. Jasnoniebieskie i wiecznie wesołe potrafi zjednać mu popleczników, razem z jego niezwykłą charyzmą i urzekającym głosem. Zaś drugie skrywa się pod przepaską.
Cała jego załoga składa się z czarnoksiężników, potworów i mieszańców jak to określił jego brat, prorok Utopionego Boga - Mokra czupryna. Sam już jego okręt jest dostatecznie edgy.
,,Cisza’’, to drakkar o czarnych żaglach i czerwonych burtach. Jego nazwa wzięła się z podróży do przeklętej Valyrii, gdzie jego załoga tracąc zmysły od tego co musiała widzieć zaczynała krzyczeć co najwyraźniej nie spodobało się Wroniemu Oku przez co pozbawił ich języków.
Podczas rebelii swego brata w wyniku jego planu został spalony Lannisport oraz jego flota Lannisterów, aby potem zostać wygnanym za zgwałcenie żony swego brata(choć on twierdził że oddała mu się dobrowolnie śmiejąc się swoim śmiejącym okiem w twarz swego, no nie oszukujmy się niezbyt bystremu za to potężnemu Pudzian bratu Victarionowi).
Dlaczego jego potężny brat nie zabił na miejscu Wroniego Oka, o ile by zdołał? Żelazni ludzie nie przelewają krwi żelaznych ludzi. To kolejny powód dla którego Mokra Czupryna, prorok utopionego boga uważa Eurona za zagrożenie, ponieważ on nie wyznaje żadnych świętości.
Zjawił się on na Żelaznych Wyspach dopiero po śmierci swojego brata, pojawiając się dzień po tym jak spadł z mostu łączącego dwa donżony rodowego zamku Greyjoyów. Stąd też teorie że wynajął człowieka bez twarzy aby zabił brata.
Podczas królewskiego wiecu rywalizował między innymi z Yarą Greyjoy oraz Victarionem Greyjoyem, lecz to on zaprezentował zebranym kapitanom niezmierzone bogactwa(jak było w zwyczaju) oraz obiecał im ponowną wielkość chwałę dla ludzi z Żelaznych Wysp. Opowiedział że splądrował setki krain i to jest dopiero początek tego co zamierza. Zaprezentował róg zdolny kontrolować smoki.
Lore Westeros - Wronie Oko
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Lore Westeros - Król Stannis I tego imienia

25
„Robert był wykuty z prawdziwej stali. Stannis przypomina czyste żelazo, czarne, twarde i mocne, ale kruche. Prędzej się złamie niż ugnie. A Renly to miedź, ładna, błyszcząca i przyjemna dla oka, ale w sumie niewiele warta”

Król Stannis I Baratheon, pan Smoczej Skały, lord Krańca(osobiście wolę tą wersję niż ,,Końca’’) Burzy a tym samym władca Krain Burzy jednego z 7 królestw.
Moim zdaniem jedna z najbardziej pokrzywdzonych przez serial postaci, gdzie został przedstawiony jako nieudolny religijny fanatyk i osoba pozbawiona poczucia humoru, która ślini się do czerwonej kapłanki.
W powieści jego postać jest wcale niemniej tragiczna, lecz naprawdę da się go lubić. Ale zacznijmy od początku.
Stannis jest drugim z trzech synów Steffona Baratheona, od zawsze żył w cieniu swojego starszego, silniejszego i głośniejszego brata Roberta. Wiele osób z tego forum zapewne zrozumie jego sytuację.
Od zawsze wolał czytać książki albo obserwować innych zamiast razem ze swoim rubasznym bratem brać udział w walkach grupowych, bądź uganiać się za dziewczynami wobec których był zawsze nieśmiały, zaś po tym jak obserwował swojego dupczyciela brata nabrał niechęci wobec kobiet(przynajmniej moim zdaniem).
Kolejnym wartym wspomnienia wydarzeniem z jego życia jest to jak opiekował się swoim słabym sokołem pomimo tego że sokoły jego braci były silne, szybkie i skuteczne. On nie zgodził się aby porzucił swojego wymieniając na lepszego ponieważ czuł się za niego odpowiedzialny a on nigdy nie rzucał swojego słowa na wiatr jak jego starszy impulsywny brat.
Podczas rebelii kiedy jego lepszy we wszystkim starszy brat toczył bitwy i rozbijał się po królestwie ze swoim przyjacielem Nedem on bronił jego zamku przed siłami Róż. Nie poddał twierdzy pomimo tego że zapasy skończyły się już wiele miesięcy wcześniej. Zjedli swoje konie, psy a na koniec nawet szczury.
Po tym jak oblężenie zostało przerwane brat rozkazał mu natychmiast zorganizować flotę i ruszyć na Smoczą Skałę aby dokończył to co sam zaczął. Stannis ponownie dotrzymał danego słowa i faktycznie zorganizował flotę i ruszył lecz za późno. Dzieci obalonego króla uciekły za Wąskie Morze a furia jego brata spadła tylko i wyłącznie na niego. I by jeszcze bardziej ukarać Stannisa Robert zamiast nadać mu należny tytuł lorda Krańca Burzy dał mu jałową i pozbawioną lenników smoczą skałę a malutki braciszek, najmłodszy z trzech braci został nowym lordem Krańca Burzy.
Lecz i tu Stannis zacisnął zęby i postanowił spełnić swój obowiązek i oczekiwania.
Smutne nie?
Po śmierci Roberta wysunął on swoje roszczenia co do Żelaznego Tronu, lecz i tu prawie nikt go nie poparł. Był surowy, zimny i obowiązkowy. Smocza Skała sprawiła że stał się zgorzkniały, lecz nigdy nie pozwolił sobie na jakiekolwiek narzekanie dusząc to w sobie.
Lordowie Krain Burzy poszli pod sztandary jego młodszego nieudolnego brata, który uważał że walka o koronę to świetna zabawa.
Nie usprawiedliwiam tego że go zamordował, ale spróbujmy go zrozumieć i to jak się czuł.
Po nieudanej próbie zdobycia Królewskiej Przystani wycofał się aby się przegrupować.
Tu znowu muszę wtrącić kilka uwag. Książkowy Stannis nie traktował nigdy Davosa z wyższością, lecz na swój sposób naprawdę go lubił i mu niezwykle ufał.
Nie płaszczył się przed Żelaznym bankiem i ruszył na północ uratować mur przed armią dzikich ponieważ uważał że to jego obowiązek jako Króla Westeros.
Aktualnie Stannis razem z górskimi klanami oraz siłami które zdobył na północy w tym ród Mormontów maszeruje w śnieżycy na Winterfell gdzie odbywa się ślub fałszywej Starkówny i bękarta lorda Boltona.
Razem z nim maszeruje tam Yara Greyjoy w roli jeńca oraz dołączył do nich Theon Greyjoy. Wsparcie ma mu udzielić grubas lord Wyman Manderley posiadający najwięcej konnych ze wszystkich lordów na północy.
Widząc jak jego ludzie głodują podczas marszu, głoduje razem z nimi. Jak oni marzną marznie razem z nimi.
A swoją córkę zostawił bezpieczną w Czarnym zamku bo kocha ją ponad życie.
Lore Westeros - Król Stannis I tego imienia
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Lore Westeros

4
Jako iż mam za dużo wolnego czasu postanowiłem zrobić taki mały przewodnik po świecie Westeros.


Przedstawiam wam Lorda Pijawek, milczącego Najemnika Północy

Roose Bolton -Lord Pijawek, zdzieracz skór, pan na Dreadfort, namiestnik północy(po śmierci Młodego Wilka), lojalista wobec Żelaznego Tronu. Sojusznik Lannisterów z Casterly Rock(warto tu wspomnieć że lannisterowie jako dosyć liczny ród posiadali wiele bocznych gałęzi) oraz bliski sojusznik rodu Frey'ów z Przeprawy poprzez małżeństwo z Waldą ,,Grubą'' Frey w swoim trzecim i aktualnym małżeństwie.
Jeśli jednym słowem miałbym określić jego wygląd byłoby to nie nijaki, lecz ciężki do opisania. Na kartach powieści lord Bolton nie jest ani wysoki, ani niski. Ani gruby ani chudy. Jego twarz jest niczym maska ze skóry naciągnięta na czaszkę, pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu. Nie nosi żadnego zarostu ani ozdób poza zapinką z symbolem rodu(oskórowanym człowiekiem na nakrapianym różowym polu).
Jego oczy zasługują jednak na chwilę uwagi. Niezwykle jasne, niemal białe tęczówki oraz czarne źrenice niczym studnie bez dna. Jedno jego spojrzenie wystarczyło by większość ludzi natychmiast milkła. A to dosyć ważny fakt. Roose Bolton nigdy nie podnosił głosu. Jego cichy i spokojny ton wielokrotnie ciężko było odróżnić od szeptu przez co nawet podczas uczt musiała zapaść całkowita cisza aby go usłyszeć.
Wielokrotnie lubił powtarzać swoje ulubione powiedzonko, które niejako stało się jego credo ,,spokojny kraj, cisi ludzie''. Oznaczało to mniej więcej tyle że był osobą niezwykle skrytą. Nie lubił być na widoku i wszystko co robił i myślał zachowywał tylko i wyłącznie dla siebie. Zamiast afiszować się z okrucieństwem i zwyczajami Boltonów ukrywał je nie afiszując się nimi. Jeśli już musiał uciekać się do przemocy zawsze dopilnował by nikt się o tym nie dowiedział. Stąd krążyły o nim mgliste i niejasne plotki.
I tu ponownie musimy coś zaznaczyć, zwyczaje Boltonów były okrutne i nieludzkie, lecz Roose nigdy nie czerpał przyjemności z cierpienia samym w sobie. Traktował to bardziej jako narzędzie w drodze do celu.
Z charakteru jest to postać niezwykle spokojna oraz pragmatyczna. Nigdy nie dawał się ponieść emocjom oraz wszelkie decyzje jakie podejmował miały na celu tylko i wyłącznie dobro rodu Boltonów.
Skróćmy jego historię tak jak możemy(z racji na limit słów)
Podczas Rebelii Roberta stanął po stronie sojuszu Winterfell, Orlego Gniazda, Krańca Burzy oraz Riverrun. Wojska Boltonów pod sztandarami Starków stanowiły najliczniejszą grupę biorąc udział w praktycznie każdej bitwie jaka rozegrała się z ich udziałem.
Roose wielokrotnie doradzał Nedowi aby porzucił swoje łaskawe podejście i że okrucieństwo jest drogą do celu. To właśnie on nalegał aby stracić rycerza gwardii królewskiej Szalonego Króla ser Barristana Selmyego po bitwie nad Tridentem.
Po zakończeniu wojny Roose (prawdopodobnie) wziął udział w tłumieniu rebelii Greyjoyów.
Jego ukochany oraz jedyny syn został wysłany Doliny(mam już mało miejsca więc po prostu wspomnę że był on niezwykle miłym, spokojnym oraz wykształconym chłopakiem).
Młody dziedzic Dreadfort wyruszył zobaczyć się z bękartem głowy rodu który został najprawdopodobniej spłodzony z gwałtu na młynarce. Podczas tego spotkania został on otruty i zginął z ręki bękarta. Tu znowu wychodzi pragmatyczny charakter Boltona który po śmierci dziedzica przyjął swojego Bękarta do zamku aby podtrzymać linię rodów Boltonów.
Wyruszając na wojnę razem z Młodym Wilkiem podobnie jak jemu ojcu doradzał aby nie wystrzegał się okrucieństwa i był przygotowany na poświęcenia. Odradzał mu defensywnej taktyki bronienia ziem Riverrun i by przeszedł do ofensywy.
W wyniku tajnej umowy z rodem Lannisterów zdradził on podczas krwawych godów ród Starków za co otrzymał tytuł namiestnika północy. Aby zjednoczyć lordów północy obiecał razem z siłami Freyów przegnać żelaznych ludzi i odbić fosę Cailin oraz Winterfell.
Aktualnie razem z większością lordów Północy szykuje się na bitwę ze Stannisem.
Lore Westeros
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.11434292793274